Interesujący artykuł przeczytałam o profesorze Richardzie Dawkinsie. Okazuje się, że pomimo kompletnej niewiary, docenia on cywilizacyjną rolę chrześcijaństwa:
Richard Dawkins – jeden z najsłynniejszych ateistów świata – zadeklarował się jako "kulturowy chrześcijanin". Dodał, że gdyby musiał wybrać między chrześcijaństwem a islamem, "za każdym razem" wybrało to pierwsze.
Czy i my, Polacy, jesteśmy po prostu „chrześcijanami kulturowymi”? Wydaje mi się, że tak. Nie słuchamy nauk Kościoła, nie chcemy być pouczani przez księży, nie wierzymy już chyba nawet w najświętsze dogmaty. Jednak wciąż wielu z nas uczęszcza na msze, święci jedzenie w Wielkanoc, śpiewa kolędy w Boże Narodzenie... A wierzymy i postępujemy po swojemu, co potwierdza tylko moją hipotezę, że moralność jest jak dupa, czyli każdy ma własną. Czy jest to tylko polski fenomen czy też zjawisko obejmujące większość cywilizowanego świata? Jak myślicie?