newdem newdem
170
BLOG

Pewne rodzaje (auto) ironii

newdem newdem Kultura Obserwuj notkę 0

Mam na swym punkie bzkia, ma bzika, mam bzika...lala.
Homogenizacja (tribute to Karol Godek).

No cóż, Duchampa to ze mnie nie będzie. Maglina trwa. Trzeba przykryć notkę poprzednią.

ACHTUNG: Niestety blog ten aż do Bożego Narodzenia będzie niskich lotów.

Komentowanie poprzedniej notki byłby dużym nietaktem, dlatego jestem zbudowany faktem, że takowych komentarzy nie było.

A teraz konkurs. Dlaczego tekst poniżej jest pseudo - tekstem?

Po drugie: Kiedy powstał?

Po trzecie: Dlaczego powstał?

Komentarze wygrywające będą nagrodzone, choć już po Mikołaju (nie Mikołajkach..na Boga), ale zawsze przed Gwiazdką.


 

Punktem wyjścia naszej potencjalności jest ironiczny idealizm i ironiczny idealista.
Idealistyczna ironia akceptująca przygodność, w której każdy jest zanurzony to stawianie czoła własnej przyrodzonej esencji, w swoisty jednak sposób, inny chociażby niż liberalna ironistka.

„Ironiczny idealista wcale nie odrzuca metafizyki, w stopniu skrajnym jednak ją     interpersonifikuje. Odbicie jego twarzy jest odbiciem transcendencji ulepionej z piekącej i doskwierającej gliny. Znienawidzonej twarzy, najchętniej odrzuconej w   geście rozbicia lustra. Boi się jednak krwi, tak swojej, jak innych”

(Prolegomena do idealizmu ironicznego czyli odchodząc od prawdy, dochodząc do   siebie, rękopis)

 

    Arcybiskup Józef Życiński pisze o „epistemologicznym rozwichrzeniu” a’ la Rorty: „Istota ich podejścia wyraża się w tym, iż na miejsce epistemologicznego pojęcia prawdy wprowadzają socjologiczne pojęcie konsensu. Zamiast obiektywnej prawdy otrzymujemy niewymuszone porozumienie”. Arystoteles w Etyce Nikomachejskiej stwierdził natomiast: „Co do pojęć piękna i sprawiedliwości panuje tak daleko idąca rozbieżność i niestałość zdań, że pojawił się nawet pogląd, że istnienie swe zawdzięczają one tylko umowie, a nie przyrodzie rzeczy”.

    W ironicznym idealizmie istnieje coś takiego jak swoisty konsens, natury socjologicznej, wymuszony jednak poszukiwaniem i zagospodarowywaniem swojej idei właśnie, tak żeby racjonalnie rzecz biorąc, a ujmują dosadnie, dało się żyć.

    Słusznie zauważa jednak Życiński, że nie zawsze motywem działania musi być pragmatyczny konsens, równie dobrze może nim nonsens, zwykła przekora, emocjonalna negacja czy pseudorewolucyjny slogan.

    Jan Paweł II w encyklice „Fides et ratio” pisząc:” Nie wyzbywać się tęsknoty za prawdą ostateczną, z pasją jej poszukiwać i śmiało odkrywać nowe szlaki. To wiara przynagla rozum, aby przekraczał wszelkie bariery izolacji” nawiązuje do fides quaerens intellectum  w wymiarze heroiczno - racjonalnym. Pamiętajmy jednak, że ironiczność nie jest pobudzana poszukiwaniem, mimo tego, iż najbliższe jest jej „pozostawanie w drodze”. Nie jest celem ani punktem wyjścia.

    Tęsknota do „prawdziwego znaczenia” jest w istocie próbą wyrwania się z sytuacji duchowej - wewnętrznego ironisty, którego jednak zobaczyć można jedynie ze swojego własnego „na zewnątrz” a zwalczyć jedynie u początku lub końca.

    Zauważenie w sobie ironicznego idealisty prowadzi do stanu, który można by określić heroicznym relatywizmem, relatywizmem przepełniającym odpowiedzialnością i nawet z igraszek czyniącym zabawę w pogrzeb. To co stwierdził kiedyś Jean Baudrillard (m.in. tego myśliciela wziął sobie na ostrze drwiny Alan Sokal w „Modnych bzdurach”, pamflecie na postmodernistycznych intelektualistów, żonglujących pojęciami nauk ścisłych): „teoria nie ma absolutnie żadnego odniesienia do czegokolwiek. (…) Sekretem teorii jest to, że prawda nie istnieje. (…) Jedyna rzecz, jaką można robić, to grać przy pomocy pewnego rodzaju prowokacyjnej logiki” jest niejako zlanym w jedno funkcjonalnym (sic!) zaprzeczeniem i zarazem potwierdzeniem teorii tworzonych przez ironicznego idealistę. Nie znaczy to, iż nie przyzna on, że „żyje dopóki żyją jego fikcje”.

    Ten swoisty stan bycia w przeciwieństwie jest zanurzony w metaforze jedni: rewolucji i reakcji. Idealizm ironiczny może ponieść transparenty na barykady, jednocześnie jednak będzie rozpylał wśród demonstrantów gaz łzawiący. Rozdwojonemu indywiduum, w jednej chwili rzucającemu kamień i dmącemu w gwizdek policmajstra, jawi się finalna (a finalistycznie przewrotna) konieczność. Blisko i trafnie dał jej wyraz Emil Cioran: „Trzeba żyć mimo doświadczenia bólu i rozpaczy z gorzką świadomością tego, że wszystko, co człowiek robi, tak się właśnie kończy. Ostatecznym paraliżem. Na tym polega człowieczeństwo, tragizm historii. Wszystko, co człowiek przedsiębierze, kończy się przeciwieństwem tego, co sobie umyślił. Wszelka historia ma sens ironiczny. I nastąpi taki moment, że człowiek urzeczywistni dokładne przeciwieństwo wszystkiego, czego pragnął. Zobaczy to aż nadto wyraźnie"
    Etyczny wymiar ironicznego idealizmu dokonuje się w tej kierkegaardowskiej szczelinie - rozpadlinie pomiędzy odrzuceniem siebie a potencjalnością bez perspektywy jej osiągnięcia. W rozpadlinie tej jest miejsce dla masochizmu samoświadomości ale i dla sadyzmu poczucia sprawiedliwości.

    Pewne charakterystyczne cechy naturalne ironicznego idealizmu ujął jako przeciwstawne i wykluczające się (owe „w-sobie” i „dla - siebie”, przy czym w naszym przypadku i to pierwsze jest, rzecz jasna, fikcją) Richard Rorty, pisząc w 1999 roku: „Baier i Dewey argumentują, ze należy porzucić pojecie osoby zimnej, egoistycznej, kalkulującej, psychopatycznej. Gdybyśmy byli naprawdę tacy, to pytanie: "Dlaczego winienem postępować moralnie?" - nigdy nie znalazłoby odpowiedzi. Jedynie jeśli masochistycznie ujrzymy siebie w ten sposób to tylko wtedy poczujemy potrzebę ukarania siebie lękiem przed świętymi przykazaniami, lub przed Kantowskim trybunałem czystego praktycznego rozumu. Ale jeśli pójdziemy za rada pragmatystów, aby postrzegać świat w relacjach jego składowych, to łatwo nam będzie zauważyć błąd, o którym Dewey pisał jako przełożenie prawdziwego faktu działania w-sobie na fikcje działania zawsze dla-siebie…”.

     Jeśli chodzi o Johna Dewey’a to wyodrębnił on, dość oczywiste (i nie różniące się zbytnio od ogólno przyjętej metodologii naukowej), etapy myślenia prowadzące do rozwiązania problemu: 1) odczucie trudności; 2) określenie trudności - sformułowanie problemu; 3) szukanie rozwiązań - formułowanie hipotez; 4) wyprowadzenie drogą rozumowania wniosków z rozwiązań - logiczna weryfikacja hipotez; 5) dalsze obserwacje prowadzące do przyjęcia lub odrzucenia hipotezy - empiryczna weryfikacja hipotezy.

Etapy te układają się w sposób naturalny w formę konsekwentnej drabiny -           z każdego następnego szczebla ogarniamy wzrokiem więcej. Wydaje się, że ironicznemu idealiście, zmuszonemu przez racjonalność do wstępowania na takową drabinę już po pierwszych szczeblu obsuwa się noga. Trudności przeplatają się z obserwacją, stawianiem hipotez i ich weryfikacją, a doświadczenie prowadzi zarówno w kierunku potwierdzenia jak i kwestionowania. Eksplanacja i predykacja jest pomieszana.

    Poszukiwanie i zdiagnozowanie stanu ironicznego w sposób naturalny rozpoczyna się od tendencji odśrodkowej - kwestionowanie skierowane jest na innych ludzi, wpierw skupia się na ich indywidualnym a później generalnym, rodzajowym zepsuciu, by w następnym etapie zwrócić się do wewnątrz - dostrzegając z całą mocą swoją własną trwała, niezmienną i śmiertelną winę.

Wektor weryfikacji jest skierowany wstecz, ślepy na dopiero mające nadejść finały i niezdolny do przyniesienie jakiejkolwiek „pewności”.

Bywa, że ironiczny idealista ucieka w ciągłe zmiany warunków wyjściowych, bojąc się ostatecznego ziszczenia nieuchronnej niepewności, leżącej u krańca weryfikacji każdego z zapoczątkowanych stanów. Te rozpaczliwe żabie skoki - stawiają go zawsze w pozycji „pomiędzy”.

Niezweryfikowana finalnie obawa walczy z pełnym obaw przywiązaniem.

    Prawdziwym piekłem ironicznego idealisty jest jednak wieczna nostalgia nie za nieosiągniętym finałem, ale za porzucanymi źródłami.
 
newdem
O mnie newdem

Od tyłu czytaj "PLEOROMA". Roma ---> Amor ---> Miłość Pleo ---- Powszechna 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura