"Trzecia siła" w polskiej polityce, jak belkoczą resortowi dziennikarze, to raczej trzecia, albo kolejna, fala ścieków, które ostatnio wybiły z szamba, umieszczonego prawdopodobnie gdzieś w okolicach rosyjskiej ambasady, do której zresztą Korwin-Mikke dość często zagląda.
Czyli nic nowego, choć znudzonej Palikotem gówniażerii oraz ciężko poszkodowanym na umyśle fanatykom laboratoryjnego liberalizmu (nie przetestowanego jednak nawet na myszach), może się wydawać inaczej. Części z nich - co u fanatyków, zwłaszcza tych, którzy za nawiększego obrońcę ich mitologii wolnego rynku uważają Rosję Putina, w końcu to tam, a nie w USA jest podatek liniowy, nie powinno dziwić - nie przeszkadza, żeby te testy zacząć od ludzi.
Oczywiście nie wiem, czy stopień obłędu JKM daje się w pełni kontrolować, i czy przynajmniej część jego zachowań nie jest typową dla socjopatów, niekontrolowaną autodestrukcją. Już zaczął w Parlamencie Europejskim rozsnuwać wokół siebie ochronną aurę prześladowanego, sypiąc kiepskimi dowcipami o Żydach. I mimo, że podobno obiecał, iż z eurmandatu zrezygnuje, aby wziąć udział w polskich wyborach do Sejmu, trudno przewidzieć, czy z tym euromandatem, na wolności, do tego czasu przetrwa.
Tak czy siak, nie przepuszcza on żadnej okazji, aby z deklaracji swojego obłędu uczynić potężny oręż, koncentrujący wokół niego coraz bardziej zdegenerowanych i obłąkanych, oraz, oczywiście, rusofili i wszelkiej maści, tak czy owak płatną agenturę.
Dzisiaj, na swoim profilu na Facebooku, użalając się nad porażkami prorosyjskich terrorystów na Ukrainie, wychwalając geniusz stojącego z bronią u nogi Putina oraz zarzucając Obamie, że dąży do III Wojny Światowej, zamieścił także następujący wpis:
"Żołnierzom walczącym o rosyjskość Doniecka i Ługańska można współczuć – i należy podziwiać. Tak samo jak podziwiamy naszych Żołnierzy Wyklętych."
Mam nadzieję, że ten tekst rozkojarzone młodziaki, traktujące JKM jako dobry, polityczny fun, albo jako szansę na pokazanie tzw. klasie politycznej, która ich drażni lub nudzi, środkowego placa, przeczytają uważnie. Wiem, że nawet wśród nich termin Żołnierz Wyklęty znaczy wiele.
No i teraz proszę się zastanowić, na ile poważnie ma traktować usilnie suflowany mu sojusz z JKM Jarosław Kaczyński?
Jedyny, pocieszający scenariusz jest następujący. Nawet jeśli, jakimś cudem JKM ze swoją partyjką do Sejmu się dostanie, to jego posłowie błyskawicznie rozprysną się po innych partiach, typu PO i SLD, a wielbiciel Putina zostanie sam z plastikowym palikotem w ręku.
Po prostu tak zwana partia JKM nie istnieje, a ludzie którzy do niej przylgną, jeśli się okaże, że szanse na stołki sejmowe są realne, nigdy nie potraktują jej poważnie. Co więcej, prawdopodobnie zostaną starannie wyselekcjonowani i do niej w odpowiednim momencie przyklejeni.
Inne tematy w dziale Polityka