kaminskainen kaminskainen
406
BLOG

Niech żyje Furrer! Beat Furrer... (uzupełnione o 13:15)

kaminskainen kaminskainen Kultura Obserwuj notkę 2

Po Oldze Neuwirth zabrałem się za słuchanie kolejnej młodszej nieco gwiazdy zachodniej współczechy - mianowicie Beata Furrera, takiego niebieskiego albumu z Kairosa (swoją drogą, gdyby nie oryginalna i ekskluzywna forma wydawnicza - twarda, zafoliowana matowo oprawa i ten czarny, kartonowy insert, czy jak to nazwać - ich wydawnictwa wcale by nie były tak śliczne; same projekty okadek są stonowane i dość przeciętne, ale też nie mają być wystrzałowe; wydawnictwa Kairos mają przemawiać jako całość i jako "rzecz", a nie tylko poprzez grafikę - i udaje im się to). Oczywiście, że to i owo Furrera już słyszałem, ale taka płyta monograficzna to okazja do zbudowania jakiejś bardziej "ukorzenionej" opinii o kompozytorze. A na płycie mamy odlot od pierwszych sekund!

Mianowicie, gdyby ktoś chciał wiedzieć, czym jest muzyka współczesna dzisiaj, ale naprawdę dzisiaj- puściłbym mu Furrera, właśnie Nuunna dwa fortepiany i zespół - bo ten kawałek płytę otwiera. Jaki trzeba mieć sprawny umysł, by taką muzykę pisać! Nie wiem, czy znalazłby się ktoś, kto by tę muzykę odebrał jako chaos - choć zapewne, zapewne... Ja sobie tego nie wyobrażam, ale ja mam już zupełnie przekrzywione widzenie tych spraw, bardzo, bardzo odległe od przysłowiowego "człowieka z autobusu" - jestem więc niemiarodajny. Wielopiętrowy, totalny strukturalizm tej muzyki jest po prostu widoczny na przestrzał i nie do pomylenia z chaosem; jest to złożoność absolutna, każdy parametr muzycznej przestrzeni i czasu jest drobiazgowo i na żywo, na bieżąco niuansowany; każda sekunda tej muzyki jest złożoną strukturą, wiązką rytmów, barw, przebiegów czasowych i harmonicznych, przepływów komórek i struktur dźwiękowych w jakimś niebywałym tańcu wyobraźni. No właśnie, tańcu - bo to niby mózgowe, ale jakże piękne, ulotne i uduchowione! Cudowna muzyka, jak migoczące odblaski na wodzie o wschodzie słońca. Organicznie złożone i naturalne piękno. Ta muzyka po prostu jednym swym tchnieniem ogarnia i podbija słuchacza. A przy tym od razu rozpoznałem tę złożoność i giętkość - Furrer jest rozpoznawalny od pierwszych dźwięków. To jest, proszę Państwa, przodujący kandydat na giganta mzuyki naszych czasów - ale giganci to ci, co górują nad resztą z perspektywy lat kilkudziesięciu, więc na razie to tylko gadanie.

A jeszcze się o nim mówi, że z każdą nową partyturą umacnia swoją pozycję - a także, że jest mistrzem współczesnej opery. Nieźle, nieprawdaż? A ja już wiem, jakie płyty trzeba sprowadzać z Zachodu - Furrera oczywiście. Trzeba sprowadzać, bo u nas tj. na wschód od Odry niczego porównywalnego się na razie nie pisze... No ale muzyka Furrera to naprawdę przykład przodującego osiągnięcia artystycznego naszych czasów; nasza muzyka współczesna w ostatnich dziesięcioleciach raczej z trudem i boleściami do tej ligi nawiązuje.

***

Swoją drogą, muzyka Furrera zainspirowała mnie do głębszych rozmyślań nad cieńką granicą pomiędzy złożonością a chaosem. Bo to, co nazywamy chaosem (np. pewne zjawiska przyrody) nie jest nim w tym potocznym rozumieniu - ma głębszą strukturę, tj. pewną regularność; cokolwiek nazwiemy "chaotycznym" - niech to będzie kotłująca się woda za jazem - jest podporządkowane pewnym regułom, które nadają zjawisku pewną regularność; jednak istnieje granica uchwytności i przyswajalności tego, co złozone: po jej przekroczeniu zaczynamy postrzegać chaos, bo zbyt wielka jest liczba i zmienność czynników określających daną strukturę - zmysły nie nadążą, umysł nie przetworzy. Można sobie wyobrazić kompozytora, który chce dać w muzyce możliwie dokładny obraz wodospadu, stosując przy tym modele matematyczne symulujące gwałtowne "urywanie" się wody z zastoiska w kipiel pod wodospadem (tu, przykładowo, widzę znaczącą rolę perkusji), następnie tejże kipieli szaleńczy, roztańczony chaos, a później płynne, ostrożne wygaszanie tegoż chaosu, gdy okazuje się, że woda jednak wie dokąd płynąć, a jej przepływ staje się coraz bliższy laminarnemu (tu muzyka staje się czytelna, bardziej linearna - no i ukierunkowana). I wydaje mi się, że w jakiś sposób jednak nawet obraz tej kipieli postrzegamy jako pewną formę: jest to "forma chaosu", owszem, ale jednak jest to coś, co oddzielamy od innych rzeczy, kierując na to swą uwagę - i widzimy to właśnie jako coś. Dłuższa kontemplacja wodospadu nie pozostawia przecież wątpliwości, że mamy do czynienia z czymś bardzo konkretnym i bez wątpienia określonym i uchwytnym; jest to wspaniała, spektakularna forma, która mieści w sobie szalejący chaos - czy też to, co zwiemy chaosem.

Furrer ma niezwykłą zdolność docierania do samych krańców percepcji złożoności przy zachowaniu właściwej równowagi: jego roztańczonej (w wyobraźni) muzyki nie odbiera się jako chaosu czy choćby wysilonego popisu sztukmistrza, który nawarstwia i kondensuje struktury po to tylko, by powiedzieć: o, widzicie?!Ta muzyka jest jak zjawiska przyrody, jej pozorny chaos bliski jest naturze i formom organicznym: kłębi się wewnątrz czegoś, co przepływa swobodnie i naturalnie, okazując się skończonym utworem muzycznym. To nie sztukmistrz, tylko prawdziwy czarodziej i alchemik.

"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Kultura