Zadumałem się kiedyś nad lekturą Eliadego i Gumilowa (odbywały się wówczas piłkarskie MŚ w Korei i Japonii), a w wyniku tej zadumy sformułowałem własne prawo narodo-twórcze:
Naród, by stać się Narodem, musi być do tego Wybranym. Bycie narodem polega na byciu Wybranym - wybranym do bycia Narodem.
I najczęściej sam się wybiera, choć podobno czasem robi to za niego Bóg.
Ja wiem, że może to brzmieć jak jakieś głpustwo - ale mam w tyle głowy obraz tych wszystkich procesów, które prowadzą do wyodrębnienia, spośród plątaniny plemion i 'subetnosów', właśnie świadomego swej narodowości Narodu. Przy czym są to procesy i konsolidacyjne, i rozpadowe (jak wyodrębnienie Czechów, Polaków itp. spośród Słowian) - po prostu cała ta trudna do ogarnięcia 'etniczna dynamika'. Mam też zakodowany obraz społeczeństw podobnych do mrowisk, gdzie każda grupa czy jednostka robi jakieś tam "swoje", ale suma wszystkich tych działań i przedsięwzięć składa się na pewną całość, jest składnikiem pewnej gry sił - i jako takiej raczej nikt jej rozumem (tej "całości") nie ogarnia.
Stąd i coś brzmiącego zrazu fantastycznie, może się okazać obrazem słusznym: że narody mają wolę bycia Narodami i że odpowiada temu jakiś rodzaj zbiorowej świadomości czy mądrości.
Teraz przejdźmy dalej: "do czego" się narody wybierają? Otóż do niesienia w świat swojego zbawczego (i jak często niszczycielskiego!) posłannictwa. Do wielkich zadań i historycznych przedsięwzięć.
Dowodów chyba nie trzeba, leżą dosłownie wszędzie. Ja tylko tę powszechną rzecz nazywam, na sposób zresztą poetycki.
[A mógłbym użyć terminów z Gumilowa: istnieje poziom 'ludowy' czy 'plemienny' - ludzi żyjących w zgodzie z naturą, mających dość energii akurat do przetrwania (jacyś Nieńcy, którzy nie stali się narodem takim, jak Finowie, choć są ich krewnymi). Na skutek wspomnianej już 'etnicznej dynamiki' dochodzi do powstania coraz wyżej zorganizowanych społeczeństw - oraz do wyzwolenia wyższych energii, pozwalających stawiać i realizować coraz większe cele i "dziejowe zadania".]
Jeden dowód przytoczę: Czyngis, podbijając świat, spełniał w swoim mniemaniu wolę "Wiecznego Nieba". Widział więc swój wielki podbój jako "wielkie zadanie" - i to nadane z góry...
Można powiedzieć, że być Narodem, to stawiać sobie wielkie zadania i szerzyć w świecie własny ustrój, sposób istnienia, jako ten właściwy, słuszny i najlepszy.
Takich narodów jest wiele, dziś najlepszy przykład to młodzi Amerykanie szerzący "demokrację" akurat tam, gdzie pasuje ona jak siodło do kozy (tak mówił Stalin o komuniźmie i Polakach!). Niemcy, niosący uparcie swoją "wyższą" kulturę na wschód (największy popis dali w czasie ostatniej wojny - pokazując wymownie "to i owo").
Ciągnąc dalej ten tok rozumowania - skoro na tym polega bycie Narodem, to wyłącznie narody podejmujące wielkie zadania zasługują na bycie Narodami.
Jak można zatem potępiać "mesjanizm" i żądać, by jedynym marzeniem takich, powiedzmy, Polaków, było grzeczne dostosowanie się do wymogów i "standardów" unijnych? Toż to ideologia umarlaków, zdechlaków, pogrobowców! Oni nie mają nic wspólnego z dzielnymi, pełnymi inwencji Europejczykami, których znamy z dawniejszych czasów.
Patrząc na rzecz 'sub specie aeternitas', musimy uznać za rzecz dobrą i porządaną dla ludzkości wielość ludów i narodów, kształtujących otoczenie i ludzki sposób istnienia na własną modłę. Właśnie to zróżnicowanie zapewnia "przepływ" - zarówno energii (na zasadzie ogniwa, gdzie muszą być różne materiały, by wyzwolić energię - także 'materiały ludzkie'), jak i pomysłów i idei. Owszem, nie unikniemy w takim swiecie konkurencji, często ostrej i bezpardonowej.
Jednak marzenie o uzunięciu ze świata konfliktu prowadzi do tendencji niwelujących zróżnicowanie - a zatem, ostatecznie, do ujednolicenia i śmierci.
Siłą Europy było, i nadal powinno być, jej zróżnicowanie.
Wychodziłem od pojęcia narodu i do niego wracam: zróżnicowanie Europy to różnorodność państw narodowych. Na takim "etapie historycznym" (tfu, te lewicowe zabobony!) jesteśmy i wg mnie nic nie wskazuje na to, aby ręcznie sterowane (z Bruxeli) wyjście z tego "etapu" miało nam dobrze posłużyć. Przeciwnie, przegramy. Bo konfliktu i konkurencji ze świata nie usuniemy, co najwyżej nawzajem się 'upupimy' i spętamyw tej naszej Europie. Długo ten smutny stan nie potrwa, natura nie znosi próżni.
Pozdrawiam.
"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura