Napisałem raz notkę o śmierci Geta, nie bzdycząc się na bógwico - napisałem w zasadzie to co sam widziałem i przeżyłem. Notka zyskała sporą popularność, miała dużo tzw. "wejść" - ludzie szukali informacji na ten temat i coś tam sobie w tej notce znajdowali...
Ostatnio natrafiłem na ciekawy ciąg dalszy. Pewna Wrocławianka, artystka po ASP z zawodu i wykształcenia, opowiedziała mojej żonie swoją historię - historię jak z książki. Miała ona wypadek i straciła czucie w dwóch bodaj palcach, co dla rzeźbiarza nie jest rzeczą "fajną"; poddała się mozolnej rekonwalescencji, część z tego czasu spędzając w klasztorze żeńskim jakimś sposobem. Pewnego dnia jedna z sióstr zapytała jej, czy "jako rzeźbiarka" nie podłjęłaby się poskładania i naprawienia ich rozbitego krucyfiksu. Z pewnymi oporami zgodziła się na to; spore było jej zdziwienie i przestrach niemały, gdy przyniesiono jej ów krucyfiks dosłownie nieomal "w proszku", zawinięty w gazetę.
A jeszcze bardziej ją "zabiła" owa gazeta, gdzie znalazła... nekrolog Geta; tak właśnie dowiedziała się o jego śmierci. Ciągle od tej pory myślała o nim, czuła że robi to (rekonstrukcję krucyfiksu) jakoś tam "dla niego", czuła że Get potrzebuje modlitwy, czeka na nią - i próbowała temu sprostać, choć jak sama mówi zbyt pobożna raczej nie jest, raczej rogata dusza (jak my wszyscy, nieprawdaż?). No i oczywiście to narzucające się porównanie ze znaną "krucyfiksową" pracą Geta Do it yourself, którą można sobie obejrzeć na domku miedziorytnika...
W zasadzie tekst ten można by komuś dedykować; domyślacie się, komu?
"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura