Zastanawiające jest istnienie stereotypowego podziału na "umysły ścisłe" i "humanistów", szczególnie wzmacnianego w kontekście poszukiwania "specjalistów" i zaostrzonego, gdy parę lat temu wprowadzono profilowanie w szkołach średnich.
Czy jednak taki podział jest naturalny?
Jedni powiedzą że tak, i że wynika z tego, która półkula jest dominująca. Inni będą go zaciekle bronić jako wygodnego pretekstu by twierdzić: "Nie umiem liczyć, bo jestem humanistą", albo też "Jestem ścisłowcem, nie wymagaj ode mnie znajomości ortografii". A ja nigdy nie słyszałam o osobie, która dokonałaby czegoś znaczącego będąc zamknięta w swojej specjalności.
Dawni filozofowie zajmowali się - nawet jeśli nie używali jeszcze tych nazw - zarówno fizyką, jak i etyką; zarówno astronomią, jak i historią; wykształcony człowiek potrafił się wypowiedzieć na każdy temat, i to nie tylko w sensie "wiedział co powiedzieć", ale też w sensie "wiedział jak mówić".
W późniejszych czasach było podobnie.
Mikołaj Kopernik znał się na ekonomii (która sama w sobie nie jest ani całkiem "humanistyczna", ani bardziej "ścisła"); był matematykiem i astronomem; jako ksiądz, posiadał też wiedzę teologiczną. Jego prace wymagały zaawansowanej znajomości matematyki.
Nie ma potrzeby, bym rozpisywała się o Leonardzie da Vinci. Jego wszechstronność jest niemal przysłowiowa.
Zafascynowało mnie bogactwo zainteresowań Richarda Feynmana, którego jako laureata Nagrody Nobla z 1965 roku nie muszę chyba przedstawiać. Kto spodziewałby się, że ten fizyk, w swojej książce "Pan raczy żartować, panie Feynman" opisujący jak to we wczesnej młodości koniecznie chciał być uważany za twardziela, pod wpływem swojego przyjaciela nauczy się rysować, a nawet wystawiać swoje dzieła pod pseudonimem Ofey (przybranym po to, by twórczość artystyczna nie była oceniana przez pryzmat osiągnieć naukowych)?
Nauczył się też grać na bębnach na tyle dobrze, że wziął udział w nagrywaniu muzyki do nietypowego baletu w egzotycznym stylu i pojechał na konkurs do Europy.
Można się zastanawiać, czy Feynman zajmował się tylko tym, w czym miał szansę być wybitnym, czy po prostu... był dobry we wszystkim. Wkładał w to oczywiście wysiłek... Ale myślę, iż kluczową rzeczą jest to, że uczenie się, dowiadywanie, rozumienie nowych rzeczy dawało mu przyjemność. Bawił się w zdobywanie wiedzy, czerpał satysfakcję z wykorzystywania jej. W podobnym stylu opisuje naukę rysowania, otwierania zamków szyfrowych czy wymyślanie własnego systemu zapisu obliczeń, jak i naukę podrywania dziewcząt.
Poniżej dzieła Ofeya (pseudonim zresztą powstał w ciekawy sposób: przyjaciel fizyka zaproponował mu francuskie słowa "Au fait", zrobione, natomiast Richard zmienił pisownię. Następnie dowiedział się, że słowa te znaczą w slangu "białas", ale uznał, że skoro faktycznie jest białasem, to wszystko gra.

W książce "Pan raczy żartować, panie Feynman" autor podkreśla, że rysując, chciał osiągnąć coś, o czym nie każdy artysta myśli: chciał "wyrazić pewne uczucie, które wiąże się z pięknem świata. Ponieważ chodzi o uczucie, trudno je opisać. Przypomina uczucie człowieka religijnego, wiążące się z Bogiem sprawującym kontrolę nad całym wszechświatem: jest w tym pewien aspekt ogólności, który odczuwasz, kiedy myślisz o tym, że rzeczy, wydające się tak różne i tak różnie się zachowujące, są sterowane "zza kulis" przez jeden system zorganizowania, przez te same prawa fizyczne. Jest to podziw dla matematycznego piękna natury(...)".
Dlatego właśnie pozwoliłam sobie określić go jako artystę fizyka - naukę uprawiał jako rodzaj sztuki. Dostrzegał jej piękno i wydobywał je na wierzch.
Opisywanie Wszechświata za pomocą równań to przecież najdoskonalsza chyba sztuka mimetyczna, bo najdokładniejsza.

Powyżej widać pierwszy rysunek Feynmana.
Poniżej, portret jego córki. To zestawienie świadczy o postępach, jakie uczynił.

Poniższy portret jest już bardzo realistyczny.
Czasami równania całkowe występują w specyficznym otoczeniu...
Podobno zresztą stymulowanie umysłu poprzez tzw. konferencjałki jest częstym zjawiskiem także wśród wybitnych osób.
Nawiasem mówiąc, tematyka tych wprawek dowodzi jednoznacznie, że fizyk też człowiek.
Na koniec tej notki, chciałabym postawić nurtujące mnie pytanie: jak to możliwe, że wiadomo o fizykach rysownikach, konstruktorach pisarzach (np. Oleg Antonow), księżach matematykach i kosmologach (ks. Michał Heller), architektach pisarzach (Joanna Chmielewska), fizykach teologach (Izaak Newton), lekarzach pisarzach (Stanisław Lem), astronomach, którzy planowali zostać bodajże dziennikarzami, matematykach pisarzach (Lewis Caroll)... i długo by jeszcze wymieniać ludzi, których główny zawód kojarzy się z "naukami ścisłymi", a zainteresowania z "humanistycznymi", natomiast jak żyję, nie słyszałam o korelacji w przeciwną stronę? Z tajemniczych powodów nie mam danych na temat zawodowego "humanisty", który dla rozrywki rozwiązywałby całki, albo chociaż różniczki. Jeśli ktoś oświeci mnie wiedzą o takowym, będę bardzo wdzięczna.
Więcej prac Ofeya można obejrzeć pod poniższym adresem:
http://www.museumsyndicate.com/artist.php?artist=380
Interesują mnie nauki ścisłe i techniczne, a także ich związki z życiem społecznym. Uwielbiam pisać.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie