W latach 80. "Solidarność" świętowała i 1 Maja, i 3 Maja, w imię docenienia wielu tradycji politycznych istniejących w swoim obozie. Fot. Fundacja CDCN
W latach 80. "Solidarność" świętowała i 1 Maja, i 3 Maja, w imię docenienia wielu tradycji politycznych istniejących w swoim obozie. Fot. Fundacja CDCN
Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
108
BLOG

Wspólne "święta majowe"?

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Święta, rocznice Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Swego czasu popełniłem ogromną naiwność wierząc, że „święta majowe” staną się swoistego rodzaju politycznym ekumenizmem między Prawicą a Lewicą, w imię wzajemnego docenienia zasług w odzyskaniu przez Polskę niepodległości w czasach historycznych, jak i całkiem nam współczesnych.


Nieprzyzwoite jest przypominanie o zasługach Romana Dmowskiego i Józefa Piłsudskiego w sprawie odzyskania niepodległości w 1918 r., jak i zasługach „Solidarności” i opozycji demokratycznej różnych politycznych barw w odzyskaniu wolności po 1989 r.


Miałem naiwną nadzieję, że 1 – 2 – 3 maja będzie okazją nie tyle do wspólnego przeżywania „świąt polskości”, co staną się okazją do budowania wzajemnego szacunku w imię bycia Polakiem, członkiem tej samej wspólnoty narodowej. Że zadziała tradycja „Solidarności”, w której odnalazły się najróżniejsze tradycje polityczne i ideowe. Jeden z plakatów „Solidarności” odwołuje się zresztą to tej tradycji – widnieją na nim daty 1 maja 1890 i 3 maja 1791, jako przypomnienie tych różnych myśli politycznych.


Wtedy, w latach 80., nie było jeszcze 2 Maja – Dnia Flagi – który mógł być swoistego rodzaju łącznikiem między 1 Maja a 3 Maja, a który zresztą jako taki został chyba zaplanowany.


Bardzo szybko okazało się, że moje nadzieje są strasznie naiwne. Gdy tylko ogłosiłem tę swoją tezę zostałem zgodnie zakrzyczany przez prawicowców i lewicowców „że nigdy”, „że komuchy”, „że faszyści”. Niewiele w tych pokrzykiwaniach ideowości, skoro nie pamięta się zasług jednego i drugiego obozu, skoro coraz mniej pamięta się tradycje „pierwszej Solidarności”.


W takiej atmosferze wzajemnego oskarżania się na nic zdaje się przypominanie o jednym narodzie, o wspólnym interesie narodowym i o Polsce jako jednej wspólnej Ojczyźnie. Nie dość, że każda ze stron rozumie te pojęcia na swój, całkowicie odrębny sposób, to jeszcze na to nakładają się potworne różnice współczesnej polityki i ogromna zaciekłość w oskarżaniu o zdradę narodową obozu przeciwnego. Przypominanie skomplikowanych losów Polski, które nakazują stwierdzić, że ani 1 maja nie jest lewicowy, ani 3 maja nie jest prawicowy jest dziś niezwykle ryzykowne, o ile nie chce się być oskarżonym o sprzyjanie albo PiS, albo PO.


Czy wobec tego równorzędne wspominanie wielu tradycji politycznych i ich udanych starań w budowaniu Polski jest bezsensowne? Bezsensowne gdyby próbować godzić dwie strony cywilizacyjnego sporu między PiSem a „antypisem”, ale już całkiem sensowne, gdy chodzi o przypominanie, że są sprawy, są czasy, gdy takie współdziałanie jest konieczne. Nawet jeśli dzisiaj nikt z nas sobie tego nie wyobraża.




 


 


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura