W udzielonym wywiadzie informuje, że nie czytała ostatecznej wersji Listu, który podpisała.
Na zawarte w Liście oskarżenia pod adresem polskich wladz oraz opozycji, że pomagali w szkoleniu i zbrojeniu faszystowskich banderowców, nie ma dowodów, "tego nikt nie wie, ona też", ale oskarżenia podpisać można, bo "są politycy, którzy o tym mówią".
W tym, a jakże, Janusz Korwin-Mikke, "który jest bliżej prawdy".
I tak dalej, jak przyłapane na świśnięciu czekolady ze spiżarki, ale nie chcące się do tego za żadne skarby przyznać, małe dziecko.
Gadowskiemu na list odpisze i ma nadzieję, że on zamieści tę odpowiedź na swoim blogu. Igor Janke już się pewnie cieszy.
Ja nie za bardzo.
Pogrążanie się osoby na to bez wątpienia zasługującej powinno wlaściwie wszystkich satysfakcjonować, ale ja się obawiam, że proces, jaki uruchomiła Raźny razem z Gadowskim może być bardzo kosztowny.
Jestem pewien, że ponieważ Raźny została już, i to bezpardonowo, zaatakowana przez takie indywidua, jak Róża Thun, na odsiecz miłośniczce rosyjskiej cywilizacji i Putina ruszą osoby, które poczują się do tego - chcąc, nie chcąc - zobowiązane, choć każda z ich będzie ową - rozpoczętą przez Witolda Gadowskiego - obronę zaczynała od słów - "Ja Listu, który podpisała Pani Raźny nie popieram, ale..."
I to w zupełności adresatom owego Listu wystarczy. Na miejscu Putina byłbym zachwycony, bo na nic więcej w Polsce - na razie - nie może liczyć.
Inne tematy w dziale Polityka