Noc niespokojna.
Około 3 najadłem się truskawek.
Budzę się o 4:45.
Przed chwilą spadłem na samo dno jawy.
Jeszcze kilka minut temu opuszczałem się po dość solidnie wyglądającej linie..
3 piętro,
2 piętro,
półpiętro..
Na plecach wypakowany, zielony wojskowy plecak. Przed chwilą pakowaliśmy go na górze, bardzo powoli. Rzecz po rzeczy, jakiś prowiant, jakaś broń, coś się wysypywało, wkładaliśmy powtórnie.
Przed chwilą jeszcze szeleściła krynoliną, szelest.
Ta świadomość senna czasem tak szybka, czasem wolna, wolna, mulasta, brocząca, szeleści, przechadza się, biegnie a później jakby nogi wrastały w beton.
Jak pisał William James (lecz właśnie we śnie bardziej!):
Jak w życiu ptaka pojawia się tu na zmianę lot i odpoczynek na gałęzi. Znajduje to odzwierciedlenie w rytmie języka, gdzie każda myśl jest wyrażona w zdaniu, a zdanie zakończone kropką. W miejscach odpoczynku pojawiają się zwykle pewnego rodzaju wyobrażenia zmysłowe, których cechą szczególną jest to, że mogą utrzymywać się w umyśle przez nieokreślony czas i być kontemplowane w niezmienionej postaci (…).
- Słuchaj Basiu, słuchaj, słuchaj…całuję ją w pąsowe usta
Trwa to wieczność i nie mogę się oderwać, trwa to sekundę, w połowie której jestem już daleko.
Ktoś strzela, dosięgam gruntu, uciekam w śnieg, uciekam w białą Polskę.
Za plecami krzyki (po niemiecku?)
I znów, ktoś się dobija, jakieś ulotki fruwają (??), nie – tym razem szable, tak, na zewnątrz, ale z balkonu (wielki jakiś balkon – weranda, zadaszony, zaszklony) trzeba wygonić najpierw zaspanych (ale wyglądali i wrogo) aliantów (brązowy mundur? Montgomery? gdzie jest Patton? Ale dlaczego Monty?). Przeszkadzają jakoś. Pakowanie plecaka (wora na plecy? wora na ciało?).
- Słuchaj Basiu, słuchaj, słuchaj…całuję ją w pąsowe usta
Trwa to wieczność i nie mogę się oderwać, trwa to sekundę, w połowie której jestem już daleko. Chyba mnie trafili albo cięli.
O wciórności. Statki inwazyjne. Wszędzie. Całe niebo zasrane. Zasadniczo nie jest dobrze. Do drzwi dobija się jakaś banda Golarzy Filipów. Plecak, laser.
- Słuchaj Basiu, słuchaj, słuchaj…całuję ją w pąsowe usta
Trwa to wieczność.
P.s. Nie znam żadnej Basi