Patryk Wrzesień Patryk Wrzesień
5580
BLOG

Nasi chłopcy mogliby być lepsi niż Chorwaci, gdyby nie odpalano na starcie "dwudziestek"

Patryk Wrzesień Patryk Wrzesień Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 69

Po awansie reprezentacji Chorwacji do finału rosyjskiego mundialu słychać zewsząd głosy o tym jak to jest możliwe, że Chorwaci którzy nie mają stadionów i orlików walczyli o złoto grając przy tym ładnie w piłkę i za każdym razem umierając za reprezentację na boisku. Jak to możliwe, że to właśnie oni, obywatele 4 mln kraju, a nie my obywatele 40 mln kraju, doszli do wielkiego finału mimo, że teoretycznie warunki do tego, żeby w przyszłości odnieść sukces w piłce mieli mniejsze niż my.

Niektórzy powiedzą, że to wyjątek, który potwierdza regułę, bo przecież Francja, Niemcy czy Anglia to wzór jeżeli chodzi o szkolenie młodzieży, a Chorwacja jest daleko za nimi, a na pewno jest również za nami. Można się zastanawiać, że może chodzi dobre warunki atmosferyczne? No bo przecież we Włoszech i Hiszpanii zawsze jest ciepło i dlatego chłopcy mają więcej czasu na trenowanie z piłką. Może dlatego, że jest większa bieda? Dlatego chłopcom z Brazylii i Argentyny bardziej zależy na treningu i poprawianiu swoich umiejętności, bo w ich mniemaniu piłką nożną walczą o swoje życie i przyszłość. Może dlatego, że w niektórych krajach ludzie genetycznie mają większe predyspozycje do gry w piłkę niż w innych? Ktoś by powiedział, że ta teza od razu pada bo przecież Brazylia to zwinni, szybcy i techniczni piłkarze, a Niemcy to przecież tędzy Aryjczycy i Europejczycy. Ale czy na pewno? Zobaczmy kto obecnie gra w kadrze Niemiec: Ozil, Khedira, Gundogan, Boateng, to nie są rodowici Niemcy, którzy okupowali Polskę i w pocie czoła próbowali podbić cały świat. To przybysze z innego świata, którzy przyjechali do Europy za lepszym życiem (wygodniejszym bo zasiłki etc.) i prawdopodobnie gdyby wychowywali się w swoich krajach to połowa z nich w ogóle nie grałaby zawodowo w piłkę bo nie mogliby sobie na to pozwolić. Jednak genetyczne predyspozycje do gry mają i w połączeniu tej genetyki z genialną bazą treningową zachodniego świata wychodzą później tacy piłkarze jak: Mbappe, Pogba czy Lukaku. Ale mniejsza o to. O tym wszyscy dobrze wiemy. Taka jest rzeczywistość XXI w. czy nam się to podoba czy nie. Piłka nożna rządzi się swoimi prawami i można by rozprawiać dniami i nocami o tym dlaczego Chorwaci tak wysoko zaszli w tym turnieju. Przed startem mundialu w finale absolutnie ich nie widziałem, ale kiedy skończyła się faza grupowa do finału przewidziałem właśnie ich i Brazylię. Kanarkom się nie powiodło i to jest jednak, mimo że odpadli z silną Belgią, sensacja, bo praktycznie każdy wskazywał ich jako kandydata do mistrzostwa, ale dlaczego uważałem że Chorwacja zajdzie do finału? Dlatego, że każdy rywal z którym potencjalnie mogli grać był od nich słabszy. Tylko i aż tyle. Słaba drabinka, regularnie grający piłkarze z topowych klubów, doświadczenie i ta bałkańska chęć wygrywania zadecydowała o tym, że to Chorwaci, a nie zaskoczeni samymi sobą Anglicy, czy ktokolwiek inny, znaleźli się w finale.

Cieszy mnie to, bo to pokazuje pewną rzecz, o której tak naprawdę jest ten tekst. Charakteru takiego jak mają Chorwaci sobie nie wytrenujemy, to musi siedzieć gdzieś w nas. W meczu z Anglią, każdy robił wielkie oczy kiedy Zlatko Dalić nie robił żadnych zmian i dopiero w dogrywce w 95 ' zdjął z boiska Strinica. Szok! Po dwóch turniejowych dogrywkach trener chce zarżnąć swoich zawodników, bo nie wierzy w rezerwowych - ktoś by powiedział. Ale prawda, jak się okazało po meczu, była zupełnie inna. Chorwaccy piłkarze odmawiali trenerowi zmiany, twierdząc, że dadzą radę i że nie chcą jeszcze schodzić. Uwielbiam takich piłkarzy, takie zespoły i takiego ducha z zespole. Dla mnie uosobieniem Chorwatów jest Mario Mandzukić, który gdyby mógł oddałby życie za to żeby jego drużynie, czy jak sam woli mówić "żołnierzom" - bo tak mówi o sobie i kolegach z zespołu, poszło jak najlepiej i żeby wygrali mecz. Nawiasem mówiąc fantastyczny turniej Mario, który został odstrzelony z Bayernu po to, żeby zrobić miejsce Lewandowskiemu. Ostatnio legenda Bayernu Stefan Effenberg udzielił głośnego wywiadu, w którym powiedział, że wolałby w Bayernie właśnie Mandzukicia niż chociażby Neymara, bo jest on bardziej przydatny dla zespołu. Nasz Lewy niestety na tym turnieju nie podołał, a Mandzukić który po Bayernie szukał sobie jeszcze miejsca w Atletico w końcu wylądował w Juventusie i będzie grał tam teraz z najlepszym piłkarzem świata Ronaldo. Niesamowita historia. Piłkarz, w którym kilku trenerów ze światowego topu nie widziało materiału na gracza pierwszej jedenastki zagrał w finale Mistrzostw Świata, był jednym z najlepszych piłkarzy turnieju i teraz będzie wałczył u boku Cristiano o triumf w Lidze Mistrzów.

Wracając jednak po raz kolejny do głównego wątku. Czy nasi chłopcy mogliby być lepsi niż Chorwaci? Myślę, że tak. Myślę, że skoro jest nas dziesięć razy więcej niż Chorwatów to powinniśmy znaleźć 23 takich, którzy prezentują wybitny poziom piłkarski. Na pewno gdzieś w podwórkowej przeszłości wśród Was był choć jeden chłopak, który był zawsze najlepszy na boisku. Mógł być genialny choć w jednym elemencie. Nie szkodzi. W wieku trampka to jest już dużo. To tak jak w Football Managerze wyszukujesz talenty i widzisz, że ktoś ma 20 przy dryblingu i przy technice i mimo tego, że w pozostałych atrybutach ma 5 i 6 to go bierzesz bo nie wiesz jak rozwinie się jego talent. Ale go bierzesz, bo ma w sobie to coś, tą przysłowiową "dwudziestkę". Talenty rozwijają się różnie, ale najpierw trzeba je docenić i dać im szanse. Nawet wtedy kiedy swoją fizycznością nie zapowiadają się super ciekawie, nawet jeżeli są wątli, nawet jeżeli mają słabą kondycję. Myślę, że największy problem w naszym szkoleniu młodzieży jest taki jak w państwowym szkolnictwie...

Już tłumaczę o co chodzi w tym porównaniu. Przed pójściem do szkoły dzieci bardzo często wykazują zdolności w różnych, niekiedy nawet dziwnych, dziedzinach życia (nieprzydatnych w szkole). Jedno na przykład super składa modele samolotów, inne potrafi grać na gitarze i śpiewać, inne potrafi biegać i się w ogóle nie męczy, inne ma niesamowitą pamięć do historyjek i miejsc, jeszcze inne potrafi naprawić samochód itd. Jest multum rzeczy, które umieją dzieci, a po pójściu do szkoły to tracą. Niektórzy rodzice widząc jakiś talent, próbują jeszcze organizować jakieś zajęcia dodatkowe, ale na ogół kończy się to tym, że szkoła swoim programem gasi mnóstwo talentów przeróżnych dzieciaków. W państwowym nauczaniu chodzi o to, żeby każde dziecko było równe i takie samo, a to oznacza, że każde dziecko będzie uśrednione. To słabsze i mniej bystre będzie ciągnięte za uszy, a to zdolne pełne pasji będzie ganione przez nauczycielki, że nie zajmują swojej głowy tym co trzeba, tylko jakimiś tam pasjami. W rezultacie zarówno dzieci mniej zdolne są średnie i dzieci bardziej zdolne również są średnie. No i potem wszystko, na każdej płaszczyźnie w naszym kraju jest takie średnie. Na tym polega socjalizm, ale nie o tym rzecz, no bo jak to się ma do szkolenia młodzieży? A no właśnie tak, że z małymi zdolnymi piłkarzami jest podobnie. Trafiają pod skrzydła trenera, który nie jest po to żeby zobaczyć w tobie jakiś wyjątkowy potencjał i później go pielęgnować i rozwijać, tylko jest po to, żeby wygrywać mecze w jakiś juniorskich ligach, żeby pokazać, że klub dobrze szkoli młodzież skoro wygrywają, no i przy okazji po to żeby samemu się wybić (jakim to on Jose Mourinho nie jest). Nie o to chyba w tym wszystkim chodzi. Są chłopcy, którzy przychodzą trenować do klubu i po pierwszym treningu wiadomo, że nic ponad 3 ligę z nich nie będzie, ale są też tacy, po których od razu widać że są stworzeni do gry na najwyższym poziomie. I trzeba właśnie w takich wierzyć, takich pchać do przodu, takim dawać szanse w meczach w tych juniorskich ligach. Bo nie ważne, że przegrasz kilka meczów przez to, że ten mały Jurek, który co prawda potrafi dryblować jak Ronaldinho, gra na boisku i nie potrafi się zastawić oraz przegrywa wszystkie pojedynki bark w bark. To nieważne, bo on będzie rósł i dojrzewał w każdym meczu, będzie zdobywał doświadczenie i to w końcu zaprocentuje.

Jeżeli chodzi o nasz kraj to głęboko wierzę w to, że są u nas tacy chłopcy, którzy mogliby zagrać lepiej niż Chorwacja, ale większość z nich została gdzieś z tej szkoleniowej machiny odrzucona praktycznie na starcie. Ciekawe co by było z Messim czy Luką Modricem gdyby zaczynali swoją przygodę z piłką w naszym kraju. Tam gdzie oni zaczynali ludzie kochają piękną, szybką grę i mam wrażenie, że tam ludzie trochę inaczej rozumieją i odbierają futbol niż w Polsce. Myślę, że gdzieś w mentalności przez którą odbieramy piłkę jako drogę do celu, a nie sam cel, umiera prawdziwa chęć sprawiania sobie i innym radości. Bez takiej małej i niewinnej rzeczy jaką jest radość z gry, nie wyszedł nam mundial. Radości z gry w piłkę nie da się wytrenować, trzeba ją mieć gdzieś w sobie, trzeba mieć inną mentalność, inne patrzenie już nie tylko na piłkę, ale może i świat? Wtedy nie przeszkadzają warunki atmosferyczne, ani genetyka, ani presja związana z zarabianiem na życie. To, że nasi piłkarze nie czerpali radości z gry widać było w każdym z trzech meczy które rozegrali, byli zagubieni i nie wiedzieli co mają robić. Wyglądało to tak jakby pomylili to co kiedyś kochali i co sprawiało im radość z wykonaniem poważnej operacji na otwartym sercu nie mając pojęcia od czego w ogóle zacząć.

Nasi chłopcy mogliby być lepsi niż Chorwaci, gdyby tylko móc pozwolić im grać najlepiej jak potrafią. Tylko tyle, ale jak widać po naszych ostatnich wynikach i braku następców dla Lewego, aż tyle.


salonowe podziemie, na to wygląda

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport