Nigdy nie sprzątałam metodą jakiegokolwiek „guru”, ominęła mnie więc także przyjemność porządkowania domu według zaleceń niejakiej Marie Kondo. Okazuje się zresztą, że mistrzyni porządku sama rezygnuje z wytyczonych sobie wcześniej celów i odpuszcza perfekcję w sprzątaniu:
Czy minimalizm rzeczywiście stał się przeżytkiem? Moim zdaniem jest to tylko potknięcie na duchowej ścieżce do samooświecenia i doskonałego życia. Minimalizm sam w sobie jest po prostu jedną z wielu dróg, którymi możemy podążać. Na tle innych wszakże wypada jako wyjątkowo pozytywny wybór. Tu nie chodzi o idealnie czyste mieszkanie czy wymuskane zdjęcia z eleganckich wnętrz. Nie chodzi o chwalenie się przed znajomymi wspaniałą organizacją i ekologią. Chodzi o osobisty spokój ducha, zadowolenie i – nie bójmy się tego słowa – eudajmonię. Pragniemy żyć pięknie, dobrze i mądrze. A cóż może być lepszego od przedłożenia wrażeń i UCZUĆ ponad rzeczy materialne?
Wszystkim minimalistom oraz osobom pragnącym wkroczyć na tę ścieżkę życzę wytrwałości, cierpliwości i wiary w to, że postępują słusznie. Niezależnie od tego, co mówi celebrytka od sprzątania.
Komentarze