Mariusz Błaszczak, szef klubu parlamentarnego PiS, zapowiedział, że Adam Hofman poda tygodnik „Wprost” do sądu za „naruszenie jego dóbr osobistych, szczególnie za okładkę”.
Mam nadzieję, że rzeczywiście tak się stanie, bo byłby to ciekawy proces. Trochę się jednak boję, że gdy Adam Hofman trochę… powiedzmy: ochłonie, to zapał mu przejdzie.
Okładka „Wprost” zarzuca Hofmanowi, że jego zachowanie w Woli Chorzelowskiej wyczerpuje znamiona molestowania seksualnego. W ewentualnym procesie zachowanie Adama Hofmana (a przy okazji innych posłów PiS) będzie szczegółowo i długo roztrząsane. Zachowanie, przy którym blednie goła klata agenta Tomka na tle walizy ze szmalem. Zagorzałym zwolennikom PiS oczywiście w niczym to nie przeszkodzi w wielbieniu Adama Hofmana, ale coś mi się wydaje, że prezes PiS nie będzie tym jakoś szczególnie zachwycony.
Nawet jeżeli w pierwszej instancji Adam Hofman wygra, „Wprost” na pewno będzie apelować i walczyć do upadłego, bo to dla brukowego pisma sam miód. Nawet, gdyby ostatecznie zapadł wyrok niekorzystny dla tygodnika, ogólny bilans będzie dla niego dodatni.
A jakie są szanse, że w ogóle wyrok dla Hofmana będzie korzystny? Socjolog Anna Dryjańska skomentowała to tak: „Mamy do czynienia z relacją zależności służbowej, kobieta stoi w hierarchii niższej. To oczywiste molestowanie seksualne. Gdyby ta pani poszła do sądu, wygrałaby.”
Sądy oczywiście nie muszą podzielić tego stanowiska, ale ewentualna sądowa wygrana nie zmieni faktu, że pijany w trzy dupy Hofman prymitywnie tokujący z podległą mu służbowo pracownicą już na zawsze wejdzie do historii polskiej polityki. I prawdopodobnie będzie to jego – przepraszam za aluzję – największe osiągnięcie na tym polu.
Jerzy Skoczylas
Inne tematy w dziale Polityka
