W poprzedniej notce rzucam na myśl Elzenberga pewne światło, ale też nie wyjawiam na dobrą sprawę, czym "ostatecznie" jest ta tępość - i czemuż to właśnie ona jest niezbędna. Rzecz nie jest prosta, podobnie jak z powiedzeniem wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma: niby proste, a wcale nie proste i właściwie, to temat na książkę!
Czymże więc będzie owa, nikła choćby, tępość noża? Spróbujmy może najpierw powiedzieć, czym jest ów stan "ostrości absolutnej" naszego noża-umysłu. To stan całkowitej przejrzystości, władności i, last but not least, ciętości umysłu: nic się przed nim nie ostanie, wszystko staje w klarownym, ostrym świetle, gotowe do posiekania. I właśnie tu powinien się włączyć nasz prywatny, filozoficzny alarm: jak nam się absolutnie wszystko w rozumowaniach zgadza i spasowuje, to z całą pewnością wykręciliśmy się od rzeczywistości... Bo skoro rzeczywistość nie jest racjonalna, to jest jak liczba niewymierna, która zawsze zostawia resztę przy dzieleniu: to, co gdziesik nie pasuje.
Myśleć do końca racjonalnie, to właśnie stwierdzić istnienie tej reszty, tego co irracjonalne, na sposób racjonalny; to rozum musi ją uznać. W innym miejscu Elzenberg cytuje Jaspersa: rozumem właśnie dostrzegam w sprzeczności i paradoksie to, co tylko w tej postaci da się przekazać.
Ostatecznie więc owa doza tępości tkwiłaby w naszej zgodzie na to, co pozarozumowe i nawet antyrozumowe. Pogodzenie się z faktem, że wszystkiego rozum nie tnie. I jeśli o to ździebko naszego noża nie stępimy (czy raczej: wstrzymamy się z wyostrzaniem ratiow tym właśnie miejscu), będziemy już tylko powietrze krajać...
"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura