Kawa magazyn Kawa magazyn
603
BLOG

RYSZARD BUGAJ - Księża byli źle wykształceni (wspomnienia)

Kawa magazyn Kawa magazyn Polityka Obserwuj notkę 7

 

 

Jestem z mazowieckiej wsi. Urodziłem się, gdy w tej okolicy właśnie sowiecka armia goniła Niemców. Rodzice, choć mieszkali na wsi, nie byli rolnikami. Matka była robotnicą w małym zakładzie dziewiarskim, a ojciec kowalem (przed wojną, krótko, pracował w warszawskiej fabryce Lilpoppa). Dzieciństwo spędziłem w pobliskim miasteczku (Sochaczewie). Choć moi rodzice po wojnie przeszli w szeregi „miełkiej burżuazji” (posiadali budkę z mydłem i powidłem), to mieszkaliśmy właściwie w slumsie (pokój z kuchnią bez łazienki, na podwórku straszny śmietnik z kiblami). Szybko zresztą, niejaki H. Minc wygrał z moimi rodzicami „bitwę o handel” i tym sposobem znaleźli się - do końca swojej zawodowej aktywności - w sektorze „handlu socjalistycznego”.

 

Jak to zwykle bywa, najważniejsze są w dzieciństwie cztery rzeczy: szkoła, koledzy, kościół i rodzina. Szkołę wspominam jak najlepiej, choć nadawał jej cechy komunistyczny system (była jednak religia), a pierwszy obraz z dzieciństwa, który pamiętam, to łzy nauczycielek po śmierci Stalina. Nauczyciele jednak byli często świetni i ofiarni. Wielu z nas (mnie też) ta szkoła dawała szansę.

 

Koledzy to było coś znacznie więcej niż pojedyncze osoby. Było to ważne i nieformalnie zorganizowane środowisko. Więcej nawet niż grupa podwórkowa. Ustalono przywództwo i obowiązywał etos odpowiednich zachowań. Panowały twarde reguły. Grupa wypełniała funkcje socjalizujące. Nie wszystkie czyny zabronione kodeksem były wykluczone, ale solidarność i ochrona słabszych członków grupy (wewnątrz i na zewnątrz) należały do etosu. Dziś takie grupy są chyba wielką rzadkością. Dlaczego? Może dlatego, że wtedy nie było telewizji (w miejscowym kinie „Robotnik” ciągle szły sowieckie filmy wojenne, które wielokrotnie oglądaliśmy), no i nikt nie był zamożny.

 

Kościół i księża nie byli interesujący (źle wykształceni, bez misji), ale byłem ministrantem (na koniec nawet ich „prezesem”), a to integrowało. W każdym razie przeżyłem (krótkotrwałą) religijną fascynację. Lektury (także – niestety – prymitywnej literatury antykościelnej) nie sprzyjały jednak podtrzymaniu mojego religijnego zaangażowania, które ostatecznie ustało, gdy przegrałem dyskusję (już w średniej szkole) z lepiej ode mnie wykształconym kolegą-ateistą.

 

 

CDN.

Od red. Kawy: Tekst powyższy nie jest samodzielnym blogiem. Został jednak przez autora wyłącznie udostępniony redakcji do opublikowania na blogu magazynu Kawa.

 

Już w sprzedaży Piszą dla nas m.in.:

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka