Dawnymi czasy dzikie, szczególnie barbarzyńskie wschodnie ludy, aby poniżyć i upokorzyć do końca znienawidzonego i pokonanego wroga, bezcześcili ciała zabitych, a odciętą głowę przywódcy, wodza bądź króla zatykali na końcu włóczni i umieszczali w jakimś widocznym miejscu chcąc wzbudzić postrach i ukazać swoja bezwzględność, nienawiść, a jednocześnie wbrew intencjom ukazywali dystans, jaki ich dzieli choćby od resztek tego, co nazywamy człowieczeństwem.
Dzisiaj ludzie o azjatyckiej mentalności się nieco ucywilizowali, poprzebierali w garnitury i eleganckie garsonki, lecz dawne atawizmy pozostały docierając nad Wisłę we współczesnym polsko-rosyjskim wydaniu.
Aby uzmysłowić sobie, jakiego barbarzyństwa dokonała ruska dzicz we współpracy z naszymi rodzimymi azjatami, bezczeszcząc ciała poległych rodaków w Smoleńsku, warto cofnąć się nieco w czasie i przypomnieć sobie katastrofę wojskowej CASY C-295 M pod Mirosławcem, do której doszło 23 stycznia 2008 roku.
Zginęło wówczas 20 osób – 4 członków załogi samolotu oraz 16 pasażerów, którymi byli oficerowie w stopniach od porucznika do generała, stanowiący elitę naszych Sił Powietrznych.
Pogrzeby ofiar tej tragicznej katastrofy odbyły się dopiero 18 lutego 2008 roku, czyli niemal miesiąc od dnia tragicznego zdarzenia. Tyle czasu potrzeba było, aby zidentyfikować wszystkie ofiary oraz każdy najdrobniejszy fragment ciała przypisać konkretnej osobie. Następnie przeprowadzono szczegółowe, zgodne ze światowymi standardami sekcje zwłok, po czym, jak nakazuje polska tradycja, każda ofiara otrzymała uszyty specjalnie na tę ostatnią drogę galowy mundur.
Przypominam, że ten niespełna miesiąc czasu zajęły polskim organom wymagane prawem procedury dotyczące 20 ofiar.
Dopiero na tym tle możemy zrozumieć, co stało się w Smoleńsku pod okiem mentalnej azjatki, ówczesnej minister zdrowia, kłamczyni Ewy Kopacz, wysłanniczki równie ucywilizowanego na wschodnia modłę premiera Tuska.
Dziś już wiemy, że brudne nieumyte ciała bez wykonanych sekcji zwłok, których dokumentację sfałszowano, powrzucano nagie do plastikowych worków i zalutowano w trumnach.
Dysponując pewnością, co do poddańczego, psiego posłuszeństwa polskich tchórzy i lokajów, którym powierzono znamiona władzy w Polsce, w ciałach zaszyto śmieci w postaci rękawic, gazy, waty, kawałków drewna i smoleńskiego błota, a niezidentyfikowane szczątki ofiar skremowano na polecenie ministra Boniego (TW „Znak”) mimo takich kłamstw Ewy Kopacz:
"Najmniejszy skrawek, który został przebadany, najmniejszy szczątek, który został znaleziony na miejscu katastrofy, wtedy, kiedy przekopywano z całą starannością ziemię na miejscu tego wypadku, na głębokości ponad jednego metra i przesiewano ją w sposób szczególnie staranny, każdy znaleziony skrawek został przebadany genetycznie”
Oto współczesne wydanie ściętej głowy wodza zatkniętej na końcu włóczni przez dzikie hordy ze wschodu i ich polskich sojuszników.
Co mówi dzisiaj niemal po dwóch latach od dziejowej tragedii, szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej, płk Jan Artymiuk wdowie po Przemysławie Gosiewskim, która chciała, aby w sekcji zwłok ekshumowanego ciała jej męża uczestniczył światowej sławy ekspert, profesor Baden z USA?
"- Rosja jest suwerennym państwem i, muszę pani to powiedzieć, mocarstwem"
W dniu sekcji zwłok zaś prokurator, płk Ireneusz Szeląg straszył wdowę tym, że udział eksperta z Ameryki będzie przestępstwem zbezczeszczenia zwłok, za które pani Gosiewska poniesie odpowiedzialność karną.
Oto III RP, „suwerenne państwo prawa”, w którego suwerenność nie wierzą nawet polscy wojskowi prokuratorzy. Oni nosząc polskie mundury odstawiają na naszych oczach, wywracając się na grzbiet i popuszczając ze strachu mocz, taniec uległości i poddaństwa przed ruskim basiorem i przewodnikiem stada.
Zwłoki, według tchórzy poprzebieranych w polskie mundury, może zbezcześcić biorąc udział w sekcji zwłok, niekwestionowany ekspert z „wrogiego mocarstwa”.
Oni, więc stoją bezczelnie trzęsąc portkami na straży interesu i bezkarności swoich moskiewskich pryncypałów, czyli barbarzyńców ze wschodu, którzy zaszywając śmieci w ciele śp. Przemysława Gosiewskiego i pakując je nieumyte i nagie do plastikowego worka oraz fałszując bezczelnie sekcyjne protokoły, zbezczeszczenia zwłok oczywiście nie dokonali.
Co na to „wiodące” media i zatrudnieni tam pajace pozbawieni kręgosłupów zwani dziennikarzami?
Nic. Tematem numer jeden i przykrywką dla tego jawnego zaprzaństwa i pokazu poddaństwa azjatyckim barbarzyńcom stało się DNA dziecka Anety Krawczyk z seks-afery sprzed lat oraz ponownie rodzice nieżyjącej Madzi z Sosnowca.
Gdyby Bóg oczekiwał od nas tylko modłów to Syn Boży nie posyłałby w świat apostołów narażających swoje życie. Podobnie Ojczyzny nie zbawią ciągłe utyskiwania na rządzących Polską i wytykanie im zdrady. Sama modlitwa i narzekania to stanowczo za mało.
Już najwyższy czas na CZYN, jeżeli oczywiście choć w nas drzemią jeszcze jakieś resztki honoru.
Artykuł opublikowany w tygodniku Warszawska Gazeta
Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka