Na internetowej stronie PiS od kilku dni widnieje oświadczenie Jarosława Kaczyńskiego w sprawie ITI, w którym prezes PiS odszczekuje wstrętne pomówienia pod adresem ITI, władz samorządowych Warszawy i Platformy Obywatelskiej.
Swego czasu władze miejskie Warszawy przekazały 375 mln złotych na modernizację (a w istocie na zbudowaniu zupełnie nowego) stadionu Legii. Stadion ten jest własnością miasta, dzierżawioną przez Legię, której właścicielem jest ITI. Można było oczywiście dyskutować nad sensownością tej inwestycji, zarówno co do zasady (miasto inwestuje w stadion użytkowany przez prywatną firmę), jak i kosztów (czy wystarczyłby skromniejszy i tańszy stadion?). Można też było domagać się od władz miejskich, aby sprzedały tereny, na których stał stary stadion i przestały się przejmować tym, czy Legia będzie miała gdzie grać.
Jarosław Kaczyński wolał inną reakcję. Swoją ulubioną reakcję. Zbudował misterną konstrukcję spiskowo-korupcyjną. Inwestycję miasta we własny majątek nazwał „prezentem dla ITI od Platformy Obywatelskiej”. Bo w 2008 i 2009 roku, gdy Jarosław Kaczyński co najmniej trzykrotnie rzucał publicznie te oskarżenie, prezydentem Warszawy była Hanna Gronkiewicz-Waltz, polityk PO.
Tyle tylko, że decyzję o sfinansowaniu przez miasto budowy stadionu podjęto, gdy prezydentem Warszawy był Lech Kaczyński, a umowę z ITI podpisał ówczesny komisarz Kazimierz Marcinkiewicz, członek PiS. Gdyby więc w trakcie wymyślania swych spiskowo-korupcyjnych teorii Jarosław Kaczyński choć trochę dbał o fakty, powinien był powiedzieć, iż jest to „prezent dla ITI od PiS-u”. Obecne władze samorządowe podtrzymały tę umowę, ale po jej renegocjacji i po znacznym podwyższeniu czynszu za miejskie grunty, na których stoi stadion.
W swym oświadczeniu prezes PiS grzecznie prostuje te kłamliwe oskarżenia i pokornie przyznaje, że nie chodziło o żaden prezent, tylko o inwestycję w majątek miejski, która jest korzystna zarówno dla klubu Legia Warszawa, jak i dla miasta.
Oczywiście Jarosław Kaczyński zamieścił to oświadczenie nie dlatego, że nagle postanowił zachować się przyzwoicie, tylko dlatego, że zmusił go do tego sąd. I że rzeczywistym autorem tego oświadczenia jest nie Jarosław Kaczyński, tylko prawnicy, którzy doprowadzili do sądowej ugody pomiędzy ITI a prezesem PiS.
Nie zamierzam – Boże broń! – doradzać Jarosławowi Kaczyńskiemu. Tak się tylko zastanawiam, czy kiedykolwiek przyjdzie mu do głowy, żeby pytać prawników o radę ZANIM coś palnie, a nie dopiero, gdy mleko się rozleje?
Jerzy Skoczylas
Inne tematy w dziale Polityka