Zastanawiam się z czego wypływa postawa: "prawo powinno być surowe nawet jeżeli jest całkowicie nieskuteczne i narusza podstawowe prawo człowieka do wolności i decydowania o samym sobie". Czy mamy prawo zabierać ludziom słabszym (bo uzależnionym) podstawowe prawa takie jak wolność w imię "większego dobra", mimo że nie czynią oni innym żadnej krzywdy i nie naruszają porządku społecznego? Nawet jeżeli jest to polityka całkowicie nieskuteczna? Czy wartości humanistyczne, które nakazują pomagać ludziom słabszym, uzależnionym i minimalizować szkody powstające na skutek stosowania narkotyków zostały już całkowicie zatracone? Pomóżcie mi rozwikłać tą zagadkę, bo przyznaję że nie rozumiem stanowiska niektórych ugrupowań politycznych w tej sprawie.