Kacpro Kacpro
365
BLOG

"Za napisanie tej książki grozi, nam do dwóch lat więzienia"

Kacpro Kacpro Polityka Obserwuj notkę 1

 

 

 <>

 

BRATERSTWO WYROSŁE Z KRWI

avatar użytkownika Aleksander Ścios

 Wczorajszy wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie w sprawie Tomasza Turowskiego, może stanowić jedno z najważniejszych wydarzeń przybliżających nas do oceny okoliczności związanych z tragedią smoleńską.

Orzeczenie S.A. zdaje się potwierdzać, że postać ambasadora tytularnego w Moskwie stanowi klucz do zrozumienia procesów zapoczątkowanych na długo przed dniem 10 kwietnia 2010 roku.
 
  Tomaszowi Turowskiemu możemy przypisać rolę inicjatora i moderatora procesu „zbliżenia” polsko-rosyjskiego. Wynika to z jego aktywności w latach 2007-2010 i bliskich związków z moskiewską Akademią Ekonomii i Prawa (MAEiP). / ... /      
 
Nietrudno zrozumieć, że wczorajsze orzeczenie Sądu Apelacyjnego może potwierdzać, że ambasador tytularny  działał w III RP jako czynny oficer lub współpracownik Agencji Wywiadu.
 
Gdyby tak było, należałoby całkowicie zweryfikować ocenę aktywności Turowskiego w latach 2007-2010 oraz w zupełnie innym świetle spojrzeć na jego rolę w przygotowaniu wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Ponieważ trudno przypuszczać, by służby sowieckie, a później rosyjskie, nie znały pełnego dossier agenta „Orsoma” – jego nagłe skierowanie na moskiewską placówkę należałoby raczej oceniać, jako nawiązanie szczególnej formy współpracy między służbami III RP, a służbami Federacji Rosyjskiej. Wówczas pojawia się pytanie o rolę Agencji Wywiadu, a generalnie, tajnych służb III RP w całym, wielomiesięcznym procesie „zacieśniania” przyjaźni polsko-rosyjskiej oraz w przygotowaniach zmierzających do tragicznego lotu. Odpowiedź na pytanie: jaką misję wypełniał w tym okresie Tomasz Turowski - może przynieść zasadnicze rozstrzygnięcie również w kwestii odpowiedzialności za śmierć Prezydenta i polskiej elity.
       
Teza, iż ambasador Turowski był czynnym oficerem polskich służb musi prowadzić do wniosków, przy których bledną dotychczasowe ustalenia w sprawie tragedii smoleńskiej , zaś refleksja wynikająca z tej informacji otwiera nas na rzeczywistość, którą tylko niewielu z nas potrafiłoby podźwignąć...
 

Tomasz Turowski podczas wywiadu, jakiego udzielił w dniu 12 kwietnia 2010 roku rosyjskiemu radiu FINAM FM powiedział: „I Rosja, i Polska należą [...] do tej samej ogromnej judeo-chrześcijańskiej tradycji, a wielkie rzeczy w tej tradycji zawsze rodziły się we krwi. I jestem pewien, że z tej krwi wyrośnie to, na co my wszyscy czekamy - nowe, dobre stosunki pomiędzy Polską i Rosją”. 


Polecane książki

Ważne książki o relacjach polsko-żydowakich i żydowsko- rosyjskich przed II Wojną Światową. Bez ich przeczytania, nie da się zrozumieć współczesnej historii Polski, z  przyczynami Katastrofy Smoleńskiej, włącznie.


"JUDEOPOLONIA" Państwo żydowskie w państwie polskim 1918-44" - Andrzej Leszek Szcześniak
oraz,   "Paradoksy Historii" W. Uszkujnik  >>> PDF >>  http://netload.in/dateiCqDzlSovTZ.htm  

Ważna ksiażka, o wprowadzaniu komunizmu w Polsce 


"INWAZJA UPIORÓW 1944 - 1970" 

O wkładzie szowinistów żydowskich do historii współczesnej Polski" Zdzisława Ciesiołkiewicza 

Autorem książki jest współpracownik i przyjaciel gen. Zygmunta Berlinga Zdzisław Ciesiołkiewicz. / Generał Zygmunt Berling był kluczową postacią początku tworzenia się idei Niepodległej Polski pod patronatem ZSRR i Stalina. Postać nie tylko kontrowersyjna, ale też najlepiej poinformowana o tym, jak doszło do wypaczenia komunistycznych ideałów, pod zarządem "towarzyszy żydowskich" i żydowskiej "V Kolumny PRL-u". /  Ksiażka ta stanowić może dowód na to, że począwszy od roku 1943 do czasów współczesnych (przypuszczalnie, z przerwą na rządy gen W. Jaruzelskiego), Polską rządzona jest, tylko i wyłącznie, przez elity pochodzenia żydowskiego. - Mało tego, może stanowić podstawę do przypuszczeń, że współcześnie zachodzące na naszych oczach wydarzenia, są sterowane przez współczesnych żydowskich syjonistów dążących do stworzenia JUDEOPOLONII i zabezpieczenia Żydom przestrzeni życiowej, w obliczu faktu, że państwo Izrael, może nie przetrwać w Palestynie i upaść, w nieodległym już czasie.
*UWAGA !!!  Aby ściągnąć PDF należy skorzystać z podanego linku, otworzyć stronę "Netload". Po otwarciu zobaczysz dwa zegary. Pod prawym zegarem kliknij na "DAWNLOD FREE", odczekaj 30 sek., przepisz czterocyfrowy numer do okienka, kliknij NEXT, odczekaj 20 sek. Kliknij na pomarańczowy napis "Or click here" i ściągnij PDF.


 

Macierewicz zdumiony słowami Bahra? 

Jerzy Bahr, były ambasador Polski w Moskwie wspomina swoje zdziwienie, gdy dowiedział się, że w kwietniu 2010 r. odbędą się dwie uroczystości upamiętniające 70. Rocznice zbrodni katyńskiej. W rozmowie z Wirtualną Polską mówi:
"Jako placówka zrobiliśmy wszystko, co się dało. Tak ważną wizytę zupełnie inaczej przygotowuje się, gdy się czuje spolegliwość partnera, w inny sposób natomiast, gdy czujemy, że jest opór materii. A tego drugiego po rosyjskiej stronie było bardzo dużo."
Co ciekawe, słowa Bahra potwierdzają, że to w Polsce zapadła decyzja o rozdzieleniu wizyt:
"Jedno jest pewne, gospodarze na pewno byli zdziwieni dwiema uroczystościami i podejrzewam, że dość dokładnie się temu przyglądają do dziś."
<>
Macierewicz nie krył zdziwienia słowami byłego ambasadora. Zdaniem Prawa i Sprawiedliwości relacja Bahra z wywiadu diametralnie różni się od zeznań byłego ambasadora w prokuraturze:
"Zacznijmy od sprawy zmiany zeznań i stanowiska przez pana ambasadora Jerzego Bahra. 4 dni temu znalazł się wywiad promujący jego najnowszą książkę. W tym wywiadzie znalazły się zupełnie nowe stwierdzenia, zmieniające zasadniczo wiedzę na temat przygotowań wizyt 7 i przede wszystkim 10 kwietnia 2010 roku. Mamy do czynienia z osobą, która miała obowiązek nadzorowania tej wizyty, więc jego stanowisko i informacje w tej sprawie są kluczowe."
Przewodniczący parlamentarnego zespołu zwrócił uwagę na koincydencję czasową wywiadu-rzeki z umorzeniem śledztwa dotyczącego przygotowań lotów:
"Dawano nam do zrozumienia, że np. MSZ zajmuje się jedną wizytą - 7 kwietnia. W sprawie wizyty prezydenta 10 kwietnia umywano ręce. W końcu coś tam wywalczyliśmy, ale przy zdecydowanej niechęci gospodarzy.(...) Zespół parlamentarny zwraca się o wznowienie postępowania związanego z przygotowaniami wizyty, ponieważ główny świadek w tej sprawie zmienił swoje stanowisko."
Konkludując, Macierewicz oznajmił, że słowami Bahra powinna zająć się prokuratura:
"Strona rosyjska robiła wszystko, by nie doszło do lądowania – tak podejrzewano w ministerstwie spraw zagranicznych, w środowisku pana ambasadora Jerzego Bahra. Te kwestie muszą zostać przez prokuraturę wyjaśnione. To wymaga wznowienia śledztwa, prokurator generalny został już o tym poinformowany."
<>
"by nie doszło do lądowania" / Taka konkluzja Macierewicza jest nieprawidłowa
Prawdłowa powinna brzmieć:  Strona rosyjska robiła wszystko, by nie doszło do przylotu prezydenta. 
Dopiero taka konkluzja może rzucić pełne światło na to co zaszło. / Taka konkluzja, to nie to samo, że Rosjanie nie chcieli, aby Prezydent nie lądował, lub nie wylądował. (że dokonali na niego zamachu).  / Taka konkluzja może dowodzić, że "oficjalna strona rosyjska" nie planowała zamachu na polski samolot, z prezydentem na pokładzie. - Oczywistym jest że "jacyś Rosjanie" brali w zamachu udział, pytaniem jest  "którzy Rosjanie"? Czy to rząd z Putinem, czy też ktoś, kto np. chciał sprawić temu rządowi i Putinowi kłopot. Bo zamach w Smoleńsku to też kłopot dla Rosji i Putina. Widać to wyraźniej, gdy uświadomimy sobie, że w niedługim czasie po "Smoleńsku", miały się odbyć w Rosji wybory prezydenta. Zamach w Smoleńsku "jednomyślnie" wskazywałby winę Putina. Zamach mógł być nastawiony wpływ, na wewnętrzne rozgrywki w Rosji i być "miną", którą podłożono Putinowi, aby nie wygrał wyścigu o fotel prezydenta Rosji.
"Oficjalna strona rosyjska" nie chciała, aby doszło do przylotu prezydenta do Katynia i robiła wszystko, aby to uniemożliwić. - Paradoksem jest to, że tym samym "oficjalna strona rosyjska" chciała zapobiec (nieświadomie) katastrofie polskiego samolotu w Smoleńsku. - Ustalenie tego, kto był w tamtym czasie "oficjalną stroną rosyjską", automatycznie eliminuje "tą stronę", jako podejrzaną o zamach. - Kwestią do ustalenia jest, kim byli, lub na czyje zlecenie działali ci Rosjanie, którzy uczestniczyli w zamachu w Smoleńsku.
Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wiedziało, że zabieg zniechęcenia Lecha Kaczyńskiego do wyjazdu do Katynia, nie przyniesie skutku, i że Prezydent Lech Kaczyński do Katynia i tak poleci. Kwestią do rozwiązania jest to, dlaczego MSZ tak długo zwlekało z poinformowaniem "oficjalnej strony rosyjskiej" o nieuniknionej wizycie prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu. Gdyby nie zwlekało, możliwe że "oficjalna strona rosyjska" uwzględniłaby w swoim programie wspólne uroczystości z Putinem, Tuskie i Lechem Kaczyńskim, do rozdzielenia wizyt mogło wtedy nie dojśc.
Drugim pytaniem jest to, kto i dlaczego, wykorzystał rozdzielenie wizyt i uroczystości w Katyniu , oraz "samotny lot prezydenta", do dokonania na niego zamachu?

Kiedy zaczęła się "Akcja Smoleńsk"? Rola Tomasza Turowskiego 

http://wpolityce.pl/artykuly/65026-kiedy-zaczela-sie-akcja-smolensk-rola-tomasza-turowskiego-i-tajemnicza-wizyta-bronislawa-komorowskiego-w-smolensku 

"Tomasz Turowski przyznał, że kilka miesięcy przed tragedią Bronisław Komorowski lądował na lotnisku w Smoleńsku.

Pana zdaniem jak to lotnisko wyglądało?

- Żałośnie. Jakieś baraczki, które udawały wieże, gdzie byli nawigatorzy pilotujący samolot na odległość. Jakieś urządzenia oświetleniowe - dość prymitywne - pasa startowego. Nie wyglądało to zachęcająco. Jednak przy takich niezbyt przychylnych warunkach parę miesięcy wcześniej lądował tam marszałek sejmu Bronisław Komorowski.(...)

Nie przypominałem sobie żadnej oficjalnej wizyty Bronisława Komorowskiego w Smoleńsku kilka miesięcy przed tragedią smoleńska, więc postanowiłem sprawdzić w archiwum sejmowym.

Z oficjalnych danych wynika, że był w Smoleńsku ale równo rok wcześniej, 10 kwietnia 2009 roku. 

Kiedy zaczęła się "Akcja Smoleńsk"?

Kolejną małą sensacją w wywiadzie udzielonym przez Tomasza Turowskiego jest data rozpoczęcia jego współpracy z MSZ. Według oficjalnych, znanych nam wyjaśnień 14 lutego 2010 roku minister Radosław Sikorski zatrudnił w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Tomasza Turowskiego w celu organizacji wizyt polskiej delegacji w Katyniu. 15 lutego 2010 roku został skierowany do Moskwy i wyznaczony przez ambasadora Jerzego Bahra do koordynowania przygotowań do wizyt polskiej delegacji w kwietniu 2010 roku w Katyniu.

Jednak interesujące jest to, że w najnowszym wywiadzie T. Turowski informuje, że o skierowaniu do Moskwy wiedział już w lipcu 2009 roku gdy rozpoczął wtedy szkolenia.

Ewa Koszowska: W czasie katastrofy smoleńskiej pracował Pan w ambasadzie w Moskwie.

Tomasz Turowski: Nie zostałem tam powołany z dnia na dzień. Przechodziłem szkolenia od lipca 2009 roku. [9] 

W związku z tym, że zatrudnienie Tomasza Turowskiego wiązało się z planowanym skierowaniem go do Ambasady RP w Moskwie w celu organizacji wizyt polskiej delegacji wydaje się oczywiste, że wysłanie funkcjonariusz wywiadu PRL, Tomasza Turowskiego w lipcu 2009 roku na szkolenia należy uznać, za początek planów wizyty polskiej delegacji w Katyniu i lądowania na lotnisku w Smoleńsku.

Pytanie tylko czy od lipca 2009 roku do 14 lutego 2010 roku Tomasz Turowski przy organizacji wizyt w Katyniu pracował za darmo czy w ramach innego rozliczenia.

 

 

Niedziela 04.10.09 / A Bronek skorzysta?


 

Warto zwróćić na "przypuszczalną datę rozpoczęcia operacji Smoleńsk" i zadać sobie pytanie, czy Premier Tusk o tym wiedział. / Bo potem była afera hazardowa i Tusk zrezygnował ze startu w wyborach prezydenta. Dlaczego? >>> Bo może ktoś, w podjęciu tej decyzji, mu pomógł.
Warto przeczytać tą notkę: >>>  http://szeremietiew.blox.pl/2009/10/A-Bronek-skorzysta.html
Z umiarkowanym zainteresowaniem oglądałem podawane w mediach przypadki "afery medialnej" i występy pocącego się Chlebowskiego i krecacego Drzewieckiego, gdy nagle jedno mnie zdziwiło. - pisze Romuald Szeremietiew, były Wiceminister Obrony Narodowej - Ogladałem wyjście delegacji PO z Belwederu (przypomnijmy: Prezydentem był Lech Kaczyński) po nieudanym spotkaniu z Prezydentem. Obok wyraźnie złego Tuska szedł uśmiechnięty, rozluźniony i kordialnie poklepujący premiera Komorowski. - Dostrzegła tę scenę zwykle nie ogladająca TV moja żona - "a ten Bronek z czego sie cieszy?"

Wczoraj natknąłem się przypadkowo na znajomego, który uchodzi za dobrze poinformowanego w 'poruszeniach politycznych'. Zapytałem jak tłumaczy usmiechnietego marszałka Sejmu, gdy jego partię bombardują.
Ależ to w woda na młyn Bronia - usłyszałem. Wg mego rozmówcy aferę zdetonował duet Kamiński (CBA) Komorowski. Zachowanie Kamińskiego politycznie zrozumiałe (prawnie nie, trzeba było cicho czekać, aż rybki z PO znajdą się we sieci) bo dzięki temu osłabieniu ulega pozycja Tuska i Leszek Kaczyński ma szanę na reelekcję, a może nawet PiS na powrót do władzy.
A czemu Komorowski? - On sądzi, że po kompromitacji ekipy Tuska obejmie rządy w PO i sam zostanie kandydatem na prezydenta z ramienia swojej partii. - No coż Bronek to ambitna postać.
<> 

W grudniu 2009, Tusk zrezygnował z ubiegania się o fotel prezydenta, kandydatem PO został Bronisław Komorowski. Dlatego warto się zapytać premiera czy wiedział, kiedy Turowski zaczął przygotowania do objęcia stanowiska w ambasadzie w Moskwie, bo mogło się zdarzyć, że "przygotowania" do wizyty w Katyniu rozpoczęły się wcześniej niż sam Tusk wiedział. - To kiedy Tusk wiedział o rozpoczęciu "przygotowań" do wizyty w Katyniu, jest bardzo ważne. Brak jego wiedzy, może świadczyć, że za jego plecami, działy się "rzeczy dziwne".

<>

FAŁSZERSTWO WYBORCZE 2010?


 

 

"Smoleńsk. Zapis śmierci" /str. 242-243 "Lądowanie Jaka-40: "Wosztyl. ... Był skoncentrowany na karcie podejścia, która mówiła wyraźnie, że decyzję o tym, czy lądować, czy odejść na drugi krąg, trzeba podjąć na wysokości 100 m. Tego się trzymał: od stu metrów lot poziomy i ani metra niżej.

Miał jednak problem z GPS-em, który wyprowadzał mu samolot na lewo. Gdyby postępował zgodnie z jego wskazaniami, to zamiast trafić w pas startowy, lądowałby na trawie. Radiolatarnia z kolei kierowała go na prawo. Wosztyl postanowił więc lecieć wypadkową. Trochę na ślepo, bo widoczność była już marna. Dopiero światła APM-ów, reflektorów na cięarówkach rozstawionych po obu stronach pasa, pozwoliły mu się zorientować, gdzie tak naprawdę jest. ŻEBY TRAFIĆ W ICH BRAMKĘ, MUSIAŁ PORZĄDNIE SKORYGOWAĆ LOT W PRAWO. 

( Podobno, lotniska wojskowe, zwłaszcza u Sowietów,  mają zakłócanie systemu GPS, aby pociski manewrujące nie mogły trafiać dokładnie w instalacje. )

str.243. Polscy piloci (Jaka) mieli sporo szczęścia, bo lecieli zdecydowanie za wysoko. Przyzielili dopiero kilkaset metrów za progiem. Gdyby samolot był cięższy, tak jak np. tupolew, mógłby nie wychamować przed końcem drogi. ...

Po zaparkowaniu polskiego Jakatechnik chorąży Remigiusz Muś wyszedł na płytę lotniska. Nagle kilkadziesiąt metrów obok niego świsnęła potęzna maszyna. To by rosyjski IŁ-76. Leciał już bardzo nisko, trzy-cztery metry nad ziemią, ale w ostatniej chwili poderwał się w górę. (str.247) IŁ tym razem leciał już całkiem obok pasa. Jakieś 200 m. I znów był nisko.

 

Rekonstrukcja National Geograpchic" / "ŚMIERĆ PREZYDENTA"

Zanim powstał "Raport Millera" o przyczynach, jak dotąd "nieudowodnionej katastrofy Smoleńskiej", wydana została (03.2011) ksiażka, "fabularyzowana rekonstrukcja największej polskiej tragedii po II Wojnie Światowej" , pt.:

"Smoleńsk. Zapis śmierci"

 

"Za napisanie tej książki grozi, nam do dwuch lat więzienia - prokuratorzy twierdzą, że ujawniamy w niej tajne informacje." /  Myślę, że w książce "SMOLEŃSK. ZAPIS ŚMIERCI" są fragmenty które, gdyby się potwierdziły, "wywróciły by" prace "Raporu Millera" i "Zespołu Macierewicza", "do góry nogami. Czy sama książka jest rzetelnym przedstawieniem faktów, czy też, jak to niektórzy nazywają, szarym PR-em - pomięszaniem faktów z dezinformacją?

Ocenę pozostawiam czytelnikom ksiażki, zwracając jednocześnie uwagę, na zwracanie uwagi na szczegóły. Biorąc pod uwagę to, kto napisał książkę i ewentualnie, z jakich materiałów korzystał,  naprawdę warto zastanowić się jak, o której godzinie i tak naprawdę, w którym miejscu na lotnisku w Smoleńsku, doszło do katastrofy tupolewa.

Na początku, zgodnie z wpisem w książce przedstawię autorów: 


Michał Krzymowski:  Dziennikarz i komentator polityczny. / ... / Specjalizuje się w zdobywaniu zakulisowych informacji ze szczytów władzy.

Marcin Dzierżanowski:  Dziennikarz "National Geograpchic". Kilkadziesiąt godzin przed śmiercią Maria Kaczyńska udzieliła mu swego ostatniego wywiadu. W całości, po raz pierwszy publikowanego w książce "Smoleńsk. Zapis śmierci" / Dodać należy, że "National Geograpchic jest producentem filmu: "Katastrofa w przestwotrzach / Śmierć Prezydenta", o katastrofie smoleńskiej.

Autorzy podali krótką historię powstania książki:"Za napisanie tej książki grozi, nam do dwuch lat więzienia - prokuratorzy twierdzą, że ujawniamy w niej tajne informacje. - To paradoks, bo śledztwo zostało wszczęte, jeszcze zanim "Smoleńsk. Zapis śmierci" trafił do księgarń." ... i dodają: "Prokuratorzy mają rację. Rzeczywiście dotarliśmy do 57 tomów akt śledztwa i dokładnie je przestudiowaliśmy." / Książka miała powstać na podstawie tych akt, i rozmów z kilkudziesięcioma świadkami katastrofy, rodzinami ofiar. Jako źródło autorzy podają też artykuły prasowe. - Ogólnie książka napisana ciekawie. Co jednak najciekawsze, gdyby część informacji w niej zawartych potwierdziła się, mogłoby to obalić i przewrócić do góry nogami nie tylko "Raport Millera", ale też pracę Zespołu Parlamentarnego Antoniego Macierewicza". 

Ksiżka "Smoleńsk. Zapis śmierci" powstała w marcu 2011 r., a więc przed ogłoszeniem "Raportu Millera" i na długo przed powstaniem "Parlamentarnego Zespołu Antoniego Macierewicza". Jak każda książka "jest do czytania", ale jednocześnie przenosi informacje, które "kodują się" w głowie czytelnika. - Myślę, że takie właśnie było jej główne zadanie. Autorzy książki powołują się na dostęp 57 tomów akt śledztwa, dotyczącego katastrofy smoleńskiej i grożącej im karze za ujawnianie "tajnych informacji". Czyni to treść książki swoistymi "zeznaniami świadków", przeciekiem krążącym w jakby drugim obiegu, ... i co ciekawe. Dużo informacji pokrywa się z informacjami zawartymi w "Raporcie Millera".

Myślę, że w książce są fragmenty, które, gdyby się potwierdziły, moim zdaniem, "wywróciły by" prace "Raporu Millera" i "Zespołu Macierewicza", "do góry nogami. Dotyczą one czasu , miejsca i skutków "nieudowodnionej katastrofy w Smoleńsku". 

 

"Smoleńsk. Zapis śmierci" 

Ksiażka Michała Krzymowskiego i Marcina Dzierżanowskiego

FRAGMENTY KSIĄŻKI "SMOLEŃSK. ZAPIS ŚMIERCI"

str. 7. Smoleńsk / 10.04.10 (Ambasador): "Bahr i Wierzchołowski stali ... jakieś 200 metrów od pasa startowego. Mgła była tak gęsta, że ledwo wyławiali z niej sylwetki agentów Federalnej Służby Ochrony., którzy kilkadziesiąt kroków dalej właśnie ładowali się do swoich samochodów. Obaj wsiedli do nagrzanego ambasadorskiego BMW 750. Gaz do dechy.

- Coś się stało? - Wrzasnął Bahr.

- Tupolew przejechał pas - odpowiedział mu jakiś Rosjanin.

str.9. lotnisko Sewiernyj / Katastrofa:"Skoro przejechał pas, to znaczy że jest na brzuchu. Trzeba jak najszybciej wyciągnąć stamtąd ludzi", pomyślał Kwaśniewski i wszedł w głąb lasu.

- Nie, NIE! To tam, - zawrócił go jakiś Rosjanin. Co dziwne, wskazał miejsce, które nie było w lini pasa startowego."

str. 46. Katyń / Jak-40 "Sasin szedł jak zachipnotyzowany. Z zamyślenia wyrwał go nieznajomy starszy mężczyzna - dopadł go w bramie Memoriału. ...  

- Panie ministrze, panie ministrze - dyszał. - To prawda, że Ruscy zestrzelili prezydenta?

Po mszy w Katyniu Sasin, Adam Kwiatkowski i pięciu dziennikarzy, wrócili do Smoleńska. Wsiedli do samolotu i czekali na powrót do kraju. Milczeli, kilka rzędów dalej siedziała stewardesa, była kompletnie rozbita. Piloci trzymali się niewiele lepiej. opowiadali, że tupolew leciał obok pasa. Gdyby przeleciał kilkaset metrów dalej, prawdopodobnie rozbiłby się obok ich Jaka. Albo nawet by w niego trafił. Wyglądali na zestresowanych, chcieli jak najszybciej wystartować."

str. 8. Smoleńsk / Lotnisko: "Jak-40 wylądował na Sewiernym czterdzieści minut wcześńiej, o 7.22. Gdy silniki tupolewa zamilkły, porucznik Artur Wosztyl, porucznik Rafał Kowaleczko i chorąży Remigiusz Muś, z załogi Jaka, siedzieli w kokpicie. W przeciwieństwie do Bahra i Wierzchołowskiego, słyszeli nie tylko ryk silnika, ale też trzy wybuchy, huk i trzask łamiących się drzew. ... - Chyba się rozbili - powiedział Wosztyl. ... Po chwili cała trójka - Wosztyl, Kowaleczko i Muś - była na zewnątrz. W ich stronę szedł mężczyzna w rosyjskim mundurze."

str. 62. Warszawa: "Zalewski, który tak bardzo wzbraniał się przed dzwonieniem do Klicha, w końcu musiał się z nim połączyć. Była 9.25.

- Panie ministrze, chciałem pana poinformować o katastrofienaszego wojskowego statku powietrznego. TU sto pięćdziesiąt cztery, który ...

- Tak, pośpieszył go Klich.

- ... prawdopodobnie rozbił się przed podejściem do lądowania na lotnisku Smoleńsk ... 

- Zapalił się czy nie? - spytał minister. Wyglądało na to, że musiał już z kimś wcześniej rozmawiać na ten temat.

- Z informacji otrzymanych od załogi Jaka wynika, że samolot się rozbił i nie doszło do zapalenia statku powietrznego. ... BOR i jego służby nie mogą tego na razie potwierdzić. Oni otrzymali informacje od policji rosyjskiej."

str. 63 "Centrum Ochrony Rządu, godzina 9.38. 

- Haklo - telefon odebrał dyżurny Tuszyński.

- Kąkolewski raz jeszcze - dyszał głos w słuchawce - Jestem już na miejscu. Sytuacja jest krytyczna. To nie wygląda na awaryjne lądowanie. Samolot jest roztrzaskany. Wygląda, że nikt nie przeżył."

STR. 28 / KACZYŃSKI WSTAWAŁ TEGO DNIA NA RATY

Po raz pierwszy obudził o szóstej. Ze snu wyrwał go telefon od Lecha, który był jeszcze w Pałacu Prezydenckim i szykował się do wyjazdu na Okęcie. ... Drugi telefon był o 8.20. Prezes PiS myślał, że tupolew już wylądował.

- Jesteś już? - spytał.

- Jeszcze nie. Dzwonię z telefonu satelitarnego. Rozmawiałem z lekarzem. Mama czuje się lepiej, więc nie musisz się spieszyć. Prześpij się jescze, bo się rozpadniesz ...- Nagle coś ich rozłączyło.

Jarosław Kaczyński nie był zdziwiony, bo aparat w tupolewie często zrywał połączenia. Nie posłuchał brata i poszedł się szykować. Kiedy się golił, aparat zadzwonił po raz trzeci. "Ocho, wylądowali" pomyślał. W słuchawce odezwał się jednak Radosław Sikorski. ... Na lotnisku w Smoleńsku doszło do tragicznego wypadku. Samolot z prezydentem się rozbił. Można wnioskować, że nikt nie przeżył - wycedził minister."




Аэродром «Смоленск-Северный»

 

SMOLEŃSK / ZDJĘCIA SATELITARNE LOTNISKA* / INTERAKTYWNE (użyj linku)

http://wikimapia.org/#lang=en&lat=54.824327&lon=32.044415&z=16&m=b&search=smolensk%20 

Warto zauważyć: Dotykając myszką na napis 2010 Air Force Tu-154 crash / trochę poniżej zobaczymy oficjalne miejsce katastrofy. Patrząc w lewo od tego miejsca zobaczymy zrekultywowany teren między pasami lotniska. >>> Czy to tam faktycznie upadł tupolew z prezydentem? Możliwe, że właśnie dlatego dokonano rekultywacji tego właśnie terenu.


 

str. 242-243 "Lądowanie Jaka-40: "Wosztyl. ... Był skoncentrowany na karcie podejścia, która mówiła wyraźnie, że decyzję o tym, czy lądować, czy odejść na drugi krąg, trzeba podjąć na wysokości 100 m. Tego się trzymał: od stu metrów lot poziomy i ani metra niżej.

Miał jednak problem z GPS-em, który wyprowadzał mu samolot na lewo. Gdyby postępował zgodnie z jego wskazaniami, to zamiast trafić w pas startowy, lądowałby na trawie. Radiolatarnia z kolei kierowała go na prawo. Wosztyl postanowił więc lecieć wypadkową. Trochę na ślepo, bo widoczność była już marna. Dopiero światła APM-ów, reflektorów na cięarówkach rozstawionych po obu stronach pasa, pozwoliły mu się zorientować, gdzie tak naprawdę jest. ŻEBY TRAFIĆ W ICH BRAMKĘ, MUSIAŁ PORZĄDNIE SKORYGOWAĆ LOT W PRAWO. 

( Podobno, lotniska wojskowe, zwłaszcza u Sowietów,  mają zakłócanie systemu GPS, aby pociski manewrujące nie mogły trafiać dokładnie w instalacje. )

str.243. Polscy piloci (Jaka) mieli sporo szczęścia, bo lecieli zdecydowanie za wysoko. Przyzielili dopiero kilkaset metrów za progiem. Gdyby samolot był cięższy, tak jak np. tupolew, mógłby nie wychamować przed końcem drogi. ...

Po zaparkowaniu polskiego Jakatechnik chorąży Remigiusz Muś wyszedł na płytę lotniska. Nagle kilkadziesiąt metrów obok niego świsnęła potęzna maszyna. To by rosyjski IŁ-76. Leciał już bardzo nisko, trzy-cztery metry nad ziemią, ale w ostatniej chwili poderwał się w górę. (str.247) IŁ tym razem leciał już całkiem obok pasa. Jakieś 200 m. I znów był nisko. 

Skutki "nieudowodnionej katastrofy w Smoleńsku"

str. 62. Warszawa: "Zalewski, który tak bardzo wzbraniał się przed dzwonieniem do Klicha, w końcu musiał się z nim połączyć. Była 9.25.

- Panie ministrze, chciałem pana poinformować o katastrofienaszego wojskowego statku powietrznego. TU sto pięćdziesiąt cztery, który ...

- Tak, pośpieszył go Klich.

- ... prawdopodobnie rozbił się przed podejściem do lądowania na lotnisku Smoleńsk ... 

- Zapalił się czy nie? - spytał minister.

Wyglądało na to, że (minister) musiał już z kimś wcześniej rozmawiać na ten temat. 

- Z informacji otrzymanych od załogi Jaka wynika, że samolot się rozbił i nie doszło do zapalenia statku powietrznego."  -   poinformował ministra wojskowy. O kompletnej defragmentacji tupolewa "na cząstki", nawet nie wspomniał. Później MSZ informował o wyciąganiu ofiar z wnętrza (pokładu) samolotu, którego to wnętrza, JUŻ NIE BYŁO! - "SAMOLOT SIĘ ROZLECIAŁ W MAK". ... lub może, tak nam tylko powiedziano.

<> 

O godzinie 9:34 MSZ podaje / 16 min 50 sek. nagrania Youtube poniżej: Samolot spadł, rozbił się, akcja gaszenia pożaru została zakończona , natomiast w tej chwili ekipy przystępiły do próby wydobycia pasażerów z pokładu samolotu / ... i w tym momencie redaktor szybko przerywa Piotrowi Paszkowskiemu jakby chciał zmienić temat. (???)

 

http://www.youtube.com/watch?v=NXL9PQ0ddJ8

Na powyższym Youtube, warto przeanalizować rozmowy Centrum Operacyjnego MSZ z ministrem Sikorskim. Na samym początku minister pyta: / godz. 8.52 / Czołem, Sikorski. .. Co wiemy o tym wypadku w Smoleńsku? >> Odpowiedzią jest chwila głuchej ciszy i odpowiedź ... "Jeszcze nic nie wiemy Panie ministrze" 

Komentarz: Operator, zamiast zapytać; "Jaki wypadek Panie Ministrze, co się stało?", zapeszył się i odpowiedział, że jescze nic nie wiemy, a to znaczy, że wiedział o jaki wypadek chodzi. Powyższa rozmowa dowodzi, że "Warszawa" wiedziała o katastrofie dużo wcześniej. 

1. Czas: str. 8. "Jak-40 wylądował na Sewiernym czterdzieści minut wcześńiej, o 7.22. 

Łatwo obliczyć, po dodaniu do 7.22 czterdzieści minut, że do katastrofy doszło nie o 8.56, tylko około godziny >>> 8.02, czyli prawie godzinę wcześniej! >>> Trzeba wiedzieć; w Rosji przed 10.04.10 zrobiono "reformę stref czasowych", stąd możliwość przekłamań w ustalaniu faktycznego czasu katastrofy. A czas ma tu znaczenie podstawowe! / W dniu katastrofy różnica w czasie między Polską i Smoleńskiem mogła wynosić nie 2, a 3 godziny. Jeśli nie wzięto tego pod uwagę, to "Smoleńsk" miał 2 + 1 godzinę dodatkowego "zapasu".

http://www.youtube.com/watch?v=CpKLMuG_6fU

 

<>

Poniższy fragment ksiażki wymaga szczególnego omówienia

STR. 28 / "KACZYŃSKI WSTAWAŁ TEGO DNIA NA RATY

Po raz pierwszy obudził o szóstej. Ze snu wyrwał go telefon od Lecha, który był jeszcze w Pałacu Prezydenckim i szykował się do wyjazdu na Okęcie. ... Drugi telefon był o 8.20. Prezes PiS myślał, że tupolew już wylądował.

- Jesteś już? - spytał.

- Jeszcze nie. Dzwonię z telefonu satelitarnego. Rozmawiałem z lekarzem. Mama czuje się lepiej, więc nie musisz się spieszyć. Prześpij się jescze, bo się rozpadniesz ...

- Nagle coś ich rozłączyło."

Nie każdy to zauważył. Od niedawna nasila się "kampania" przypominająca o ostatniej rozmowie Lecha Kaczyńskiego z Jarosławem Kaczyńskim. Powyżej widać to, co o niej wiemy. Pytaniem jest to, czego nie wiemy. Dlaczego? - Wszystko wskazuje, że pomimo tego, że "nagle ich coś rozłączyło" istnieje dalszy ciąg tej rozmowy. Nie wiadomo co w nim jest i co "wnosi nowego" do sprawy "nieudowodnionej katastrofy w Smoleńsku".

Że dalszy ciąg tej rozmowy istnieje świadczy fakt,

że osoby związane z Platformą chcą jej ujawnienia. 

Domyślać się można, że w jakiś sposób, może ona dopomóc Platformie i zazkodzić PiS-owi. / To że ten temat wyciąga się teraz, oraz to, że Platforma "odgrzewa Smoleńsk" przed referendum w Warszwie, świadczy że, wkrótce możemy poznać jej treść. Podejrzewa, że w formie zmanipulowanej. Zanim to się stanie pomyślmy co nowego może wnieść "dalszy ciąg rozmowy braci Kaczyńskich", biorąc pod uwagę omawianą książkę.


POMYŚLMY O TYM CO WIEMY

 

Po raz pierwszy obudził o szóstej. Ze snu wyrwał go telefon od Lecha, który był jeszcze w Pałacu Prezydenckim i szykował się do wyjazdu na Okęcie. ... Drugi telefon był o 8.20. Prezes PiS myślał, że tupolew już wylądował.

- Jesteś już? - spytał.

- Jeszcze nie. Dzwonię z telefonu satelitarnego. Rozmawiałem z lekarzem. Mama czuje się lepiej, więc nie musisz się spieszyć. Prześpij się jescze, bo się rozpadniesz ...

- Nagle coś ich rozłączyło.

Wiemy, że Lech Kaczyński zadzwonił do "J.K" o szóstej, potem o 8.20 / Za drugim razem "J.K" myślał, że Prezydent już wylądował. Okazało się, że nie i rozmowę przerwało. Dlaczego? Możliwe, że zawiodła technika, możliwe też, że ją po prostu przerwano, lub ... rozmowy nic nie przerwało, tylko nie chcą nam powiedzieć, co było dalej. Możliwe też jest, że rozmowę przerwało "w Warszawie", a prezydent, zanim się zorientował dalej mówił do Prezesa PiS (do słuchawki), czego "J.K" już nie słyszał.

Rozmowę miało przerwać gdy Lech Kaczyński mówił: 

Prześpij się jescze, bo się rozpadniesz ... / Co mógł mówić dalej?

Myślę, biorąc pod uwagę omawianą książkęi  pkt.1. Czas: str. 8. "Jak-40 wylądował na Sewiernym czterdzieści minut wcześńiej, o 7.22." / Łatwo obliczyć, po dodaniu do 7.22 czterdzieści minut, że do katastrofy doszło nie o 8.56, tylko około godziny >>> 8.02

... myślę że, jeśli faktycznym czasem "katastrofy / awaryjnego lądowania" w Smoleńsku była godzina 8.02, a nie 8.56  (jak wiemy oficjalnie), to prezydent Lech Kaczyńskich, dalszymi swoimi słowami, mógł chcieć poinformować swojego brata o tym fakcie. 

 

Wyobraźmy sobie taką "rozmowę/monolog" prezydenta, do słuchawki, o 8:20 rano:

"Mama czuje się lepiej, więc nie musisz się spieszyć.  Prześpij się jescze, bo się rozpadniesz ...."Musieliśmy awaryjnie lądować w Smoleńsku. Będziesz miał długi dzień.

<>

Czy to możliwe?  Tak, jeśli doszło do awaryjnego lądowania, lub nie doszło do całkowitej defragmentacji polskiego tupolewa. / Na Youtube niżej wrak tupolewa TU-154M po katastrofie obok lotniska Domodiewo koło Moskwy. Różnicę widać. W 'rosujskiej katastrofie" , Wszyscy z wyjątkiem dwuch osób, przeżyli upadek. Jedna, starsza osoba, zmarła na atak serca.Samolot lądował awaryjnie z powodu awarii wszystkich trzech silników.

<>

Jeśli więc polski tupolew TU-154M, z prezydentem na pokładzie, nie wylądował o 8:56 tylko o 8:02,  powstaje jedno zasadnicze pytanie:Co się działo na lotnisku w Smoleński ( i w Warszawie) , między godziną 8:02 i 8:56 ? Przypomnijmy, rosyjscy policjanci słyszeli strzały. / Pytań jest wiele.

<>

Poniej katastrofa rosyjskiego TU-154 pod Moskwą

 

Kacpro
O mnie Kacpro

"Antypolskie sprzysiężenia" Z pamiętnika generała Zygmunta Berlinga, dowódcy 1 Armii WP / 1943 r. <> "Za plecami Armii walczącej krwawo o wolność i szczęście Ojczyzny, wrogie ręce, w naszym domu wychowane, usiłowały je zakuć w nowe kajdany ... Wróciło wspomnienie sprzed lat. 17 września 1939 roku na ulicy Niemieckiej w Wilnie, zamieszkałej prawie wyłącznie przez burżuazję żydowską, spotkałem o godzinie szóstej rano dwa czołgi radzieckie oblężone przez tłum wiwatujących. Sami Żydzi. Starzy i młodzi, kobiety i dzieci śpiewali i obrzucali czołgi kwiatami - widocznie już wcześniej przygotowanymi na tę okazję. A że to te czołgi, zdławiły ostatni dech wolności na tej ziemi? Niech płacą goje! ... - Nu coo? - Wasze przeszło! Teraz my - powiedział do mnie stary znajomy Żyd. Dziś zrozumiałem, że to był zwiastun. .. <> Stworzono parawan, za którym wybranego narodu elita, w osobach Bermana, Zambrowskiego i (innych) ... ujmowała w swe ręce ster rządów w Państwie. Oni wiedzieli od dawna, jak przystąpić do dzieła. Nie zapomnieli dewizy, że masa to bydło, które musi być jednak prowadzone na dobrym łańcuchu. Pod pokrywą szczerych intencji zwiedli naszą czujność, wykuli ten łańcuch w postaci służby bezpieczeństwa, oraz spreparowanej prokuratury i sądów zdegradowanych do roli narzędzi władzy. Wszystko w imię potrzeb walki z kontrrewolucją. <> Kto chce niech wierzy, że taki był cel żydowskich machinacji. Fakty mówiły, że dla mafii rządzącej, nie ma w Polsce Polaków - są tylko Żydzi i goje! " <> Powyższy cytat zaczerpnięto z książki redaktora Zdzisława Ciesiołkiewicza "Inwazja Upiorów 1944 - 1970 - O wkładzie szowinistów żydowskich do historii współczesnej Polski" <> TĄ KSIĄŻKĘ MUSISZ PRZECZYTAĆ <<<>>> http://netload.in/datei9OwHQtSTBl.htm <<<>>> * UWAGA ! ! ! Aby ściągnąć PDF należy skorzystać z podanego linku, otworzyć stronę "Netload". Po otwarciu zobaczysz dwa zegary. Pod prawym zegarem kliknij na "DAWNLOD FREE", odczekaj 30 sek., przepisz czterocyfrowy numer do okienka, kliknij NEXT, odczekaj 20 sek. Kliknij na pomarańczowy napis "Or click here" i ściągnij PDF.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka