...wany własnym wielosłowiem.
---
No właśnie - jak mam przed sobą artystę nowoczesnego, to chcę mu zaraz naopowiadać, co ja sądzę o tych wszystkich nowoczesnych artystach. "Ci wszyscy" nowocześni artyści są oczywiście głupi i podchwytują chwilowe mody, jednak "ten konkretny" to przeważnie całkiem myślący, a już na pewno wrażliwy (czyli jakoś - niegłupi) człowiek.
Przy czym rozmaitość zapleczy/narzeczy powoduje, że po chwili uznawam się za źle zrozumianego i zaczynam do-wyjaśniać :))
Stąd dodatkowy mail (ów), który jednak, mam nadzieję, dostarczy Ci godziwej rozrywki - choćby figlarnością językową :)
Czyli: tak, śmieszą mnie 'artyści' (cudzysłów nie deprecjonuje, tylko właśnie... bierze w cudzysłów 'fenomenologiczny' - który to z kolei cudzysłów... - itd. :) dopisujący infantylne często ideologie do swoich nierzadko uroczych pomysłów aranżacyjno-przestrzennych czy akcyjnych. Jeśli wpadnięcie w te ich pułapki ma mnie jakoś tam wytrącać z paradygmatów i oczywistości, dawać jakiś uroczy efekt świeżego spojrzenia, czy tam niejako oddawać mnie na powrót światu - to po kiego, pytam, po kiego cholernego diabła pisać jakieś toporne w istocie, sklecone ze słów-liczmanów będących aktualnie w obiegu (szczególnie chyba w Krytyce politycznej), kulawe teoryjki, będące zwykle czystym pustosłowiem? Czyżby do catharsis czy rodzaju olśnienia miały prowadzić zużyte, szeleszczące papierem słowa - przeżuwane gremialnie jak papier gazetowy i upychane nam siłą do gąb?
Mamy pewność, że Franz Kafka użyłby na określenie tego zjawiska słów wręcz najbrutalniejszych (patrz 'Rozmowy z Kafką' - bywał niesłychanie dosadny, acz na sposób 'proroczy'). Ja tutaj naprawdę zachowuję umiar :)
Częściowym wyjaśnieniem będzie zapewne państwowy "mecenat" roztaczany nad 'artystą nowoczesnym'. Taki artysta musi się zatem wykazać przed odpowiednimi ciałami, że krzewi aktualnie słuszne idee - bo ja wiem, walkę ze stereotypami i xenofobią itp. (to aktualnie, bo za 2 lata będzie to coś innego).
To jest wyjaśnienie bardziej zewnętrzne, dotyczące "sytuacji artysty", czyli przygodne - a wewnętrzne, strukturalne?
Pewna muzykolożka pochwalała odrębną i surową muzykę Iannisa Xenakisa (polecam szczerze) wskazując bardzo trafnie, moim zdaniem, jej mocne punkty. Były to 1. SOLIDNOŚĆ KONSTRUKCYJNA i 2. SIŁA WYRAZU.
Są to cechy, które, koniec końców, zawsze i wszędzie zostaną docenione (i które się WZAJEMNIE WARUNKUJĄ; "ekspresja" bez solidności konstrukcyjnej czy strukturalnej jest jeno zgiełkiem, może chwilowo zrobić niejakie wrażenie - i tyle (jakieś tam rzucanie kurczakami i flakami w publiczność itp. - dosłownie lub w przeności). Ich obecność lub brak zdecyduje o trwałości jakiegoś zjawiska jako "sztuki" bądź o jego szybkim wypadnięciu z obiegu (czyli: Xenakis być może będzie grywany w XXIII w. całkiem na serio, dla PRZYJEMNOŚCI SŁUCHANIA i DOZNAŃ ESTETYCZNYCH, a wielu innych ostanie się co najwyżej jako ciekawostka, a nie "prawdziwa" muzyka).
Strukturalna solidność może mieć jak najbardziej miejsce we wszelkich sztukach czy działaniach ulotnych, nieuchwytnych, wkomponowanych w otoczenie, mających charakter interwencji itp. - JAK NAJBARDZIEJ. Nie chcę, żeby mylące było słowo "struktura" - to nie musi być coś na kształt koniecznie zaraz architektury czy sonaty fortepianowej.
Jak szczególnego rodzaju rośliny, przez lata całkowicie niewidoczne, ukryte w pniach i gałęziach żywicieli (mowa o roślinach pasożytniczych) od czasu do czasu wypuszczają jakąś szczelinką ogromny, niesamowity kwiat. Tak artyści potrafią zacnie i płodnie "interweniować" w przestrzeń publiczną. Skromny obiekt zrobiony z głową (ot, graffiti) sygnalizuje to ukryte życie, sztukę przenikającą codzienność (jak właśnie ta niewidoczna roślina).
Razi mnie w takim momencie dopisywanie do tego jakichś papierowych pseudomądrości, mających czynić z artystycznej zabawy, uroczej iluzji - jakąś ponurą pseudonaukę czy nibypublicystykę.
A na przykład Twoje komentarze do 'obiektów' związanych z 'grami' są bardziej zaproszeniem czy zachętą do zabawy i oddania się pewnej psotności intelektualnej, niż próbą wciskania nam do głowy topornej "instrukcji obsługi dzieła sztuki".
Jak pisał Gombrowicz? Jakoś tak:
"Hegel? Jaki Hegel? Do diabła z Heglem - my jesteśmy tańcem!"
My - to artyści.
Artysta, który próbuje się popisać znajomością tego przysłowiowego "Hegla" wygęgując z trudem najbardziej oklepane slogany, które mu się kojarzą z tymże "Heglem" - to dla mnie pośmiewisko.
Artysta może zaś być i głębszy od Hegla - ale posługując się swoim właściwym językiem (poezją, obrazem czy czym tam).
Myśląc sobie o tym wspomniałem, jako przykład pozytywny, rewelacyjnego "konkretpoetę" Dróżdża:
http://www.drozdz.art.pl/
i proszę, jakiego miałem nosa:
"Uważam, że wszystko, co mam do powiedzenia zawiera się w tym, co zrobiłem".
To właśnie jest dla mnie uniwersalne credo artysty.
Sam Dróżdż moim zdaniem jest modelowym artystą współczesnym, stykającym się z tym, co robią liczni artyści współcześni z terenów sztuk plastycznych (choć uważa konsekwentnie, że tworzy po prostu literaturę). Oczywiście konsekwentne uzasadnienie tego twierdzenia zajęłoby mi sporo miejsca...
Na marginesie przypomniał mi się także wywiad z muzykiem-improwizatorem (czyli w pewnym sensie performerem) Andrzejem Izdebskim (Mendyk mu właśnie płytę wydał). Mówił o swojej współpracy z Kazikiem Staszewskim, który jest jego zdaniem dużo bardziej otwarty niż wielu tzw. awangardowych twórców, bazujących wyłącznie na zasłyszanych wzorcach i tracących grunt pod nogami natychmiast po opuszczeniu tego zawężonego obszaru. Tymczasem w świecie akademików czy też innych ludzi uważających się za "oficjum" od sztuki czy kultury wysokiej Staszewski, ten geniusz muzyki popularnej (wow, apozycja - przydawka rzeczownikowa, tak lubiana przez Balzaka!) będzie traktowany z góry i pobłażliwie - a każdy awangardowy nieudacznik "bazujący na zasłyszanych wzorcach" zyska sobie oczywiście należyte uznanie jako "inspirujący i ambitny artysta".
"Solidność roboty" obowiązuje na szczęście w sztukach zwanych popularnymi, bo prosty człowiek się nie daje łapać na wykwintnie upozowane byle co - tylko mówi "panie, ja na to za głupi jestem, zagraj mi pan co z głową".
Oczywiście ktoś zdecydowanie poczciwy podobnie potraktuje wspaniałości Xenakisa, Dróżdża czy grupy AMM. A może właśnie nie?
"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura