kaminskainen kaminskainen
93
BLOG

Złośliwie o "Red Hotach"

kaminskainen kaminskainen Kultura Obserwuj notkę 0

Idąc dziś rano po mieście usłyszałem dobywające się zza uchylonej szyby czyjegoś samochodu okropne wycie pewnego gwiazdora rocka, mianowicie Antoniego Kiedisa z Red Hot Chilli Peppers. Jako dzieciak (no, licealista) bardzo ten zespół lubiłem, jednak z czasem i z osłuchaniem oddzieliłem ziarno od plew - i co do RHCP zgodziłem się ostatecznie z miażdżącą opinią pana Celińskiego, zdecydowanie najlepszego publicysty pisującego do starego Tylko Rocka: że zespół ten zdobył wszechświatową sławę domalowując do istniejących, klasycznych obrazów wąsy i brody, dodatkowo jeszcze opryskując je pomarańczową, fosforyzującą farbą w sprayu. Wspaniała metoda! W sam raz, by podbić listy przebojów i serca przeciętnych fanów rocka z przypadku. Bo rock właściwy, ten najambitniejszy, stał się sztuką co najmniej półszlachetną, sięgając czasem nawet prawdziwych wyżyn artyzmu (weźmy za przykład album X-My Heart Petera Hammilla) - i trafia do ludzi poszukujących takich już bardziej wyszukanych wrażeń i treści, w jakiś sposób wyrobionych. RHCP zaś gra na zamówienie ludzi, którzy fanami rocka zostali przy okazji śledzenia list przebojów. To dwa światy nie mające żadnej styczności.

Za bycie czymś takim jest oczywiście straszliwa kara - kara bycia czymś właśnie takim. Pytanie, czy, dla przykładu, dureń, cham i obsesyjny zazdrośnik odczuwa straszliwość tej kary, która zawiera się w byciu takim osobnikiem? Bez wątpienia jego życie jest nieznośnie zubożone, pełne duchoty, odoru, wściekłości i wrzasku - ale on sam może być z siebie jak najbardziej zadowolony! Oczywiście można to uważać za przedłużenie kary - to samozadowolenie i nieogarnianie własnej podłości i małości. Ale to dalej nie jest odczuta kara. Karę, jak cios padający jak grom z jasnego nieba, osobnik taki może odczuć jedynie w jakimś spektakularnym akcie upokorzenia jego osoby - będącego bezpośrednim skutkiem jego chamstwa i durnoty.

Analogia jest dość drastyczna, ale wyszło mi tak trochę przypadkiem; zestawienie "postawy twórczej" zespołu RHCP z tak paskudną sprawą nie ma niczego sugerować ani naprowadzać na żaden trop. Chodzi wyłącznie o analogię - o wskazanie własnej dynamiki konstruktu kary zawartej w czynie albo w byciu tym czy tamtym. Ot, takie rozważania etyczne.

Zespół RHCP doczekał się otóż takiego dnia sądu i upokorzenia. Na skutek jakiegoś galimatiasu wyszło, że mają zagrać jako support (!) dla zespołu Mr Bungle (!). Mr Bungle to znany, wariacko-pokręcony projekt sławionego już na mym blogu Mike Pattona, szczególnie szeroko znanego jako wokalista reaktywowanej ostatnio supergrupy Faith No More. W dziedzinie inwencji twórczej i energetycznego szaleństwa Mr Bungle jest w innym wszechświecie, niż RHCP - nasi "gwiazdorzy" są moim zdaniem za słabi na taki support, publiczność czekająca na Mr Bungle ziewałaby z nudów. Jako też unieśli się honorem i odmówili dania koncertu na takich warunkach, unikając chłodnego przyjęcia i być może blamażu. Reakcja szaleńców Pattona była stosowna: aby zrekompensować "zawiedzionej publiczności" brak tak wyczekiwanego występu "gwiazd" - sami zagrali cały zestaw hitów RHCP, oczywiście gustownie rozebrani, przyozdobieni w kabelki i żarówki itp. (aby parodia była pełna - sparodiowali także sceniczny małpi cyrk RHCP). Zagrali wszystko z głowy, z dezynwolturą, w stylu popularnego dziś masakrującego karaoke, strojąc przy tym nalezyte, glupie miny, solennie pląsając itd. itp. Widziałem nagranie z tych szyderczych egzorcyzmów - strasznie mi się podobało. Straszną bronią jest szyderstwo, oczywiście w rękach kogoś kto ma pojęcie, czym ono jest.

"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura