W artykule „Hej prorocy moi z gniewnych lat” zamieszczonym w nr 46 Warszawskiej Gazety zająłem się, mam wrażenie, życzliwą krytyką partii Jarosława Kaczyńskiego, wskazując na popełniane przez partyjne władze, moim zadaniem kardynalne błędy i zaniechania.
Dziś pora zająć się tak zwanymi „ziobrystami”, którzy przyjęli roboczą nazwę „Solidarna Polska”.
Z nimi mam spory kłopot gdyż do dnia dzisiejszego nikt z nich nie potrafił mnie przekonać do tego, że rzeczywiście chodzi im o Polskę oraz wskazać jakieś różnice programowe między nimi, a PiS-em, uzasadniające ten polityczny rozwód.
Nie wiem, co takiego jest w tej Brukseli destrukcyjnego i demoralizującego, ale nie można przejść obojętnie nad faktem, że to właśnie stamtąd wychodzą pomysły, które później przeobrażają się w ciosy zadawane prawej stronie sceny politycznej.
Migalski, Kowal, Bielan, Kamiński, Cymański, Kurski, Ziobro to przecież bez wyjątku sami euro posłowie. Oczywiście można przyjąć, że z pewnego dystansu i dalszej perspektywy można dostrzec coś, co na miejscu, w tym rodzimym politycznym tyglu umyka naszej uwadze.
Ja jednak znając trochę ludzkie słabości myślę, że nie o szerszą perspektywę spojrzenia tu chodzi, ale o własną przyszłość i dostatnie życie.
Dopóki nikt nie zdementuje plotek, że Kurski, Ziobro i Cymański prowadzają się pod rękę z „Miśkiem” Kamińskim i Markiem Migalskim po brukselskich salonach. Dopóki ci panowie publicznie nie oświadczą, iż dla dobra Polski nie będą już startować do Parlamentu Europejskiego za trzy lata, lecz poświęcą się tylko i wyłącznie nowej partii oraz temu by zmieniała ona Polskę to będę niestety zwolennikiem powiedzenia:
„Jeżeli nie wiadomo, o co chodzi to chodzi o pieniądze”
Wiemy, że wszyscy wymienieni panowie nie mieli szansy na znalezienie się za trzy lata na listach PiS do euro parlamentu. Nie mieliby na to szans nawet będąc nadal w PiS-e gdyż, jak wiadomo zgoda prezesa w ich wypadku dotyczyła tylko tej jednej kadencji.
Czy nie mamy prawa podejrzewać, że chodzi tylko i wyłącznie o stworzenie politycznej trampoliny, która umożliwi im kontynuację dostatniego życia niewymagającego zbyt wielkiego wysiłku?
Czy czasami klub parlamentarny „Solidarna Polska” nie składa się z przyzwoitych ludzi, lecz jednak pożytecznych idiotów nabitych w butelkę patriotycznymi hasłami brukselskiej trójcy?
A teraz krótko o tym, o co może toczyć się ta gra zamaskowana biało-czerwonym woalem i ozdobiona Orłem Białym oraz okraszona zawołaniem, że Bóg Honor i Ojczyzna i Polska w potrzebie, bo Palikot u bram.
Zgodnie ze statutem posła do Parlamentu Europejskiego z 28 września 2005 roku euro posłowie otrzymują jednolite wynagrodzenie w wysokości 38,5% wynagrodzenia sędziego Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, czyli 7.665 euro brutto miesięcznie(6.515 euro netto). Oprócz tego każdy deputowany otrzymuje dietę w wysokości 298 euro/dzień za każdy dzień posiedzenia Parlamentu lub komisji PE czy frakcji partyjnej, łącznie ok. 16 dni miesięcznie (ok 4.768 euro/miesiąc). Łącznie pensja plus dieta pobytowa wynosi, więc ok. 11'283 € miesięcznie netto. To daje przeszło 50 tysięcy złotych miesięcznie, 600 tysięcy rocznie i 3 miliony w ciągu kadencji.
Na działalność biur krajowych euro poseł otrzymuje 4202 €/miesiąc. Fundusz na wynagrodzenie asystentów wynosił 17'540 €/miesiąc, a w 2010 roku został zwiększony o dodatkowe 1500 euro. Poseł otrzymuje również środki na pokrycie kosztów podróży z kraju pochodzenia do siedzib PE.
Dalej, więc panowie Ziobro, Kurski i Cymański, przekonajcie mnie, że jestem w błędzie i krzywdzę was takim niesprawiedliwym myśleniem.
Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie, Lubelskiej Gazecie, Śląskiej Gazecie
Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka