Wątek "faszystowski", trochę ku memu zaskoczeniu, zdominował moją opowiastkę o życiu Eliadego. Tu zechcę zanotować kilka lżejszych uwag i anegdot, spośród tego co mi się szczególnie wybiło podczas lektury tej wspaniałej cegły rumuńskiego historyka (napisanej jednak po francusku).
Wspominałem o profesorze Nae Ionescu - i z pewnością warto nieco przybliżyć tę postać, która odcisnęła tak wielkie piętno na całej generacji rumuńskich intelektualistów, z Eliadem i Cioramen na czele. Ten niepoprawny antyliberał, jak go określił Tzurcanu, z nieodłącznym motylkiem w klapie, nie był bynajmniej człowiekiem diabelskim, kimś w rodzaju rumuńskiego doktora Goebbelsa. Był jednak człowiekiem niesłychanie ambitnym - i obdarzonym wielką charyzmą. Publiczność słuchała jego wykładów w stanie bliskim hipnozy; studenci pchali się drzwiami i oknami - nie tylko "rodzimi", z uniwerku bukaresztańskiego, ale i z politechniki czy akademii medycznej. Podobno prezentował coś w rodzaju na wpół improwizowanych dociekań, atakujących problemy podstawowe - nie ujawniając przy tym źródeł i odnośników; mógł w tym przypominać Wittgensteina, jednak nic, co napisał bądź miał napisać, nie mogło się równać z jego "występami". Jeden z jego sławnych studentów, bodaj i Cioran zanotował, że tego, czy Profesor jest wielkim filozofem dowie się w przyszłości - ale już dziś wie, że jest on wielkim artystą.
Profesor był, jak już wspomnieliśmy, niepoprawnym antyliberałem - i głosicielem idei "państwa organicznego". Szansy na zrealizowanie swej wizji politycznej upatrywał zrazu we współpracy z królem Rumunii, Michałem. Gdy jednak spadł w szeregach jego doradców i zauszników gdzieś do trzeciej ligi - zapałał wielką żądzą zemsty! Może i zabrzmi to niesamowicie, ale najwyraźniej ten właśnie motyw osobisty - pragnienie zemsty, wymierzenia najwyższej możliwej kary królowi Michałowi - odegrał główną rolę w poparciu, jakiego Profesor udzielił ruchowi legionowemu i Codreanu - a zatem i w przeciągnięciu na tę stronę całego "pokolenia", grupy najzdolniejszych studentów, późniejszych Wielkich Rumunów, którzy zmienili Europę (wyjątkiem był, o czym wspomniałem, Ionesco).
Król był jednak twardym graczem - gdy Legion i Codreanu umocnili swą pozycję i błysnęli w wyborach powszechnych, dokonał czegoś w rodzaju rojalistycznego zamachu stanu. Legionową wierchuszkę internował, spotkało to także Eliadego, który jednak ze względu na koneksje szybko się z tego wyplątał. A sytuacja była poważna - wkrótce zabito Codreanu oraz tych członków Legionu, którzy brali udział w brutalnych zamachach i egzekucjach (zabili szefa policji oraz byłego legionistę, który ośmielił się odejsć - podziurawili go kulami jak sito, człowieka leżącego w szpitalu!). Eliade pisał potem przez wiele lat, a może i dziesięcioleci, o "tragedii" i "ofierze" Legionistów.
Nae Ionescu zasłynął także skandalizującą przedmową do powieści jednego ze swych studentów, Michaila Sebastiana (nazwisko przybrane - ten przyjaciel Eliadego był z pochodzenia Żydem, pragnącym być równocześnie Rumunem). Padły w nim niezwykłe słowa: skoro naród żydowski cierpi, to znaczy, że Bóg tego chce.
W ogóle faszyzm rumuński był zjawiskiem barwnym i złożonym - jak pisze jego historyk, łączył on elementy protofaszystowskie z faszyzmem właściwym, a ponadto zawierał element żarliwej, mistycyzującej religijności z nocnymi czuwaniami, zbiorowym śpiewem itp. W początkowym okresie członkowie Legionu nosili rumuńskie stroje ludowe. Codreanu zajeżdżał konno w takim stroju na główny plac we wsi i wygłaszał płomienną przemowę - po czym znikał, jak "posłaniec nieba".
No, ale znów się nam tu robi opowieść o faszyzmie. No to dla odmiany wspomnę o czymś, co mnie bardzo ucieszyło - otóż za swój wzór i ideał uważał Eliade Thomasa Edwarda Lawrence'a, intelektualistę i przywódcę w jednej osobie. Był on dla Eliadego ucieleśnieniem ideału intelektualisty - człowieka, który zrozumiał, w jakim kierunku zmierza świat, wyczuł ciemne nurty historii, które całkowicie go przeobrażą - i pożeglował po ich falach, jako współarchitekt arabskiego odrodzenia. Nie zaskoczyła mnie ta admiracja dla wielkiego Anglika - podobnie, jak w przypadku Simone Weil.
"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura