Byłbym ostrożniejszy w rechotaniu na widok łysej pały Michała Kamińskiego, świecącej przykładem na czele listy kandydatów PO do Europarlamentu w jakimś tam regionie. I świętym przekonaniu o kolejnym "strzale w stopę" czy jeszcze jednej głupocie, dokonanej przez Tuska.
Z całą pewnością jest to popis skrajnego cynizmu i nie ma wątpliwości, że "popularność" słynnego inaczej wśród elektoratu PO Miśka zapewni mu ewentualną, poselską synekurę jedynie na skutek popularności PO, a nie jego samego.
Ale to wcale nie musi oznaczać, że ten elektorat, zgrzytając co prawda zębami, nie zaakceptuje, nawet z pewnym podziwem, decyzji Tuska, a wobec Kamińskiego nie będzie odczuwał dumy z faktu, że może i sk...syn, ale nasz sk...syn.
W dodatku nasz nie tylko koniunkturalnie, ale i mentalnie, bo świetnie wie, gdzie leżą konfitury i na wierzch zawsze wypływa.
Mentalność ludzi od lat głosujących, wedle naszej oceny, a także logiki spraw publicznych, wbrew interesowi Polski oraz koniec końców, także ich samych, to dla nas zbyt często niebezpieczna zagadka. Niebezpieczna, bo nierozwiązana nie pozwala ich zachowania zrozumieć i przewidzieć, ani do nich w jakikolwiek sposób dotrzeć.
Największy problem polega chyba na przestawieniu biegunów i zerwaniu jakiejkolwiek łączności między tym co publiczne, a tym co prywatne. Dla nas w sposób oczywisty - logika, misiu, logika - między tymi dwoma sferami musi istnieć ścisły związek i dynamiczna równowaga. Czasem jedna z tych sfer dominuje, a czasem musi się podporządkować drugiej.
Dla nich takiego związku po prostu nie ma. Publiczne jest dobre tylko wtedy, gdy pomaga prywatnemu, a sposób w jaki publiczne istnieje i dzięki czemu funkcjonuje, oraz co jest warunkiem jego sprawności to czysta magia, o której nie chcą myśleć.
Dlatego właśnie z taką rozkoszą posługują się na przykład terminami "Europa" czy "unijny", jako substytutami opisu spraw publicznych, doskonale wiedząc, że operują zaklęciami i mitami, gdyż to oddala od nich wszelkie rozważania na ten temat.
To dlatego, moim zdaniem, my z kolei, zachłystując się czasem oburzeniem wobec bezczelności złodziei, aferzystów czy osób i ugrupowań jawnie działających na szkodę Polski, z osłupieniem musimy oglądać, wytrzeszczone na nas w autentycznym zdziwieniu ich oczy.
Czy ktoś może się więc dziwić, że "Misiek" jest ich, i to tak bardzo, jak tylko możliwe?
I byłoby również dobrze, abyśmy nigdy nie przestali się dziwić, czemu tak długo ci, którym ufamy, nie potrafili tego dostrzec.
Bo może dzięki temu, publicznie wyrażanemu zdziwieniu pozbędziemy się jak największej liczby "miśków", zanim zasilą szeregi nie tyle naszych przeciwników politycznych, ale autentycznych wrogów Polski.
Przywilej "kupowania" sobie politycznych pomagierów, kukieł czy innych ekspertów jedynie wedle ich sprawności, a bez zwracania jakiejkolwiek uwagi na sprawdzone przymioty ich charakteru należy bowiem wyłącznie do ludzi dostatecznie cynicznych i bezwzględnych, aby takich najmitów - jeśli po raz pierwszy zdradzą - zniszczyć.
Inne tematy w dziale Polityka