Teraz się mogę przyznać, że gdy parę dni temu chwaliłem Jarosława Kaczyńskiego za to, że nie wstydzi się reklamować poezji Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego – to robiłem to z pewną taką nieśmiałością. Bałem się, że to było tylko moje złudzenie. Ale wczoraj prezes PiS rozwiał moje wątpliwości, bo znowu nie tylko wykazał się świetną znajomością twórczości Gałczyńskiego, ale wcielił się w morał „Ballady o trzęsących się portkach”:
"Gdy wieje wiatr historii,
Ludziom jak pięknym ptakom
Rosną skrzydła, natomiast
trzęsą się portki pętakom".
Jarosław Kaczyński jeszcze przedwczoraj uważał prezydenta Bronisława Komorowskiego za „tego pana z wąsami”, który wygrał wybory przez pomyłkę, a w istocie przez wprowadzenie wyborców w błąd; człowieka, z którym nie chciał mieć nic wspólnego, bo ten pan z wąsami jest współwinny potwornej zbrodni i powinien „definitywnie wycofać się” z polityki.
Ale powiał wiatr historii i pan z wąsami stał się Panem Prezydentem, do którego się pisze listy i od którego się oczekuje pilnych decyzji.
Co prawda prezes PiS po staremu wylał na prezydenta Komorowskiego sto kubłów pomyj, a list jest w istocie wstrętnym ultimatum, którego nie da się spełnić bez złamania konstytucji, ale z chyba każdy z nas choćby z lekcji biologii wie, że skrzydła nie rosną tak w parę godzin. Nawet Jarosławowi Kaczyńskiemu. Dajmy mu (przepraszam MU, to jest JEMU) jeszcze trochę czasu, a na pewno doczekamy się, gdy prezes partii pt. Prawo i Sprawiedliwość odezwie się do prezydenta RP z zachowaniem wszelkich form kindersztuby i bez nawoływania go do zachowań niezgodnych z konstytucją, nie mówiąc już o dobrych obyczajach.
Jerzy Skoczylas
Inne tematy w dziale Polityka