Takie pytanie przyszło mi do głowy. Jest to bardzo proste. Rząd korzysta z określonych adresów IP, które właściciele serwisów mogą zablokować. W ten sposób serwisy, jeden po drugim, przestaną być dostępne dla posłów i pracowników administracji, którzy łączą się z internetem z miejsca pracy. Wymaga to dopisania kilku linijek kodu do ustawień serwera. Oprócz tego akcja wymaga koordynacji na szerszą skalę. Jednak nic nie jest niemożliwe. Blackout serwisów dla wszystkich użytkowników oznacza duże straty dla ich właścicieli. Jednak wyłączenie ich dla pracowników rządu nie powinno przynieść zauważalnych strat. Pomysł jednak jest kontrowersyjny bo może jeszcze pogłębić rozdźwięk pomiędzy rządem a obywatelami. Co o tym myślicie?