List Kaczyńskiego do partii

   Jarosław Kaczyński wrócił w chwale. Jego list do członków PiS pokazuje wybitnego polityka patriotę, który intelektualnie panuje nad rzeczywistością. Powinien go przeczytać każdy obywatel (jest na blogu Igora Janke).

   Jednak nie jestem przekonany, że krytycy wewnątrz partii działają ze złą wolą, jak twierdzi prezes. To znaczy co? - chcą osłabienia PiS. W imię czego? -  żeby przyczynić się do upadku Polski. Taki bowiem jest logiczny wniosek płynący z tezy prezesa, że tylko PiS jest depozytariuszem polskiej racji stanu. Jeśli krytycy działają świadomie na zgubę Polski, to w jakim celu mieliby to robić? Niebezpiecznie zbliżamy się tu do insynuacji. Chyba lepiej byłoby uznać, że chodzi najwyżej o błąd w dobrej wierze - moim skromnym zdaniem, bo przecież prezes zna tych ludzi osobiście, a ja nie.

  List zawiera dowody, że PiS jest przedmiotem niszczącej akcji medialnej. Biorący w niej  udział dziennikarze łamią podstawowe standardy zawodu. Mimo to Jarosław Kaczyński uzyskał 37 procent poparcia w pierwszej turze wyborów prezydenckich, gdy liczy się układ głosów według sympatii partyjnych. Prezes odrzuca ocenę, że dobry wynik uzyskał dzięki zmianie wizerunku na  łagodny powołując się na wewnętrzne badania sondażowe. Skoro wniosek płynie z badań, to trzeba po prostu przyjąć do wiadomości. Ale dlaczego tych badań nie znają pp. Kluzik-Rostkowska, Poncyliusz, Jakubiak, Migalski - albo wyciągają z nich przeciwny wniosek?

  Natomiast ze wspomnianych badań nie wynika, że PiS może uzyskać większość miejsc w Sejmie i Senacie. A to znaczy, że będzie potrzebował koalicjanta. Należy więc pozyskać istniejącego, albo stworzyć nowego z elektoratu rozczarowanego powyborczą strategią partii. Niestety, list Jarosława Kaczyńskiego nie odpowiada na podstawowe pytanie - w jaki sposób PiS może wejść do rządu. Jeśli to nie jest tajemnica strategii politycznej, to może dowiemy się z następnego listu.