Jesień wkracza cicho, jak wspomnienie, które zapomnieliśmy zapomnieć.
Powietrze pachnie dymem i końcem — nie tym tragicznym, lecz takim, który po prostu musi nadejść.
Liście tańczą swój ostatni balet, złote i kruche jak ludzkie nadzieje,
a wiatr — jak sumienie — strąca z drzew to, co zbyt długo udawało, że trwa.
—
Człowiek w jesieni nie tylko patrzy w okno — on patrzy w siebie.
Widzisz tam czas, który odszedł, i ludzi, którzy zniknęli jak ciepłe lato.
Tęsknisz, choć nie wiesz już dokładnie za czym — może za prostotą dawnych dni,
może za sobą sprzed burz, zanim życie nauczyło, że marzenia też potrafią rdzewieć.
—
Deszcz spada jak zwątpienie. Kropla po kropli, dzień po dniu.
W duszy zbiera się mgła, gęsta od pytań, na które brak odpowiedzi.
Czy jeszcze potrafię kochać? Czy potrafię wierzyć?
Czy z tej szarości da się ulepić sens?
—
Depresja przychodzi niepostrzeżenie — nie krzyczy, nie wali drzwiami.
Siada obok, podaje herbatę, mówi: „zostań ze mną, nie musisz dziś nic”.
I zostajesz. Bo trudno jest uciec przed sobą,
a jeszcze trudniej przyznać, że zbyt wiele w środku zgasło.
—
Jesień obnaża nas jak drzewa — bez liści, bez masek, bez barw.
Zostaje naga prawda o życiu: że boli, że męczy, że czasem nie ma w nim światła.
Ale też, że mimo wszystko trwa. Że w tej melancholii jest coś świętego —
jak cisza po modlitwie, jak wiatr, który zna nasze imię.
—
Może właśnie po to przychodzi jesień —
by człowiek zrozumiał, że nie zawsze trzeba się uśmiechać.
Że łza nie jest wstydem, a tęsknota — nie słabością.
Że w smutku też jest piękno, jeśli pozwolimy mu być sobą.
—
W końcu każdy z nas nosi w sobie jakiś listopad
czas, gdy serce zamarza, ale w środku tli się iskra,
maleńka, ciepła, uparcie wierna życiu.
Bo choć noc długa, a dzień krótki,
gdzieś za horyzontem dojrzewa nowe słońce.
—
Jesień uczy nas czekać.
Nie na cud, nie na szczęście — lecz na siebie.
Bo może sens nie leży w tym, by nie cierpieć,
lecz w tym, by w tym cierpieniu pozostać człowiekiem.
—
Karol Badziąg
23.10.2025x
Inne tematy w dziale Kultura