Tymczasem Wipler wypił, a i tak łomot dostał.
Polska tradycja staje na głowie?
Niekoniecznie. Skoro tak źle i tak niedobrze, lepiej chyba brać wpierdol po pijaku. Trochę znieczula, a co się człowiek wcześniej zabawi i nacieszy, na przykład atakując pałkarzy Zła, to jego.
Pewnie dlatego modus operandi Wiplera tak się ostatnio wśród naszych politykow publicznych upowszechnia. A to sobie na sejmowym chodniku lub pod ambasadą przysną, a to stewardessy z samolotu chcą wysadzać. I tak dalej, i tym podobne.
Wiadomo przy tym, komu wolno więcej, więc gdy widzę Jarosława, wlokącego za sobą wór wypełniony laleczkami Chucky i Voodoo, mam do niego wielką prośbę.
Niech on je jak najprędzej utopi, zanim pociągną go na dno. One mają tyle wspólnego ze ślepymi kociętami, co młode wilkołaki z profesorem Wilczurem. I Jarosław chyba nie zna wszystkich zaklęć, które nimi kierują.
A potem można, najlepiej w domowym zaciszu, wypić kieliszek dobrego koniaku.
Inne tematy w dziale Polityka