Kancermeister Kancermeister
102
BLOG

Bóg

Kancermeister Kancermeister Społeczeństwo Obserwuj notkę 18
Fundamenty poznania

O Bogu dowiadujemy się wiele i zgoła nic. Bo czy można traktować poważnie takie teksty jak np.:

Zatrzęsła się i zadrżała ziemia, posady gór się poruszyły, zatrzęsły się, bo On zapłonął gniewem. Uniósł się dym z Jego nozdrzy, a z Jego ust — pochłaniający ogień: od niego zapaliły się węgle. Nagiął On niebiosa i zstąpił, a czarna chmura była pod Jego stopami. Lecąc, cwałował na cherubie, a skrzydła wiatru Go niosły. Przywdział mrok niby zasłonę wokół siebie, jako okrycie ciemną wodę, gęste chmury. Od blasku Jego obecności rozżarzyły się węgle ogniste [Ps 18,8-13].

Naprawdę? Sądzicie, że dymi Mu z nosa i żar bucha z ust? Serio? Mnie ten opis bardziej przypomina Tolkienowskiego Balroga:

image
Flickr — na licencji Creative Commons

Może lepiej będzie przypatrzeć się, gdzie i kiedy Go znaleźć.

Gdzie

W umysłach większości ludzi pokutuje przeświadczenie, że miejsce, gdzie znajduje się Bóg, może być dostępne za pomocą ludzkiej techniki lub magii, jeśli nie teraz, to przynajmniej w dającej się przewidzieć przyszłości. Albo też Bóg znajduje się w jakimś równoległym wymiarze, alternatywnym wszechświecie, czy innej naukowej fantazji.

Nie.

Ani człowiek, ani żaden inny byt, duchowy czy nie, nie może dosięgnąć Boga bez Jego zgody.

Bóg jest Stwórcą, to znaczy stworzył to wszystko… a mówiąc wszystko, mam na myśli to, cokolwiek wam przyjdzie na myśl. Wszystko znajduje się pod niepodzielną kontrolą Boga. Ma pełną i nieskrępowaną władzę nad wszystkim.

Nad matematyką też.

I oczywiście nad fizyką itd.

A także nad waszymi myślami.

To, że jest tak, jak jest, to wyłącznie Jego wola.

Nie możecie na nią wpłynąć. W żaden sposób.

Kiedy

Relacja teraźniejszości do wieczności jest taka: my i cały wszechświat widzimy tylko wąską, dążącą do zera część wieczności. Poruszamy się w niej, ale jesteśmy ślepi. To, co nazywamy czasem, jest złożeniem naszej pamięci i przewidywań, co się jeszcze zdarzy[1].

Można sobie — z dużym uproszczeniem — wyobrażać wieczność, jako sumę wszystkich teraźniejszości. To jednak jest nieprawda. Wieczność to nie tylko suma teraźniejszości całej doczesności stworzenia, ale o wiele więcej. Doczesność stworzenia[2] jest w porównaniu z wiecznością, jej dążącym do zera fragmentem. Krótko mówiąc, to, co przeżywamy w teraźniejszości, jest naprawdę nieskończenie krótkie. To, że postrzegamy czas, zawdzięczamy jednolitemu kierunkowi zmian. Nazwać to można strzałką czasu. Biegnie ona zawsze w jedną stronę, od powstania Osobliwości i Wielkiego Wybuchu, do zupełnego rozpłynięcia się naszego Wszechświata w całkowitej entropii.

Zawsze chcemy wiedzieć, co się stanie, ponieważ umiejętność dokładnego przewidzenia jest warunkiem przeżycia. Dlatego lubimy rytuały. Rytuał łączy w sobie przewidywaną przyszłość i przeszłość w jedną całość, dzięki czemu doświadczamy większego niż zwykle fragmentu wieczności. To dlatego nasze działania podlegają rytualizacji. Dlatego też zmiany rytuałów są takie trudne. Wewnętrzny opór wynika bezpośrednio z naszego pragnienia samozachowania.

Szczytem rytuału jest muzyka. Słuchając jej, możemy przewidywać kolejne dźwięki. Oczekujemy ich z radością, a gdy nadchodzą, doznajemy jakby spełnienia. Gdy muzyka powstaje niezależnie od nas, czujemy wieczność.

Strzałka czasu wskazuje zagładę wszechświata, ale dla chrześcijan — paruzję i wieczne zbawienie. Jesteśmy przepełnieni tą świadomością, szczególnie w trakcie modlitwy, która jest przecież rytuałem. Mówimy też, że kto modli się śpiewem, modli się podwójnie. Można powiedzieć, że modlący się chrześcijan pozostaje w kontakcie z Bogiem. To droga do Jego poznania.

__________

  1. To jest w sumie uproszczenie. Nie wiemy nic o tym, co się zdarzy. Mamy wolność wyboru, która praktycznie przebiegła właśnie obok nas i znajduje się w naszej pamięci jako przeszłość. Nam się najczęściej wydaje, że to, co już jest za nami, to jakaś konkretna rzeczywistość. To jednak tylko nasza pamięć i nie jest zgodna z tym, co znajduje się w pamięci innych ludzi czy zwierząt.
  2. Ta doczesność obejmuje nie tylko czas naszego Wszechświata od Wielkiego Wybuchu, aż do ostatecznego rozmycia się w entropii, ale też czas całego Wszechświata Boltzmanna, dla którego wyłonienie się Osobliwości, jej Wybuch, istnienie i rozpłynięcie jest dążącym do zera okresem.

#Religia

Gdybym był racjonalistą, mógłbym upierać się, że Wszechświat jest obiektem Boltzmana, nieuchronnie powstałym w odwiecznej próżni. Co jest łatwiejsze: być czarownikiem i wierzyć w Jedynego, czy być racjonalistą i wierzyć w samorództwo?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo