karolbadziagteatrsubiektywny karolbadziagteatrsubiektywny
163
BLOG

Notariusz Kaczyńskiego.

karolbadziagteatrsubiektywny karolbadziagteatrsubiektywny Prezydent Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Minęły cztery lata od wyboru Dudy Andrzeja na stanowisko Prezydenta RP. Jego wybór był o tyle niespodziewany co bardziej łatwy wygrany w całej historii RP.  Wygrana z urzędującym prezydentem Dudzie przyszła łatwiej, bo miał do dyspozycji całą machinę pisowską. Wszystkie ręce na pokład, mobilizacja jak na warunki ogromna. Ogromne też były obietnice, które Duda serwował wyborcom. W większości spełnione i zrealizowane. Koszty się nie liczyły. Był plan, który musiał być zrealizowany. Porażka nie wchodziła w rachubę.

I tak Duda został przez przypadek prezydentem. Co wpłynęło na taką decyzje Kaczyńskiego, trudno logicznie zgadywać. Wiadomo, że kandydatem miała zostać Szydło Beata. Wygrał jednak prawdopodobnie strach, że Polska jest na kobietę prezydenta jeszcze nie gotowa. Została na pocieszenie premierem, chociaż jej ambicje i ego sięgały prezydentury. Jej niezadowolenie z odtrącenia przez Kaczyńskiego jej osoby do kandydowania, widać było do początku jej premierowania. Jej wieczne fochy, obrażanie się na wszystko i o byle wszystko. Buta i arogancja potęgowały jej wizerunek. Tak samo było, gdy Kaczyński odsunął ją na boczny tor. Wywalił ze stanowiska premiera.

No i zaistniał cztery lata temu Duda w dużej polityce. Wszedł do nie bocznymi dzwiami z Nowogrodzkiej. Co sobie wtedy myślał? Czy już na starcie podpisując swoisty pakt z Kaczyńskimi, wiedział co może a co jest mu zabronione, wręcz zakazane? Czy miał obiecaną niezależność? Wszystko wskazuję na to, że od początku miał być prezesa notariuszem. Posłuszny i lojalny, bez zbytecznej aktywności na krajowym podwórku. Podpisywać bez zastanowienia i akceptować wszystko co na Nowogrodzkiej się wymyśli. Za posłuszeństwo miał obiecane wycieczki zagraniczne, kolacje z prezydentami innych państw, przypinanie medali i co najważniejsze, drugą kadencje. Niby nic takiego. Taki miał mieć święty spokój i Kaczyński i Duda. I tak jest do tej pory. Wszystkie przypadki jego niezależności, że niby się zbuntował i nie podpisał lub skrytykował, były celową ustawką. Na spuszczenie Dudy ze smyczy Kaczyński sobie by nie pozwolił a sam Duda za dużo ma do stracenia.

Mamy dzisiaj prezydenta, który wymyślony został w trybie awaryjnym. Jego sukces, że został prezydentem wynika ze słabości Komorowskiego. To on przyczynił się do tego zwycięstwa. Jego zachowanie i ignorowanie rzeczywistości dały zwycięstwo Dudzie. Teraz zresztą widać jaki słaby. Istnieje tylko dzięki Kaczyńskiemu. I istnieć będzie tak długo jak zachowa swoje posłuszeństwo wobec prezesa. Kaczyński nie potrzebuje prezydenta jako takiego. Potrzebuje notariusza do zaakceptowania swoich celów. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka