„W sposób urągający regułom demokracji, bo demokracja to także prawa mniejszości, uchwalono ustawę godzącą w najbardziej elementarne interesy ogromnych rzesz Polaków, przede wszystkim pokoleń lat 40., 50. i 60. To uderzenie w najbardziej elementarne prawa - w gruncie rzeczy prawa do życia, bo jak ktoś ma 300 zł emerytury częściowej, to to jest skazywanie na śmierć głodową” – raczył był powiedzieć Pan Prezes.
W sprawie samych emerytur szkoda mi zdrowia na próbę zrozumienia logiki tego wywodu, bo wynika z niego, że zwiększenie długości lat pracy prowadzi do zmniejszenia emerytury. Więc
„choćby przyszło tysiąc atletów
I każdy zjadłby tysiąc kotletów,
I każdy nie wiem jak się wytężał,
To nie udźwigną, taki to ciężar”.
Ciekawsze jest natomiast to, co szef największej partii opozycyjnej, były premier, człowiek zajmujący się polityką od kilkudziesięciu lat, w dodatku doktor prawa – wie o regułach demokracji.
Na pierwszy rzut oka nie jest z tym najgorzej: Jarosław Kaczyński słyszał o zasadzie, że demokracja nie może oznaczać dyktatu większości, że należy szanować prawa mniejszości. Ale gdyby go dopytać o szczegóły, to pewnie błysnąłby wiedzą na poziomie - politologa z wykształcenia – Roberta Biedronia, który myślał, że konwent seniorów to posiedzenie najstarszych posłów.
Jarosław Kaczyński myśli bowiem, że prawa mniejszości polegają na tym, aby większość zawsze ustępowała mniejszości. Tak przynajmniej wynika z tej jego wypowiedzi.
Ciekawe, czy jak Jarosław Kaczyński wygra następne wybory parlamentarne, stanie na czele rządu i będzie przeprowadzał w Sejmie swoje projekty – dalej będzie się domagał, aby to sejmowa mniejszość decydowała o tym, jak brzmi treść ustaw?
Jerzy Skoczylas
Inne tematy w dziale Polityka