No i proszę! Tyle się mówi o zakusach na wolność słowa w wykonaniu parszywych lewaków, a tymczasem okazuje się, iż prawicowcy są równie popaprani:
Obywatelski projekt nowelizacji Kodeksu karnego, którym w przyszłym tygodniu zajmie się Sejm, przewiduje karę do dwóch lat pozbawienia wolności za wyszydzanie, lżenie Kościoła, jego dogmatów lub obrzędów — informuje "Rzeczpospolita".
Czyli moje krytyczne teksty o Kościele, który zwę „ladacznicą Szatana”, będą mogły stanowić podstawę do ścigania mnie przez prawo. Brawo Jasiu! Nasze państwo wciąż żyje pod butem tej skundlonej instytucji, a masa ludzi zachowuje się tak, jakby nie umiała samodzielnie myśleć. Ja rozumiem, że tacy blogerzy jak znany z pisania codziennych, bardzo podobnych do siebie notek ZetJot uważają Kościół za ostoję wolności sumienia, której zagraża islam, demoliberalizm czy rządy pana Tuska. Ten człowiek jest już stracony dla rozumu. Ale wydawało mi się, że jednak większość Polaków aż tak ogłupiona nie jest. Czyżbym się myliła?
Tak czy siak, czekam z niecierpliwością na dalsze losy tego obywatelskiego projektu. Mam nadzieję, że zostanie uwalony przez Sejm. Podobnie jak ustawa o karaniu za tzw. mowę nienawiści (pomysł pana Śmiszka i pani Kotuli). Wolność słowa to wspaniała zdobycz naszych czasów i nie należy się jej tak łatwo pozbywać, niezależnie od tego, czy dybają na nią lewacy czy prawacy.