Karolina Nowicka Karolina Nowicka
128
BLOG

Zakaz zabijania zwierząt dla futra – rozum czy emocje?

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Rozmaitości Obserwuj notkę 50


Logika – czy raczej pseudologika – niektórych ludzi powala na kolana. Nie dość, że uważają, iż każdy, kto się z nimi nie zgadza, kto wyznaje inne wartości niż oni, NIE jest (prawdziwym) Polakiem, co samo w sobie jest durne i żałosne, to jeszcze nie widzą różnicy pomiędzy zabijaniem dla pozyskania pożywienia a zabijaniem dla zbijania kasy na modzie.

Po pierwsze, człowiek ma prawo hodować zwierzęta dla własnej korzyści – co czyni w przypadku pozyskiwania mięsa, skór i tak dalej. Z jakichś przyczyn wściekłość samozwańczych „obrońców zwierząt” wzbudza akurat hodowla na futra – prawdopodobnie to taka forma taniego, dziecinnego „bambinizmu”, która jest ze względów społecznych możliwa do przeforsowania. Ludzie, którzy wożą w wózkach dziecięcych pieski, nie mogą znieść myśli o tym, że ktoś hoduje norkę na futro – przecież norka jest tak samo „kosmata” jak ich ukochany piesek. Fakt, że za chwilę nakarmią pieska mięsem z zabitych na ten cel zwierząt, albo sami zjedzą schabowego, w ogóle ich już nie przejmuje – tu nie chodzi przecież o rozum, chodzi wyłącznie o emocje.

Po drugie, trzeba pamiętać, że ilość zabijanych na futra zwierząt futerkowych w ogóle się nie zmniejszy. Będą zabijane – tyle, że nie w Polsce. Pamiętajmy, że skutkiem będzie zniszczenie prosperującej gałęzi polskiej gospodarki, bo sama hodowla przeniesie się po prostu do innych krajów. Co więcej, stracą nie tylko przedsiębiorcy – stracimy wszyscy, bo jeżeli hodowcy zlikwidują swoje biznesy do roku 2031, otrzymają od państwa – czyli od nas – odszkodowania. Wszyscy Polacy zapłacą za infantylną ideologię prozwierzęcą; o ile oczywiście tylko ideologia jest tu w grze, a nie ukryty lobbing tych, którzy na polskim zakazie dużo zyskają.

Rozumiem, że ktoś może mieć gdzieś dobrostan zwierząt – jego prawo. Ciekawe jednak, że nie widzi analogii pomiędzy potencjalnym zabijaniem zwierząt na futra w innym kraju (po wprowadzeniu zakazu w Polsce), a zabijaniem dzieci nienarodzonych w Czechach (bo w Polsce nie można). Co to w ogóle za pokrętna argumentacja: jak my nie będziemy robić, to inni będą?

Notabene w Polsce mieszka chyba całkiem sporo ludzi, którzy przejmują się legalizacją in vitro czy pigułek wczesnoporonnych, tak samo jak sporo takich, którzy potępiają kupowanie naturalnych futer. I oczywiście jedni drugich uważają za kompletnych idiotów. Standard. :) Niemniej i jedni, i drudzy mają pełne prawo wywierać wpływ na władzę, żeby ta dostosowała przepisy do ich moralności. Różnią ich co najwyżej możliwości oddziaływania na rzeczywistość: jedni mają większe zasięgi, inni – znacznie mniejsze, co przekłada się na ich skuteczność.


Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (50)

Inne tematy w dziale Rozmaitości