Łukasz Grysiak Łukasz Grysiak
1231
BLOG

III RP - dziecko komunistycznej bezpieki

Łukasz Grysiak Łukasz Grysiak Polityka Obserwuj notkę 6
 

 4 czerwca 1992 roku.

 Godzina 22.00.

 Tajne posiedzenie w sprawie odwołania rządu Jana Olszewskiego.

 Uczestnicy: Lech Wałęsa - prezydent, Donald Tusk, Tadeusz Mazowiecki, Bronisaław Geremek, Stefan Niesiołowski, Leszek Moczulski, Waldemar Pawlak i jeszcze kilku innych.

 L. Wałęsa: "Panowie wy nie wiecie jak daleko oni zaszli... Ich trzeba natychmiast... Dzisiaj!"

 W. Pawlak: "Ale to jest trochę gangsterski chwyt..."

 L. Wałęsa: "Nie może być już żadnych numerów".

 D. Tusk: "Policzmy głosy... SLD poprze..."

 

 4 czerwca 1992 rok - tajna narada "Nocnej zmiany".

 Co było powodem tych gangsterskich metod rozpieprzenia rządu Jana Olszewskiego? Smród komunistycznej agentury, która zatruwa nasze państwo do dnia dzisiejszego. Antoni Macierewicz, minister spraw wewnętrznych w tym rządzie, utworzył tak zwaną "listę Macierewicza", która zawierała nazwiska wysoko postawionych w Polsce osobistości - TW czyli donosicieli Służby Bezpieczeństwa. Na tej liście znajdował się również niejaki TW "Bolek". Dziś wiemy na pewno, że "Bolek" to Lech Wałęsa.

  Powstanie III RP - w oparach agentury.

 Polska została zbudowana na zakwestionowaniu podstawowych reguł praworządności. Genezą większości współczesnych nieszczęść jest układ Okrągłego Stołu, którego pilnowano (pilnowała dawna opozycja KOR), kiedy nie miało to już najmniejszego uzasadnienia. Jednym ze smutnych efektów tego nieformalnego porozumienia części dawnej opozycji z komunistami była walka z rozliczeniem zła PRL: niedopuszczenie do dekomunizacji i lustracji. Dlaczego, ktoś zapyta. Dlatego, że zbyt wielu opozycjonistów miało poprapane życiorysy. Dlatego, że Adam Michnik, który zaczął nadawać ton polskiej polityce po 1990 roku zbratał się z komunistycznymi mordercami - Kiszczakiem i Jaruzelskim.  Zresztą, związki rodziny redaktora z komunizmem są powszechnie znane: jego ojciec był moskiewskim agentem a brat stalinowskim katem sądowym. Dlatego, że od początku postanowiono budować nowe państwo jako ciągłość z PRL-em, zamiast całkowitego z nim zerwania. Tutaj możnaby pisać godzinami.

 Dlatego nie chciano ani dekomunizacji, ani lustracji. Gruba kreska Mazowieckiego stała się jątrzącą trucizną, która po dziś dzień zalewa nasze państwo. W dalszym ciągu rządzą ci sami ludzie i agenci, którzy rozwalili rząd Olszewskiego. Obecny premier Tusk to człowiek, który na tamtej nocnej naradzie liczył głosy potrzebne do rozbicia Olszewskiego i jego ludzi. Bo Olszewski dokonał próby ujawnienia agentury peerelowskiej i układu jaki w oparach wódki i dymu narodził się w Magdalence. To dla agentury było śmiertelnym zagrożeniem. Dokonano więc czegoś w rodzaju pokojowego zamachu stanu i w iście gangsterskim stylu powołano rząd Wlademara Pawlaka, figuranta wystawionego przez samego Wałęsę, który miał wtedy 33 lata.

 Od tamtych wydarzeń po dzień dzisiejszy upłynęło prawie dwadzieścia lat. I nie zmieniło się nic. Nierozliczenie zła komunizmu zaowocowało między innymio tym, żę dawny aparat PZPR odrodził się na nowo. A w 1993 roku społeczeństwo zmęczone waśniami pośród dawnego obozu "Sloidarności" wybrało sobie SLD do rządów. Nomenklatura złodziei, którzy uwłaszczyli się na państwowym majątku powróciła do władzy dzięki naszym "herosom" dawnej opozycji, którzy w wolnym kraju nie potrafili się dogadać dla wspólnego dobra. Ba, zamienili kraj w swój prywatny dwór, z postkomunistami do spółki. I tak jest po dzień dzisiejszy. Warto o tym pamiętać przy okazji jutrzejszych wyborów. Dziś tym dworem rządzi Donald Tusk. SLD ma znaczenie marginalne bo rządy aferalnej kliki Leszka Millera pod patronatem Aleksandra Kwaśniewskiego - cudownego dziecka PZPR i przyjaciela paru znanych kryminalistów w garniturach - doprowadziły do rozbicia obozu postkomuny a dziś poparcie dla nich jest śmieszne. I Bogu dzięki.

 Heros z przetrąconym kręgosłupem.

 W 1992 roku Polska Agencja Prasowa zamieściła - pokazaną również w telewizji - wypowiedź Lecha Wałęsy: "W 1970 roku podpisałem trzy albo cztery zobowiązania" Oczywiście chodzi o zobowiazania do współpracy z SB. Następnie natychmiast wycofano ten materiał w wielkim pośpiechu. Wałęsa, który położył wielkie zasługi dla upadku kominizmu do dziś nie potrafi się zmierzyć z własną przeszłością. Gdyby zostając prezydentem miał cywilną odwagę głośno powiedzieć że w latach 1970-1976 był agentem SB, a następnie przeprosił, sprawa była czysta. Nie byłoby całego późniejszego bajzlu i zawieruchy wokół TW "Bolka". Ale on takiej odwagi nie miał. Na samo słowo o współpracy reaguje z dziką furią. Niestety, najgorzej na tym kłamstwie wyszedł on sam.

 Wałęsa panicznie bał się rządu Jana Olszewskiego. Był to jedyny w historii III RP rząd, który chciał skończyć z polityką historycznej amnezji i rozliczyć komunistyczną spuściznę. W 1992 roku Wałęsa zwrócił się do ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Andrzeja Milczanowskiego o udostępnienie mu dokumentów SB dotyczacych jego osoby. W 1996 roku Zbigniew Siemiątkowski w notatce służbowej do Kwaśniewskiego pisze, że dokumenty nie zostały zwrócone. Do dziś Wałęsa ich nie zwrócił. Bo nie może. Zniszczył te dokumenty aby zatrzeć niewygodne fakty ze swego życiorysu. Zresztą ówcześni ludzie skupieni wokół Wałęsy skrupulatnie niszczyli wszelkie kompromitujące go materiały. Jednak spartaczyli robotę. Część z tych papierów się zachowała. Między innymi kwestionariusz o zobowiązaniu się Wałęsy do współpracy z SB. Jeśli więc dziś były prezydent twierdzi, że "nigdy nie współpracował z tajną policją" to łże w żywe oczy.

 Lech Wałęsa współpracował z esbcją od 1970 do 1976 roku. Prowadził go między innymi płk Janusz Stachowiak, oficer gdańskiej Służby Bezpieczeństwa. Donosił między innymi na swego kolegę ze stoczni, Józefa Szylera, który próbował na terenie zakładu utworzyć grupę do walki o interesy pracownicze. Takie są smutne fakty, których były lider "Solidarności" nie ukryje choćby przewrocił cały IPN dl góry nogami. Popełnił rażący błąd kłamiąc przez lata. Gdyby otwarcie się przyznał to - biorąc pod uwagę jego póżniejsze zasługi dla Polski - z pewnością by mu wybaczono. Do dziś były przywódca opozycji płaci za ten błąd.

 "Kłamcie, kłamcie a zawsze z tego coś zostanie".

 Ta goebbelsowska dewiza rządzi niepodzielnie dzisiejszą Polską. Po wałęsowskiej słynnej "wojnie na górze" dawna "Solidarność" podzieliła się na dwa wrogie sobie obozy. Dziś pokłosiem tamtych wydarzeń są waśnie i nienawiść pomiędzy PO a PiS - partiami będącymi zmutowanymi dziećmi tamtych wydarzeń. To Lech Wałęsa rozbił swój obóz przez swe autokratyczne ciągoty możnowładcy. Dwa obozy dawnej "Solidarności" do dziś dzieli w zasadzie wszystko. Stosunek do państwa, do gospodarki, do dekominizacji, do lustracji, historii i tak dalej.

 Jednak obóz, który w 1992 roku rozbił rząd Jana Olszewskiego jest niewspółmiernie silniejszy i bardziej wpływowy od "opętanych nienawiścią dekomunizatorów" z przeciwnej strony. Ów pierwszy obóz, któremu patronuje większość zakłamanych mediów - TVN, Polsat, Polityka, Wprost, Tomasz Lis, Monika Olejnik, Jarosław Gugała i reszta tych kiboli dziennikarstwa - od poczatku ma swego najważniejszego patrona: Gazetę Wyborczą i jej redaktora, Adama Michnika, człowieka, który ukształtował całą kłamliwą i parszywą ideologię III Rzeczpospolitej. Dziś ten obóz zwie się popularnie "Salonem". I to rządy tego salonu, tego samego od dwudziestu lat, są bezpośrednią przyczyną większośći nieszczęść naszego kraju.

 Dla tych panów historia i fakty nie maja znaczenia. Historia jest domeną ich własnych uzgodnień. Wszystkie kłamstwa, którymi karmieni jesteśmy na co dzień od nich wychodzą. Od tej poprawnej opozycji Okrągłego Stołu, dla której tacy szubrawcy jak Leszek Blacerowicz, Bronisław Geremek czy Władysław Bartoszewski stanowią niepodważalne świętości.

 Naród budujący swą przyszłość na przemilczaniu faktów i fałszowaniu swej własnej historii jest narodem bez przyszłości - twierdzili wielcy tego świata. Takim narodem jesteśmy my. Jesteśmy zbiegowiskiem prowadzonym na sznurku jak stado baranów. Prowadzonym przez bandę kłamców, którzy stworzyli z naszego państwa swój prywatny dwór. Dziś proszą nas o głosy i udział w wyborach. Jutro będą liczyć słupki. Pojutrze naplują nam w twarz. Tak jak zawsze.

 Łukasz Gsysiak


 

Umiarkowany konserwatysta, bez dogmatyzmu. Antykomunista, wróg socjalizmu i lewicowej poprawności politycznej. Krytyk III RP jako państwa powstałego w sposób patologiczny. Wróg obecnej UE. Przeciwnik postrzegania i mierzenia rzeczywistości za pomocą schematycznych ram ideologicznych oraz teoretycznych dogmatów, niezależnie od ich zabarwienia. Pasjonat dziennikarstwa, historii i filmu a także muzyki rozrywkowej oraz podróży. Pisanie jest jedną z moich pasji.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka