karlin karlin
433
BLOG

Widziałem naszą murzyńskość

karlin karlin Polityka Obserwuj notkę 5

W czasie studiów, a było to już bardzo dawno temu, lata 70-te, miałem paru kolegów i znajomych o czarnym kolorze skóry. Najlepiej pamiętam Jean-Pierrea, bodajże z Kongo. Przesympatyczny, spokojny chlopak, który z racji tego, że miał mnóstwo forsy, jakieś rządowe stypendium, byl bardzo towarzyski i cierpiał na słabą głowę (cecha większości czarnoskórych, których znałem), był przez nas bezlitośnie wykorzystywany.

Chodziło o to, żeby zanim, po pięćdziesiątce wódki i niedopijając drugiego piwa, zwali się pod stół, zapłacił rachunek. Z naszej strony mógł liczyć na to, że zawsze, niezależnie od sytuacji, zostanie odtransportowany na swoją kwaterę. Ten układ powodował, że absolutnie nie przypominam sobie żadnych problemów, sporów czy kłótni z nim związanych.

Jean-Pierre, co oczywiste, niewiele z tych imprez pamiętał, ale to co zapamiętywał sprawiało, iż był po nich, jak wyleczyl kaca, nieodmiennie zadowolony. A liczyć potrafił, bo zabierał na nie tylko tyle forsy, aby starczylo na dobry wypas, ale już nie na zdemolowanie knajpy.

Inny, którego znałem już tylko przelotnie, i niestety nie pamiętam jego imienia, podszedł do mnie kiedyś podczas jakieś imprezy na uczelni. A byłem na niej po części służbowo, jako ówczesny wiceszef studenckiego klubu, o czym on, niestety, wiedział.

Usiadł na krześle przy moim stoliku i zaczął się żalić łamaną polszczyzną, Jean-Pierre nie mowił po polsku w ogóle, że jak próbował poprosić do tańca, tylko poprosić do tańca, jedną dziewczynę, to obstąpilo go trzech gości i kazali mu spierdalać. Ciekawe, bo zapamiętałem, że nie powiedział, iż zalecili mu, żeby spierdalał na drzewo. A w owych czasach widok Murzyna na ulicach Warszawy nie był już taką sensacją, jak podczas Festiwalu Młodzieży w 1955 r., ale jednak wciąż budzącym lekkie zainteresowanie u niektórych ewenementem.

Popatrzyłem w kierunku tej dziewczyny i powiedziałem, próbując go pocieszyć, że jeśli o nią chodzi, prawdopodobnie każdy z nas musiałby spierdalać. Raczej go nie przekonałem, a nawet spojrzal na mnie z lekim wyrzutem. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że siedzę przy stoliku z moją dziewczyną i prawdopodobnie przegiąłem. Odszedł  lekko chwiejnym krokiem, a przez najbliższe dwa tygodnie nikt go na uczelni nie widział.

Wczoraj widziałem zdecydowanie weselszego Murzyna. Kolebiąc się wczesnym popołudniem, jak marynarz podczas sztormu, oddawał, trzeba przyznać, że z zewnątrz, mocz na szybę lokalu KFC w centrum Warszawy, w pobliżu Rotundy PKO. Pierwszy zareagował, i to ostro, idący z kumplem, typowy "kark", prawdopodobnie straszący po nocach czytelnikow "GW" kibol.

Złapał marynarza z jądra ciemności za kark, i starając się go trzymać plecami do siebie, gdyż ów nie skończyl i skończyć nie zamierzał, obrzucił go głośnymi, acz wyjątkowo jak na tę okoliczność "grzecznymi" słowy - "No co ty, kurwa robisz, co robisz?". Na co Murzyn w odpowiedzi zaniósl się radosnym śmiechem.

A reszta kibiców tego wydarzenia?

Może uznali, że biednego Murzyna o słabej glowie znowu upili jacyś polscy cwaniacy? Może po raz kolejny biedakowi ktoś kazał spierdalać i ten z żalu zrobił to, co zrobił? A że u nich chodzi się za wigwam...

Nie wiem. Ale za najbardziej prawdopodobną uważam erupcję głębokiej, ostrej, po raz kolejny potwierdzonej niechęci do "kiboli" za pokazanie reszcie kibiców, jak wygląda ich murzyńskość.

No i za narażenie ich na ryzyko opryskania czarnoskórym moczem.

karlin
O mnie karlin

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka