Ciekawym zagadnieniem jest relacja między naukami tak zwanymi ścisłymi lub przyrodniczymi, oraz tymi zaliczanymi do przyrodniczych na przestrzeni lat.
Dlaczego piszę "tak zwanymi"? Z kilku przyczyn. Jedne nauki potrzebują drugich, żeby istnieć. Tak bardzo, że powstało wiele nauk interdyscyplinarnych, takich jak kognitywistyka (dotycząca postrzegania), Business Intelligence czy choćby historia techniki. Na dobrą sprawę, trudno jest jednoznacznie je zaklasyfikować do jednej z kategorii. Poza tym, mój wzrok ostatnio przykuło dzieło zatytułowane "Czy fizyka i matematyka to nauki humanistyczne?" (przy okazji, chętnie dowiem się, czy jest to lektura warta przeczytania). Tak więc, wyżej wymieniony podział uważam za mocno umowny.
Natomiast intrygującym przejawem prób pogodzenia owych dziedzin wydaje mi się tekst autorstwa Tadeusza Zimeckiego, zamieszczony w stosunkowo już wiekowym, bo pochodzącym z 1973 roku podręczniku do j. polskiego dla 7. klasy. Czytanka ta, zatytułowana A jednak "matma" kończy się zaiste motywującymi akapitami, które warto przytoczyć:
"Bez matematyki niczego nie można dzisiaj zrobić. Nic o nas bez nas - powiadają matematycy. Decydują o wszystkim. O technice, lotach kosmicznych, cybernetyce, automatyce, o wielu dziedzinach życia.
Matematyka jest królową nauk. Obowiązuje wszędzie. W nauce. W życiu. W gospodarce. We wszystkich ludzkich zamierzeniach".
Na pierwszy rzut oka, podobny przekaz w książce do języka polskiego wydaje się paradoksem. Jednak, po zastanowieniu nietrudno dojść do wniosku, że jest to paradoks bardzo logiczny. Potrzebni są ludzie, posiadający wiedzę na temat różnych dziedzin życia. Matematyk musi umieć posługiwać się poprawnie językiem, żeby umieć wyrazić swoje idee. A dzięki tego rodzaju tekstom, pozorny rozdźwięk między naukami "ścisłymi" i "humanistycznymi" jest niwelowany, a przy okazji teoretycznie (teoretycznie, bo jednak jest to teoria dość optymistyczna) ziarnko podziwu dla matematyki, zasiane w głowach uczniów ma szanse wykiełkować.
Kolejną zastanawiającą rzeczą jest to, że w książce przeznaczonej do nauczania nastolatków znalazł się tekst o tematyce stosunkowo poważnej. Nie przejmowano się tym, czy to zainteresuje młodzież, raczej tym, żeby przekazać "odpowiednią" wiedzę (oczywiście w podręczniku jest też niemało oczywistej teraz propagandy lecz... nie sposób odmówić jej autorom swego rodzaju sprytu). Krótko mówiąc, nie próbowano pozbawić uczniów inteligencji, raczej skierować ją na pożądane wówczas tory.
Nie odważę się chwalić systemu nauczania z czasów PRL-u, ale niektóre jego elemanty wzbudzają szacunek i gdyby stosowano je w dobrej wierze, to stanowiłyby nienajgorszy wzór.
Interesują mnie nauki ścisłe i techniczne, a także ich związki z życiem społecznym. Uwielbiam pisać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie