Jaku Jaku
31
BLOG

Jest jedna Polska, czyli polemika z Rybitzkim

Jaku Jaku Polityka Obserwuj notkę 0
Bloggerstwo, to hobby, jak każde inne. Tak, jak zbieranie znaczków, malowanie obrazów czy łowienie ryb. Dla niektórych takie hobby może się stać czymś więcej - pasją lub wręcz spędzającym sen z powiek uzależnieniem. Jednak tak, jak rybak który, miewa dni, w których od wczesnego świtu do południa nie może nic złowić, tak samo blogger, może mieć zły dzień i napisać słabą notkę. Tak było w tym przypadku.

Chodzi o artykuł Rybitzkiego z dnia 18 pażdziernika pt. ,,Nie ma jednej Polski, czyli o niemożliwości porozumienia.'' Autor przedstawia w nim argumenty, przemawiające za tym, że nie ma jednej wizji Rzeczpospolitej, oraz stwierdza, że nikt nie ma prawa reprezentować ,,opinii ogólnonarodowej'', gdyż tej nie ma. (Rozumiem, że docelowo Rybitzkiemu chodziło o fakt, że każda opinia jest subiektywna, co samo w sobie jest banałem).

Nie zakładam złych intencji autora, ale z jego tekstu można wyłuskać kilka cytatów, niepokojących każdego kolegę bloggera znajdującego się teoretycznie po tej samej stronie politycznej barykady. Już na samym początku Rybitzky stwierdza, że ,,nikt nie ma monopolu na reprezentowanie całego społeczeństwa dosyć dużego państwa''. Jest to niestety stwierdzenie całkowicie fałszywe i zgodzi się tu ze mną każdy, kto rozumie podstawy systemu demokratycznego. Otóż, w państwie, w którym obowiązuje taki system, społeczeństwo jest reprezentowane przez wybieranych kadencyjnie urzędników zwanych politykami - prezydent, premier, ministrowie, posłowie i senatorzy. Na pewno każdy z nas co nie co o takich słyszał.
Nie zatrzymując się dłużej nad tym drobnym ale ważnym niuansem, przejdę do meritum wpisu.

Stwierdzenie pojawiające się w dalszej części tekstu jest kluczowe dla zrozumienia błędu, jaki popełnił Rybitzky w swoim wpisie a który mnie, skromnego krytyka, przyprawia o dreszcze. Ryba mówi - Nigdy nie można rzec, iż np. Lech Kaczyński lub odwrotnie - Donald Tusk, przynoszą wstyd Polsce. Bo komuś czyny jednego z nich się nie podobają, lecz komuś innemu jak najbardziej. I odwrotnie - Czy wolno nam choć pisnąć, że Hitler i Stalin przynosili wstyd swoim
ojczyznom, skoro tak wielu Niemcom i Rosjanom ich decyzje się podobały, ba, niektórzy nawet te decyzje z uśmiechem na twarzy wprowadzali w życie odpowiednio w Waffen SS i NKWD? Rybitzky dopuścił się tu relatywizacji, na którą, żaden człowiek posiadający kręgosłup moralny nie może sobie pozwolić. Taki tok myślenia może doprowadzić do zdeprecjonowania pojęć prawdy i kłamstwa. Skoro ja mam swoją prawdę, a ktoś ma inną, to znaczy, że obiektywnej prawdy nie ma w ogóle. To błędne myślenie, wynikające z mylenia faktów z opiniami. Otóż, w przeciwieństwie do opinii, fakt (z natury obiektywny) da się konkretnie ustalić i ocenić na podstawie obiektywnego kryterium jakim jest racja stanu/dobro wspólne, jakkolwiek nazwać (tak, tak drodzy lewicowi przyjaciele, polityka to zarządzanie zbiorowością, a nie, jak wielu z was zapewne by chciało, spełnianie marzeń każdej poszczególnej jednostki).

W dalszym toku artykułu Ryba formułuje tezę, z którą całkowicie się zgadzam - Nie ma jednak żadnego sensu dyskusja z osobami wierzącymi w coś zupełnie innego niż my - to prawda, różniące się od siebie systemy wartości nigdy nie stworzą fundamentu pojęciowego do jakiejkolwiek dywagacji. Problem polega na tym, że jeśli chcemy mówić o Polsce, to musimy brać pod uwagę tylko i wyłącznie kryterium jej dobra. Niestety ludzie wyznający inne wartości (zakładam, że w domyśle lewacy) nie uznają polskiej racji stanu za wartość najwyższą, przez co dobro Ojczyzny nie stoi na pierwszym miejscu w ich hierarchii aksjologicznej. Dla eurolewicy wyżej znajduje się dobro ,,wspólnoty europejskiej'', dla ultraliberałów wolność jednostki. Biorąc pod uwagę polską rację stanu, można bardzo łatwo obiektywnie ocenić, która wizja Polski będzie dla naszego kraju najwłaściwsza. Nie ma tu miejsca na relatywizm. Potrzebna jest chłodna kalkulacja.

Tekst Rybitzky'iego kończy się zawadiackim podsumowaniem - Co więc pozostaje nam robić? Cóż, w zasadzie tylko jedno. Sprawić, by wygrała nasza wizja Polski - tu też całkowicie się zgadzam. Aby tak się stało, trzeba stworzyć partię, pójść na milion kompromisów i w końcu wygrać wybory. Albo pójść na skróty i w drodze wyborów wybrać sobie reprezentanta. O to właśnie chodzi w polityce i takie zakończenie z lubością mi się czyta. Tylko niepotrzebne te relatywizujące wtręty tu i ówdzie.

Bloggera Rybitzky'ego serdecznie pozdrawiam.
Jaku
O mnie Jaku

Czerwony Matrix to kłamstwo medialne, polityczne i społeczne promowane od kilkudziesięciu lat we wszystkich postępowych ośrodkach wpływu. Niepoprawni.pl - Bloggerzy dla Bloggerów ↑ Grab this Headline Animator

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka