WIESIOŁYJE KARTINKI WIESIOŁYJE KARTINKI
21
BLOG

THE POEM REMAINS THE SAME

WIESIOŁYJE KARTINKI WIESIOŁYJE KARTINKI Kultura Obserwuj notkę 5
eight scene: confession


    Kiedy Kloss pojawił się w domu, Inez już nie spała. Przygotowała śniadanie: grzanki, jajecznicę i kakao, czyli wszystko to, co Kloss lubił.
- Gdzieś ty się włóczył? - zapytała udając gniew.
- Poszedłem się przejść - Kloss opadł na sofę czując nagle przypływ nieprawdopodobnego zmęczenia.
- No i? - zapytała Inez z napięciem. Znała go dobrze i wiedziała, że znowu coś zmalował. - Co się stało? Mów zaraz!
- Nic takiego... - wił się Kloss - Chyba... Byłem u Henry'ego... a przedtem... przechodziłem sobie przez Brooklyński Most. Nie wytrzymał i opowiedział Inez wszystko ze szczegółami. - Cóż - powiedziała po dłuższym czasie, kiedy siedząc przy stole w kuchni zaspokajali głód - Nie ma w tym twojej winy. Co do tej lali, to była to najwyraźniej jej decyzja i chyba, sądząc z twojego opisu, nie ma kogo żałować. A facet... Jeśli wyglądał na dżentelmena, to trochę go szkoda. Myślę, że powinniśmy pójść i opowiedzieć o tym wszystkim policji.


   - Też mi to chodziło po głowie - kwaśno skrzywił się Kloss - tylko nie cierpię przesłuchań, papierów, raportów i tym podobnych dyrdymałów.
- Wiem, Kloss - uśmiechnęła się Inez i pogłaskała go po policzku - Dlatego nie pójdziemy od razu. Facet i tak nie żyje, a ja muszę obejrzeć firanki. No i musimy odebrać samochód. Czuję się uziemiona.
- Powinnaś więcej chodzić - poradził jej Kloss - To dobrze robi na krążenie.
- Dobrze - przecięła dyskusję Inez - Co nie zmienia faktu, że wóz i tak trzeba odebrać.
- Gdzie to jest? - dopytał Kloss.
- Zaraz, zaraz - Inez rzuciła się w kierunku swojej torebki leżącej na krześle w holu. Przyniosła ją i rozpoczęła poszukiwania, które niewiele dawały do czasu, w którym wysypała całą jej zawartość na stół. Szybko odnalazła kwit pomiędzy dziesiątkami kredek do oczu, tuszów do rzęs, pomadek, lusterek, grzebieni i tysiącem innych niezbędnych drobiazgów. Data i godzina odbioru... - czytała wysuwając koniuszek języka, jak to oboje mieli w zwyczaju - trzynasty sierpnia 1968, godzina trzynasta - oznajmiła triumfalnie.


    - To zdążę jeszcze pójść do antykwariatu - zdecydował Kloss.
- Świetnie - możesz kupić coś dla mnie. A potem - narysowała wskazującym palcem kilka kółek w powietrzu - pojedziemy obejrzeć to miejsce na moście...
- Chciałem iść do Teatru - zamarudził Kloss.
- Pojedziemy do teatru na Manhattanie, a po drodze przystaniemy na moście.
- Tam nie wolno stawać - zauważył Kloss trzeźwo.
- Na chwilę - uspokoiła go Inez. A dopiero potem pójdziemy na policję. Po teatrze. Na sam koniec dnia.


nineth scene: the poem remains the same



    Tuż po jedenastej, tak jak sobie postanowił, Kloss pożegnał się z żoną obiecując solennie nie spóźnić się na obiad. Jak zwykle miał nie dotrzymać tej obietnicy. Na szczęście Inez założyła to z góry przygotowując obiad na godzinę po czasie, na który się umówili. “Jeśli idzie do antykwariatu, to nie ma siły, żeby się w nim kompletnie nie zgubił”, pomyślała smutno, choć ciepło. “Bogu dzięki, że są jeszcze na świecie faceci, których interesuje coś więcej niż lakier ich samochodu i książeczka czekowa”.
Kloss tymczasem z zaróżowionymi z podniecenia policzkami zmierzał do miejsca poleconego mu przez Henry'ego. Był tak zamyślony, że o mało co nie staranował staruszki w staromodnym kapeluszu, która, również zamyślona, wypadła na niego zza rogu.


   - Bardzo panią przepraszam - wymamrotał zawstydzony Kloss chroniąc ją przed upadkiem przytrzymaniem za ramiona.
- A jest za co młody człowieku - wysapała staruszka. - Nie wpada się tak bezceremonialnie na damy w moim wieku.
- Jeszcze raz przepraszam, nie miałem zamiaru wpadać na kogokolwiek - Kloss zaczerwienił się - zamyśliłem się, jeśli to może w ogóle tłumaczyć taki brak ostrożności.
- Nie może - twardo stwierdziła staruszka - Ale wybaczam panu.
- Bardzo dziękuję, to się więcej nie powtórzy, pani... - Kloss utknął przy nazwisku.
- Panno - wyjaśniła wiekowa dama - panno Stokes.
- Panno Stokes - powtórzył grzecznie Kloss.
- I mam nadzieję, że nie będzie pan się więcej ze mną zderzał tym bardziej, że mam pilne, nie cierpiące zwłoki sprawy w najbliższym posterunku policji.
- Coś pani zagraża? - zaniepokoił się Kloss.
- Nie mnie, młodzieńcze, ale nam - objaśniła panna Stokes. - Szarańcza, zaraza, chuliganeria, śmieciarze. Wyrzucają co popadnie na trotuary...
- Oooo! - zainteresował się żywo. - Popieram pani obywatelskie działania w całej rozciągłości!


   - Ja myślę - fuknęła groźnie panna Stokes - Szkoda tylko, że tymi sprawami muszą zajmować się samotne kobiety stojące nad grobem. Młodzi mężczyźni mają dzisiaj wszak masę innych zajęć. Na przykład układanie sobie misternych i obrzydliwych fryzur, albo wycie do mikrofonu. Rock and pulla! A teraz - odsunęła go na bok delikatnie, choć zdecydowanie - pozwolisz młodzieńcze, że zajmę się ratowaniem twojego kraju w czasie gdy ty...
- Pójdziesz do antykwariatu - podsunął odpowiedź Kloss.
- No, no! - bojowy nastrój babci nieco opadł - Jeśli już macie nic nie robić, to przynajmniej czytajcie. Żegnam, panie...
- Kloss - przedstawił się Kloss.
- Właśnie. Panie Gloss. - Panna Stokes skinęła mu chłodno głową i jak na swój zaawansowany wiek nadspodziewanie spiesznie zaczęła się przemieszczać w wybranym przez siebie kierunku.
- Dzielna kobieta - mruknął z uznaniem Kloss i podjął dalszą wędrówkę ku nowoodkrytej świątyni słowa.

wesoły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Kultura