"Śledztwo w sprawie ataku na rosyjską ambasadę w Święto Niepodległości zostało umorzone ze względu na niewykrycie sprawcy. (...) Nie ustalono przede wszystkim, kto spalił policyjną budkę wartowniczą. Rosjanie do połowy maja nie złożyli wniosku o ściganie sprawców."
Ja się Rosjanom specjalnie nie dziwię. Polska, policyjna budka wartownicza nie jest obiektem rosyjskiej ambasady. Podobnie jak śmietnik w pobliskiej kamienicy.
Formalnie rzecz biorąc.
A Rosjanie nie będą się ośmieszać dbałością o warunki pracy polskich policjantów.
Co innego polska prokuratura. Dla niej nie ma granic ośmieszenia, jakich nie mogłaby przekroczyć. A może po prostu szczerości?
Próba udowodnienia całemu światu, że każdy obiekt w pobliżu rosyjskiej ambasady jest jej częścią wyczerpuje chyba, poza wszystkim, znamiona denuncjacji. Albo, jak kto woli, rozpaczliwie przypominającej o własnej niezbędności, przysługi prawnej.
Bo skoro nikt owego "pobliża" nie zdefiniował, może się jeszcze okazać, że zalicza się doń także Belweder z jego aktualnymi squattersami.
Z drugiej jednak strony, obiekt ambasady to teren eksterytorialny, z mocy prawa międzynarodowego wyłączony spod jurysdykcji państwa miejscowego.
Inne tematy w dziale Polityka