Ernest Skalski Ernest Skalski
53
BLOG

Panie kozak ! A gwałcić ?

Ernest Skalski Ernest Skalski Polityka Obserwuj notkę 27

  Dobre rady wydają się kontrproduktywne; PiS ma szanse właśnie jako zwarta partia mniejszości, a szansą Platformy jest jej ”nijakość”.  To sprawia czas, ale zawsze możliwe są zaskoczenia. 

1. PiS

Pięć z górą milionów głosów w wyborach to ciągle wielki kapitał polityczny. Są to głosy na Kaczyńskiego, a nie na Ujazdowskiego, Zalewskiego, Selina. Ci i inni, odchodząc z partii, nie wezmą ze sobą  znaczącej części elektoratu. Nie stworzą żadnej liczącej się nowej siły. A jeśli przyłączą się do zwycięskiej Platformy, to raczej zaszkodzą swej reputacji. Trzeba było, jak Mężydło, Sikorski, obstawiać tego konia zanim bomba poszła w górę. Aczkolwiek jakaś część propisowskich ”wykształciuchów” może się zniechęcić do partii, która na komendę: ”szlusuj !” ciasno skupia się koło wodza. 

Ale straty byłyby większe - tak uważa Jarosław Kaczyński i zapewne ma rację - gdyby w  partii zaczęły się  poklęskowe rozliczenia i debaty na temat dalszej strategii.  Wierne wojsko może przetrwać porażkę kiedy nadal widzi nad sobą sztandar i ma przekonanie, że dowodzący wie co trzeba robić dalej. Spory czy, nie daj boże, kłótnie w dowództwie budzą strach i zwątpienie. A LPR i Samoobrona nie leżą pod ziemią z osinowymi kołkami w sercach. Ich formy przetrwalnikowe mogą się łacno rozwinąć, jeśli ”mohery” się rozczarują do PiS-u. 

Prawo i Sprawiedliwość można lubić i można nie lubić. Lecz jest to poważna partia, mieszcząca się w spektrum demokracji parlamentarnej. Respektująca w zasadzie jej reguły, nawet je naciągając. A głosy oddane na PiS, dwa lata temu i teraz, wyrażają realnie istniejące poglądy, obawy i fobie znaczącej części społeczeństwa. I lepiej jest gdy znajdują wyraz w cywilizowanej dyskusji i demokratycznych strukturach main stream'u niż ... jakie są LPR i Samoobrona każdy wie. 

Bycie nawet dużą i silną opozycją to mniejsza frajda, ale i mniejsze nerwy niż rządzenie. Ale i taki status daje sporej grupie polityków szanse na wejście do parlamentu, samorządów, spółek skarbu państwa. Jednym słowem; jedwabne życie. Ale te frukta rozdziela po uważaniu el lider. 

2. PO

W 1993 roku Kongres Liberalno-Demokratyczny młodego Tuska nie zebrał 5 procent głosów i nie wszedł to parlamentu. Teraz Platforma Obywatelska niestarego Tuska ma mniej więcej pięćdziesiąt procent poparcia. W jakiejś części dlatego, że społeczeństwo się nieco zliberalizowało, w większym stopniu dlatego, ze partia Tuska się zdeliberalizowała, a w  decydującym stopniu dlatego, że większość głosujących chciała się pozbyć PiS-u i Kaczyńskiego. 

Zgodnie z mądrymi regułami gry zwycięska partia, na fali poparcia, powinna w pierwszym półroczu zrealizować - czy przynajmniej zdecydowanie zapoczątkować - swe podstawowe zamierzenia. Nie oglądając się na stratę poparcia w sondażach. I albo do następnych wyborów dadzą się odczuć pozytywne rezultaty tych reform, albo się przegra wybory, ale wiele tego co zmieniono - zostanie. 

A my widzimy, że Platformie się nie śpieszy. Swe przedwyborcze postulaty, przemilcza, rozwadnia, przeinacza, odkłada. Jest to irytujące dla zwolenników, lecz i dla przeciwników, którzy woleli by atakować PO za czynione zło, a nie za ... jego zaniechanie. ”Panie kozak ! A gwałcić ?”  woła staruszka, w anegdocie z lat pierwszej wojny światowej, do napastnika, który się ogranicza do rabunku. 

Poganiacze Platformy zdają się  nie brać pod uwagę tego, że ona nie rządzi samodzielnie. Dojrzały, odpowiedzialny partner, jakim się miał stać PSL, ma swoje własne interesy i można z nim zawrzeć kompromis, lecz mu nie można dyktować. A każdy kompromis jest dla słabszego sukcesem, dla silniejszego zaś jest ceną do zapłacenia.  A do tego Platforma chce czasem liczyć  na wsparcie lewicy, gdyby miała obalać weto PiS -u, w  postaci weta prezydenta. Częściej jednak musi się dogadywać z PiS-em, za pośrednictwem prezydenta, jeśli chce coś w miarę spokojnie i skutecznie przeprowadzić. Głównie w polityce zagranicznej. 

Zapewne więc stratedzy PO doszli do wniosku, że podejmowanie zdecydowanych reform okaże się mało skuteczne, zantagonizuje natomiast siły społeczne i polityczne. A to już robił PiS i większość wyborców ma tego dosyć.   

3. Consecutio temporis 

Jakoś nam zeszło, a  tu już tylko niewiele ponad połowa populacji ( dokładnie  52,4 procent w 2006 roku) ma 35 i więcej lat, czyli mniej więcej świadomie pamięta PRL. W wyborach 2010 czy 2011 roku będzie nas jeszcze mniej. 

W wielu rodzinach kultywuje się pamięć - bardzo  różną - o tej formacji, ale większość ludzi, nawet tych w średnim wieku została już ukształtowana w warunkach demokracji parlamentarnej i gospodarki rynkowej. A za 3 - 4 lata, większość najmłodszych nie bardzo będzie sobie wyobrażała Polskę inną niż otwartą na Europę i świat.

Większości wyborców chyba już teraz nie obchodzi, a napewno nie będzie obchodziło za kilka lat, kto stał gdzie stało ZOMO, a kto sypiał na styropianie, co przehandlowano w Magdalence, kto się na czym uwłaszczył. Nawet szwindle III RP trudno będzie rozliczać, gdyż dzięki kaczystowskiej rewolucji zrobił się bajzel w numeracji i nazewnictwie. A przy pomocy tych rozliczeń PiS mobilizował i ukierunkowywał poparcie swego elektoratu. 

Jarosław Kaczyński udowodnił już, że jest w stanie szybko i elastycznie się przeobrażać, zmieniać, hasła i sojuszników. Był, z delegacji Wałęsy, głównym monterem III RP, był głównym promotorem jego zwycięstwa w wyborach prezydenckich i wkrótce jego nieprzejednanym wrogiem. Tworzył Porozumienie  Centrum, mające być nowoczesną ”amerykańską” partią, a do władzy doszedł na czele partii będącej całkowitym zaprzeczeniem PC. Zachowując przy sobie kadrę PC. Przed wyborami w 2005 roku, gdy mu nagle zabrakło Cimoszewicza, błyskawicznie przerzucił się z antykomunizmu na antyliberalizm. Teraz też pewnie by coś wymyślił, gdyby jego wielkie zwycięstwo w 2005 roku nie uczyniło go zakładnikiem własnego elektoratu. 

A Tusk, podobnie jak Kaczyński, musi wkalkulować niezadowolenie części swych zwolenników, którzy wiedzą ile jest do zrobienia. Na razie ci ludzie nie maja dokąd odejść, ani na kogo przerzucić poparcia. Utrzymująca się zadziwiająco długo wysoka popularność PO i Tuska, budzi nieśmiałe nadzieje, że może wystarczy być anty-pisem, by wygrać kolejne wybory. By Tusk został prezydentem a Platforma zdobyła bezwzględna większość. I wtedy może szybko zdecydowanie zrobić to co obiecała w mijającym roku. 

A do tego dochodzi świadomość, że jeśli w obozie anty-pisu dojdzie do rozłamu i zawieruszeń, to przecież PiS, wokół swego lidera, zostaje zwarty i gotowy i czeka.      

”...Skalski to mistrz syntezy ”sprzedawanej”... atrakcyjnie” (Stefan Kisielewski)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka