Niezmiernie ciekawą uwagę zapisał był w czasach swego uczestnictwa w wielkiej wojnie 1914-18 Henryk Elzenberg. W ogóle w Kłopocie z istnieniem jest cały ciąg bardzo ciekawych uwag z czasów tej wojny, ale jedna jest szczególna.
Książka jest pisana na aforystyczną modłę, taką niczeańsko-brzozowską - i wspomniana uwaga jest opatrzona "wywoływaczem":
N o w a i d e a p o l s k a.
Pewną ramą, a i źródłem tej idei jest uzasadnione chyba przekonanie Elzenberga, że nie będzie miał nic do powiedzenia w Europie ten, kto w tej wojnie udziału nie bierze. Udział Polski czy raczej Polaków był zaś od samego początku bardzo szczególny, nawet niezwykły. Były u nas jakby dwa stronnictwa - obydwa w sojuszach z w r o g a m i (podkreśla Elzenberg). Udział w wojnie oznaczał dla Polaka walkę bratobójczą, co najdosadniej wyraził poeta Słoński:
A gdy mnie z dala ujrzysz,
od razu bierz na cel
I do polskiego serca
moskiewską kulą strzel.
Zdaniem Elzenberga, ta szczególna forma udziału w wojnie, z której miała wyłonić się zupełnie odmieniona Europa, skutkowała, w przypadku obserwowanych przez niego kolegów, ironią, dystansem do siebie i świata - zupełnie nie było w nich nacjonalistycznego zacietrzewienia. W tym ostatnim widział Elzenberg wielkie zagrożenie dla przyszłej Europy i jej kultury - w Polsce dostrzegał możliwość zostania wręcz "ratownikiem" Europy. W przeciwieństwie do Szwajcarii - która, choć też rozdarta, udziału w wojnie nie wzięła.
Bardzo mnie ta uwaga zaciekawiła w kontekście tej "gombrowiczowskiej" duszy polskiej, tego rozdarcia charakteryzującego polską kulturą międzywojnia, jakże silną i bujną w porównaniu z dzisiejszą. Czy nie była ona ostatecznie efektem tego wojennego doświadczenia, tego uformowania, które rejestrował swym umysłem i duchem Elzenberg? Pytanie jest otwarte.
Ciekawe są też uwagi o stosunku Polaków do poszczególnych armii okupantów (Elzenberg był Legionistą): do Rosjan odczuwali rodzaj sentymentu, nawet słowo "Moskal" nie było w ich ustach obelgą, pobrzmiewało raczej dobrotliwością; dla Austriaków była wyłącznie ironia - a dla Niemców: podziw, lęk i nienawiść.
Będę wracał do książki życia Elzenberga, bo naprawdę warto. Nie chciałbym "żerować" na cudzej myśli produkując łatwe notki - chodzi raczej o spostrzeżenia na marginesie lektury, a w jakimś sensie także o przypomnienie tego wybitnego człowieka i tak rzadkiej urody książki. Jest ona zrobiona z materiału niepodobnego do innych - w duchu jakby XIX-wieczna, staroświecka - w treści zaś, dla mnie, to często "ostatni krzyk".
"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura