Jarosław Kaczyński szczęśliwie ozdrowiał, alergia minęła mu jak ręką odjął. Choć nie da się wykluczyć możliwości, że nie ozdrowiał, tylko wypisał się ze szpitala na własne życzenie, a może nawet uciekł lekarzom, którzy na moment spuścili go z oczu.
Na tę drugą możliwość wskazuje to, co prezes Prawa i Sprawiedliwości naopowiadał braciom Karnowskim, u których znalazł pierwsze schronienie. Kiedyś będzie ulica Karnowskich, tak jak w Czeladzi jest ulica Dehnelów – braci, którzy ukrywali Józefa Piłsudskiego. A może i wspólny pomnik. Ale nie wybiegajmy za daleko w przyszłość.
Otóż Jarosław Kaczyński powiedział m.in. coś takiego: „Trzeba budować wspólnotę, dbać o dobry wizerunek Polski. Trzeba czynić wszystko, by polska kultura, ta unikatowa, a nie naśladowcza, rozwijała się. I trzeba wzmacniać siły militarne. Trzeba czynić wszystko, by Polska była tym, czym jest dziś…”.
Urwałem to zdanie, nie tylko dla zwiększenia napięcie. Do tego miejsca zgadzam się w stu procentach z tym, co zbiegły pacjent powiedział swoim chwilowym wybawcom. Tak, trzeba budować wspólnotę, dbać o dobry wizerunek Polski. Trzeba wzmacniać siły militarne. Trzeba czynić – może nie wszystko, ale w każdym razie wiele – by polska kultura, ta unikatowa, a nie naśladowcza… No właśnie, tu pierwszy zgrzyt. Jarosław Kaczyński powiedział „rozwijała się”, z zaimkiem zwrotnym na końcu zdania, co jest nie tylko rażącym błędem składniowym, ale również rusycyzmem. Nie jest dobrze, gdy nawoływanie do dbania o unikatową polską kulturę wypowiadane jest za pomocą frazy zmałpowanej z innego języka.
Ale przymknijmy na to oko. Może Jarosław Kaczyński miał do szkoły pod górkę? Może akurat tego dnia, gdy na polskim nauczycielka mówiła o cząstkach niesamodzielnych, młody Jareczek też zapadł na alergię? A może po prostu prezes PiS zna polski tak, jak zna historię, ekonomię, internet, bankowość etc.? W sumie to drobiazg przy tym, jak Jarosław Kaczyński zakończył całą tę wypowiedź: „Trzeba czynić wszystko, by Polska była tym, czym jest dziś Turcja. O niej mówi się, że to poważne państwo. Mój śp. brat mówił wielokrotnie, że chciałby, żeby o Polsce tak mówiono. Ten rodzaj wielkości jest do zdobycia. To wymaga najpierw zmiany władzy, a potem przebudowy polskich elit. I to we wszystkich dziedzinach".
O Turcji mówi się, że to poważne państwo!
Przyznam się, że gdyby mi przeczytano to urwane zdanie i kazano dokończyć, to choćbym myślał do końca świata i o jeden dzień dłużej, nie wymyśliłbym, że Jarosławowi Kaczyńskiemu podoba się to, co jest w Turcji.
Bo choć pamiętam doskonale opowieści Jarosława Kaczyńskiego i „jego śp. brata” o „imposybilizmie” i o pomysłach na przewalczenie tej zgagi (utworzenie specjalnych uniwersytetów, które wykształcą elity posłusznie piszące przepisy prawne pod dyktando premiera), zachwyty nad Viktorem Orbanem i marzenia o „Budapeszcie w Warszawie” – to jednak do tej pory Jarosław Kaczyński mimo wszystko trzymał się, przynajmniej z grubsza, standardów europejskich. Teraz jego marzeniem są standardy azjatyckie. To nowa jakość.
Gdybym miał większą wyobraźnię i – powiedzmy rok temu – napisał to, co Jarosław Kaczyński powiedział braciom Dehne… przepraszam, braciom Karnowskim, stawiam dolary przeciwko orzechom, że bracia Karnowscy – i wszyscy pozostali Niepokorni & Wyklęci – rzuciliby się na mnie z krzykiem, że tym razem „przemysł pogardy i nienawiści” grubo przesadził.
I musiałbym ze wstydem przyznać im rację, i pokornie przeprosić.
Tę wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego – potencjalnego premiera Polski – można komentować w różny sposób. Tomasz Lis czy dziennikarze Gazety Wyborczej komentują to serio. Lech Wałęsa skwitował to prośbą, żeby nie „wpuszczać go w niepowagę prezesa”. Oba sposoby mają – jak to mówi Lech Wałęsa – plusy dodatnie i plusy ujemne.
Na pewno trzeba o tym mówić serio. Wręcz zrobić listę tych wszystkich groźnych dla demokracji i rozwoju gospodarczego pomysłów Jarosława Kaczyńskiego. I trąbić o tym na lewo i na prawo. Betonowych zwolenników Kaczyńskiego oczywiście to nie przekona, bo ich nic nie przekona, ale o tym, czy te szaleńcze pomysły zostaną kiedykolwiek zrealizowane, decydować będą nie betonowi zwolennicy Kaczyńskiego, tylko przede wszystkim ci, którzy teraz nie głosują wcale.
Skwitowanie, że to brednie – też ma swoje zalety, bo ucina rozmowę. Ogromną wadą polskiego życia politycznego jest to, że politycy i dziennikarze rzucają się na każdą, nawet największą brednię i komentują ją całymi latami. Powinien być próg, poniżej którego się nie schodzi.
No bo jak można serio mówić, że warto naśladować Turcję? A gdy Turcja Kaczyńskiemu przestanie się podobać – jak Orban, gdy rzucił się w objęcia Putina – i zacznie nawoływać do naśladowania Iranu czy Korei Północnej, to co – też będziemy o tym serio mówili?
Jerzy Skoczylas
Inne tematy w dziale Polityka