Przyznaję się bez bicia, że we wczorajszej debacie sejmowej najbardziej mnie interesowało, co powie Jarosław Kaczyński. Obstawiałem dwie możliwości: w pierwszej kolejności to, co rzeczywiście JK zrobił – czyli nic. Ale po cichu spodziewałem się, że jednak prezes PiS nie odda pola bez walki.
Wiem, przy poprzedniej debacie, gdy ostro zareagował, Donald Tusk w replice rozjechał go jak walec. Jarosław Kaczyński z pewnością to zapamiętał. Pewnie też myśli, że „rolnik śpi, a zboże mu samo rośnie” – że przewaga w sondażach jest tak duża, iż nic robić nie musi, a każde jego wystąpienie może tylko coś popsuć.
Myślałem jednak, że Jarosław Kaczyński wymyśli coś nowego. Jak choćby z tym tabletem. Mądre to było czy głupie – ale na pewno zaskakujące. Ja na przykład na miejscu Jarosława Kaczyńskiego przysługujące partii 10 minut wykorzystałbym na coś w rodzaju kontr-exposé: rzeczowym tonem wymieniłbym najważniejsze zamierzenia przyszłego rządu PiS-u.
Gdybym zaś – jak Kaczyński – bał się starcia z Tuskiem, zleciłbym to któremuś z ze spokojniejszych posłów PiS-u.
No chyba, że PiS nie ma niczego takiego przygotowanego, bo wie, że i tak nie zdobędzie władzy, wiec po co się niepotrzebnie trudzić.
Zamiast tego Jarosław Kaczyński robił tylko szydercze miny i pozwalał się filmować w całej łupieżowej krasie, a do zabrania głosu wyznaczył Mariusza Błaszczaka, którego twórcy serialu Flinstons któregoś dnia oskarżą o bezczelny plagiat i będą mieli wygraną jak w kasach SKOK.
Błaszczak w swej wypowiedzi nie podał ani jednego rzeczowego argumentu. Wyłącznie z samozachwytem plótł śmieszne – w jego przekonaniu – dowcipy. Dla ślepych wielbicieli PiS-u na pewno wypadł świetnie, ale oglądali go też normalni ludzie.
Milczenie Jarosława Kaczyńskiego jest przyznaniem się do bezradności wobec socjalnej ofensywy Donalda Tuska. To przecież w sporej części spełnienie postulatów Prawa i Sprawiedliwości, szczególnie co do rodzin wielodzietnych. Prezes PiS wczoraj nie wiedział, jak na to odpowiedzieć, a Błaszczaka nie stać było choćby na narzucający się chwyt, że PO kradnie program PiS-owi.
Faktem jest, że to trudna sytuacja dla polityków PiS-u: poprzeć nie można, krytykować niezręcznie. Oczywiście nie z takim trudnościami politycy PiS sobie dawali radę, więc w tą też jakoś sobie poradzą, ale ich wczorajsza konfuzja pozostanie w naszej pamięci.
Jerzy Skoczylas
Inne tematy w dziale Polityka