Komentując wydarzenia polityczne ( jako, że S24 jest, przede wszystkim, polityczny) niekiedy odwołujemy się do metafory o przywaleniu komuś łopatką do piasku w piaskownicy.
Mało kto zdaje sobie sprawę, że od takiego r e a l n e g o uderzenia m o ż e rozpocząć się niepełnosprawność u dziecka, niekonieczne od razu wykryta. Taki paskudzwo potraf się zaczaić i pokazać później, np. w okresie dojrzewania. Mało kto wówczas skojarzy awanturę w piaskownicy sprzed lat.
Każdy z nas, praktycznie w każdej chwili może ulec niepełnosprawności, a już bez wątpienia pogłębiać się ona będzie u tych, którym uda się dożyć sędziwej starości.
Wypadek, niewłaściwie postawiona dignoza, fatalnie ordynowane leki, konsekwencje wielu chorób….
Tylko bardzo nieliczni, bardzo zamożni, poradzą sobie w takiej sytuacji we własnym zakresie.. Ale tych bardzo zamożnych w każdym społeczeństwie jest niewielu. Zdecydowana większość będzie wymagać pomocy: od rodziny, sąsiadów, państwa.
Mówi się, że kiedy ktoś choruje, choruje jego cała rodzina. Znacznemu pogorszeniu ulega jej sytuacja finansowa - nawet jeśli maksymalnie korzystają z pomocy oferowanej przez państwo. To trzeba sobie raz na zawsze uzmysłowić!
Osobnej uwadze poświęcę parę słów problemowi wyczerpania czysto fizycznego u osób sprawujących opiekę nad niepełnosprawnym. Przenoszenie, dźwiganie, zmiana pozycji leżącego wymagają o g r o m n e go wysiłku. Nawet jeżeli komuś udałoby się załatwić sobie ustrojstwo do przenoszenia, mało która rodzina w Polse ma m i e j s c e, aby móc nim manewrować :
O liftingach sufitowych już nie wspomnę, bo kosztują majątek, ale pracuję na obu.
Zmiana pozycji leżącego też wymaga znacznego wysiłku. Czasami znacznie ją ułatwia naprawdę drobiazg: taka "tuba" z mocnego ortlionu:
Podaję ten przykład, aby otworzyć wyobraźnię u tych, którzy nie bardzo zdają sobie sprawę na czym polega całodobowa opieka nad osobą cakowicie niepełnosprawną.
Ciągłe nadwyrężanie mięśni i stawów powoduje, iż szybciej rozwijają się w ich zmiany patologiczne np. artretyzm ( o czym boleśnie przekonuje się na własnym przykładzie). Częściej też ulegaja uszkodzeniam. A co ma zrobić samotnie opiekująca się sparaliżowanym dzieckiem matka, kiedy nadwyręży mięsień, wykręci staw, złamie rękę? No cóż, bierze coraz silniejsze środki przeciwbólowe i dźwiga, dźwiga, dźwiga. Wyje z bólu - i dźwiga.
...........................................................................................................................................................................
Ja po 8 godzinach wychodzę z pracy, rodzice niepełnosprawnych dzieci trwają na posterunku. Chylę przed nimi czoło, a do innych apeluję o aktywne niepozwolenie "zamiecenia" tematu pod dywanik. Przynajmniej dopóki ten protest trwa.
Kaśka
Panie, daj mi odwagę, aby zmienić to, co zmienić mogę, pokorę, aby w pokoju pogodzić się z tym, czego zmienić nie mogę, i daj mi mądrość, aby odróżnić jedno od drugiego.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka