Jak donosi "Rzepa" (co może zadziwiać, takiego newsa spodziewałem się w Wybiórczej), były współpracownik byłego ubeka z Komisji Majątkowej śpiewa przed śledczymi niczym Caruso. Cytując arcydzieło rodzimej popkultury: "Jak taki zaczyna od kapowania, to na czym skończy? - Na Powązkach..." I tutaj ciekawa rzecz: wspomnianemu wyżej ubekowi ktoś, najwyraźniej po znajomości, podszepnął, że chcą go zamknąć. Na to ubek, również po znajomości, stwierdził że sprawę "załatwi" - a znając niezwykłe umiejętności ubeków w załatwianiu różnych spraw związanych z Kościołem i tym, co w wykonaniu normalnych ludzi nazywane jest przestępczością (czasami taką "sprawą" był np. ksiądz), udało mu się dokonać tego na tyle skutecznie, że planowane na zeszły grudzień aresztowanie nie doszło do skutku aż do dziś.
Ach, ta solidarność tajniaków: wystarczy, że w '89 taki przysiągł przed komisją, że będzie "stać na straży porządku prawnego, odnowionej, demokratycznej Rzeczpospolitej Polskiej" do samego końca, własnego lub jej, i nikt mu wstrętów nie robił. A jak się komisji taki delikwent nie spodobał, to nie szedł do pierdla, tylko mógł się przekwalifikować. Na ten przykład, na doradcę Komisji Majątkowej. I dalej spotykał się z dawnymi kolegami z pracy przy jakże typowej wódeczce, dyskutując o tym i o owym. Ot, Polska. A jako, że jestem z rodziny robotniczo-pałkowniczej, to takie kwiutki widziałem na własne oczy.
Lubię ludzi. Problem w tym, że niektórych z nich najbardziej lubię boleśnie kąsać, ewentualnie tradycyjnym męskim sposobem potraktować pałą w łeb - z tą różnicą, że w przeciwieństwie do polityków nie chowam tej pały w wiązance kwiatów niesionej z uśmiechem przed sobą. Oprócz tego w uprawianiu kanibalizmu przeszkadza mi fakt, że ludzi, których gryzę, zwyczajnie nie trawię.
Jestem także utalentowanym słowopotfurcą.
Niestety, drodzy paranoicy wszystkich opcji politycznych, nie jestem przez nikogo opłacany, a szkoda.
Lista persona non grata utajniona, co będę matołom reklamę robił.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka