Wychowałem się na dowcipach z „Karuzeli”, „Krokodyla” i Polskiej Kroniki Filmowej z lat 50. Szczególnie lubiłem relacje z pochodów 1-majowych, podczas których obowiązkowym elementem były kukły bankierów, bońskich rewanżystów, podżegaczy wojennych, kułaków i innych wrogów ludu.
A już największą satysfakcję odczuwałem podczas lektury arcydzieła „Jak hartowała się stal”, zwłaszcza opisu, jak to Pawka Korczagin dał w dziób polskiemu pańczykowi.
Po 1989 roku brakowało mi tego rodzaju poczucia humoru. Myślałem, że przeminął bezpowrotnie i pomału zaczynałem się z tym godzić. Na szczęście po jakimś czasie okazało, że się myliłem. Ten rodzaj komizmu okazał się nieśmiertelny. Nie tylko ponadczasowy, ale i ponadustrojowy.
„Ryży oszust”, „Bufetowa”, „Komoruski”, radosny okrzyk Pana Prezesa „A bierzcie go do tej rady, byle go tu nie było”... Jakże to znajomo brzmi!
Poseł Krzysztof Szczerski w TOK FM przebił Karola Baranieckiego z „Karuzeli” www.polskieradio.pl/68/786/Galeria/587777/20 i co najmniej dorównał Nikołajowi Ostrowskiemu, a może nawet i autorom komentarzy do PKF z lat stalinowskich: „Tata pojechał do Brukseli. I to z opiekunką! PO jest zagubiona. Mama Kopacz musi zająć się całym domem. Dzieci zaczynają bić się o pokoje i łóżka, więc są roszady. Wujek Bronek chciał zrobić porządek, ale pogonili go, żeby wrócił do siebie, bo to nie jest jego dom”.
No po prostu można się ze śmiechu, popłakać, posikać, a może nawet zwrócić treści żołądkowe oboma końcami przewodu pokarmowego.
To mówi były wiceminister spraw zagranicznych. Nie mogę się doczekać powrotu IV RP. Oczami wyobraźni już widzę, jak Szczerski – znowu wiceminister, a może nawet pełny minister – na przyjęciu u królowej brytyjskiej opowiada dowcip o poruczniku Dzieduszyckim, który na raucie u hrabiego Potockiego zadał zagadkę „co kobieta ma między nogami”.
Jerzy Skoczylas
Inne tematy w dziale Polityka