Łukasz Grysiak Łukasz Grysiak
628
BLOG

Wiktor Orban i dzieje dwóch "demokracji"

Łukasz Grysiak Łukasz Grysiak Polityka Obserwuj notkę 3

 Jak węgierski premier wywołał wściekłość politycznie poprawnego establishmentu zwanego "europekską demokracją"

1. "Demokrackja ludowa"

 Jak pamiętamy, do 1991 roku stniało takie państwo jak ZSRR i jego satelity zwane "krajami demokracji ludowej". "Demokracja ludowa" polegała na "przewodniej roli Związku Sowieckiego", który "troszczył" się o "naszych braci" z Europy Środkowo-Wschodniej. "Troska" polegała na tym, że czerwoni okupanci na przykład z PRL, Bułgarii czy Czechosłowacji wszelkie decyzje musieli uzgadniać z władcami na Kremlu. Kiedy czasem społeczeństwa "bratnich krajów" miały już dość panowania "ustroju najlepszego z możliwych" i wychodziły na ulicę, "troska" Moskwy przybierała postać czołgów, jak choćby na Węgrzech w 1956 roku albo w Czechosłowacji w 1968 roku. W wielkim skrócie tak wyglądała "demokracja ludowa" państw bloku radzieckiego. Ci, którzy nie chcieli się załapać na tę "demokrację" kończyli w łagrach, więzieniach, szpitalach psychiatrycznych albo rozstrzeliwani na demonstracjach. Aż wreszcie socjalizm udusił się w wyniku własnych sprzeczności a wraz z nim umarła "ludowa demokracja". No i oczywiście wszelkie media były jej zagorzałymi strażnikami. Wyłamanie się z tego żelaznego uścisku Kremla było niemożliwe bądź kończyło się tak, jak już wyżej wspomniałem. Tyle tytułem wstępu.

 2. Od integracji do "demokracji brukselskiej"

 Po co przytaczam te odmęty ponurej historii powojennej? Ano po to aby ukazać pewne analogie i podobieństwa tamtej "demokracji" do ówczesnej. Nie wiem, może jestem psychicznie szurnięty ale jakoś sporo mi się tych podobieństw nasuwa. Po upadku komunizmu i "demokracji ludowej" stopniowo, z latami, kraje, które tamtej "demokracji" doświadczyły zaczęły lgnąć w inną "demokrację". Unijną, a żeby było ściślej - brukselską. Jak wszyscy wiemy z historii, zachodni mężowie stanu, po otrząśnięciu się z wojennej pożogi, tacy jak Robert Shumann czy Konrad Adenauer, zainicjowali wielką wizję zjednoczenia się Europy i pokojowego współistnienia oraz współpracy gospodarczej państw europejskich. Bez wątpienia Europejska Wspólnota Węgla i Stali a potem EWG były ideami szczytnymi, mającymi sens. Niestety, z początkiem lat 80. w europejskich strukturach wpływy zaczęli zdobywać bardzo nieciekawi ludzie zwani ideologami nowej lewicy. Wraz z nasilaniem się ich destrukcyjnej działalności, pierwotna idea ojców-założycieli zjednoczonej Europy zaczęła przybierać formy karykaturalne. Postępował proces federalizacji czyli integracji na gruncie nie tylko gospodarczym ale i wszelkim innym: politycznym, religijnym i światopoglądowym. Zaczęto dążyć do tworzenia lewicowej utopii zwanej "państwem europejskim". Z czasem tworzono prawo, które państwom narodowym coraz bardziej ograniczało suwerenność a na przykład w Brukseli utworzyły się decyzyjne ośrodki unijne, w których wąska grupa nikomu i niczemu nie podlegających biurokratów przystąpiła do ofensywy. Z biegiem lat, poprzez rozmaite umowy, regulacje i traktaty utworzono twór zwany "Unią Europejską". Już kiedy formalnie powstał w 1992 roku stanowił jaskrawe zaprzeczenie i zniszczenie powojennej idei integracji. Od tamtego momentu federalizacja przybiera na sile. Powstał system zaowalowanej eurodyktatury zwanej "demokracją unijną", która to "demokracja" zrobiła całkowitą wodę z mózgu dziesiątkom milionom ludzi na całym kontynencie. "Demokracja" Brukseli polega na coraz dalej idącym ubezwłasnowalnianiu narodów europejskich w imię "jedności" i "solidarności", który to bełkot służy eurokratom do zaprowadzania w Europie swych politycznie poprawnych porządków. Bezmyślne wprowadzenie waluty euro w państwach bardzo różniących się poziomem zamożności i wzrostu było krokiem milowym na drodze federalizacji. Co jeszcze? Ano wyświechtane hasełka o "tolerancji", "poszanowaniu praw mniejszości" i tak dalej, pod którymi kryją się działania odwrotne od oficjalnie głoszonych. Dochodzimy do momentu, kiedy tak zwana "Wspólnota Europejska" stała się lewicowym tworem, z fasadową demokracją, gospodarczym socjalizmem, gigantyczną biurokracją, absurdalnymi regulacjami oraz ideologiczną wojną pomiędzy wartościami a lewackim jadem. Wszystko - podobnie jak w ZSRR - ma być jedno:  jeden system "wartości", jedna "demokracja", jeden budżet, jeden europejski rząd i tak dalej. Ta obłąkańcza unifikacja sama w sobie jest zabójczą utopią. A wszystko okraszone piramidalnych rozmiarów propagandą kłamstwa, podtrzymywaną przez media, legiony politruków i zastępy dyżurnych "autorytetów" świata nauki, ekonomii czy humanistyki. 

 3. Demokraci, szantażyści i czołgi

 Kiedyś "demokracja ludowa" wymuszała posłuszeństwo systemowi za pomocą czołgów. Obecna "demokracja unijna" nie posuwa się do takich skrajności. Swych przeciwników ośmiesza, szantażuje i neutralizuje. Straszy obcięciem funduszy. W państwach gdzie ludność nie chce do niej przystąpić urządza po kilka "głosowań". Mają głosować tak długo, aż wynik będzie pożadany dla brukselskich trucicieli. Szantażem narzuca ratyfikację gniotów prawnych i rozmaitych kart podstawowych. Ustanowiła prawo unijne ponad narodowym aby mogła ingerować w suwerenną politykę państw. Dziś jeśli coś nie jest zgodne z brukseską biurokracją po prostu nie może istnieć. Ba, nawet w sprawach religijnych czy poglądowych romaite lewackie trybunały narzucają narodom swój "słuszny punt widzenia". Oczywiście pod hasłami propagandy o "tolerancji". Ci, którzy nie chcą się podporządkować przez system są traktowani jak "oszołomy", "zacofańcy", "przeciwnicy zjednoczenia" i tak dalej. Powstał cały słownik unijnej nowomowy, tak jak kiedyś w ZSRR, przeciwnicy byli "reakcjonistami", "agentami imperializmu", "wrogami ustroju". Podobnie jak "demokracji radzieckiej" pilnowały reżimowe media, tak i dzisiejszej "demokracji brukselskiej" strzegą armaty kłamstwa sianego 24 godziny na dobę przez rozmaitych "postępowych Europejczyków" i innych półgłówków. Złe słowo powiesz o UE i zostaniesz zaraz "prawicowym oszołomem", "nacjonalistą". A nawet "faszystą"! 

 4. Dyktatura totalitarna i dyktatura pudrowana

 Czy to przypadek, że "demokrację brukselską" dziś tak bardzo wychwalają dawne sługusy ZSRR? Rozmaite męty polityczne - w Polsce głównie z SLD - zawsze wiedzą któremu panu służyć. Z wiernej służby Kremlowi przeskoczyli zgrabnie w służbę Brukseli. Twardy totalitaryzm zamienili na miękki, europejski. Byle nie urwało się koryto.Zresztą, nasi nie są jedyni. W unijnych strukturach działają całe tabuny marksistów, komunistów, kominternowców i rozmaitych lewicowców. Obecna UE i jej kroczenie ku katastrofie (od zawalenia euro się zacznie) jest ich "wielkiem dziełem", które nazywa się Związkiem Socjalistycznych Republik Europejskich. Komisja Europejska zastąpiła dawne Buiro Polityczne a Parlament Europejski ma tyle do powiedzenia co niegdyś szeregowi członkowie KPZR. I tak było wiadomo, że decyduje Pierwszy Sekretarz. Dziś jest nim przewodniczący KE, Jose Manuel Barroso i jego giermki-komisarze, które wysyłane tam przez poszczególne kraje teoretycznie mają reprezentować ich narodowe interesy. Jednak ten lewicowy jad zaczyna kruszeć. Ekonomii oszukać się nie da. Dom budowany na bagnie musi się wreszcie zapaść. Jednak jeszcze się miota i broni jak może. Niczym ranne zwierze, które im bardziej się wykrwawia tym bardziej jest wściekłe.

  5. Wiktor Orban - europejski chłopiec do bicia

 Przejdźmy do Wiktora Orbana, partii Fidesz i Węgier. To pierwszy, który tak otwarcie wyłamał się z reżimu "unijnej demokracji" i ku wielkiemu oburzeniu jego strażników zaczął prowadzić własną politykę. Nie jest ważne w tym momencie na ile słuszną. Historia wyda kiedyś wyrok. O coś innego tutaj chodzi. Orban stał się europejskim chłopcem do bicia i eurodyktatura za pomocą reżimowych mediów oraz ich giermków smaga unijnym batem jak może. Zaczynają się groźby i szantaże. Grzmi się o łamaniu "unijnego prawa". Czyli nic nowego. ZSRR wysłałby po prostu swoje czołgi i armię. UE próbuje bardziej subtelnych form zdyscyplinowania niepokornego. W Polsce rozmaite politruki z PZPR pokroju Marka Siwca uczą Wegrów "demokracji" a TVN ubolewa nad łamaniem "praworządności". Stacja telewizyjna, której powstanie wiąże się z peerelowską bezpieką stała się piewcą demokracji. Medium, w którym działa potomek jugosłowiańskich stalinistów, Milan Subotic, wzięło się za praworządność. Wzruszające. Nie wspomnę już o nieśmiertelnych redaktorach Gazety Wyborczej, których poeta Jan Marek Rymkiewicz zgrabnie kiedyś określił mianem "duchowych spadkobierców Komunistycznej Partii Polski". W podobnym tonie pieje większość kłamców z reszty mainstreamowych mediów w Polsce i całej Europie. System się broni jak może. Tyle, że system się wali pomału. Brytyjczycy też pokazali gdzie mają "brukselską demokrację". A Islandczycy ustanowili absolutny rekord w dbałości o własny interes narodowy i pokazanie wielkiego fucka bankierom i eurokratom oraz własnym, sprzedajnym politykom. Powinni być wzorem dla całego świata. Zza oceanu pani Hillary Clinton śle Orbanowi listy z pytaniami "co się dzieje z węgierską demokracją"? Może niech pani senator zajmie się własną, amerykańską "demokracją", która - między innymi za sprawą takich ludzi jak jej mąż, Bill, były prezydent - została zniszczona przez władzę polityczno-korporacyjnej oligrachii.

 Ja w każdym razie kibicuję Wiktorowi Orbanowi. Jego posunięcie o uznaniu partii socjalistycznej - spadkobierczyni totalitarnej poprzedniczki - za "organizację przestępczą" należy tylko podziwiać. Tak samo jak kibicuję Islandczykom - bardzo mądremu narodowi, który wziął sprawy w swoje ręce. A nawet i Brytyjczykom. Naszych rodzimych politruków pokroju R. Sikorskiego nie podejrzewam o zdrowy rozsądek. Oni do perfekcji opanowali sztukę czołgania się po unijnych salonach i strojenia durnych uśmieszków. Ale - jak to się często mawia - Polak i przed szkodą, i po szkodzie - jest głupi. No może nie tyle Polak, co polski polityk.

 Łukasz Grysiak



 

Umiarkowany konserwatysta, bez dogmatyzmu. Antykomunista, wróg socjalizmu i lewicowej poprawności politycznej. Krytyk III RP jako państwa powstałego w sposób patologiczny. Wróg obecnej UE. Przeciwnik postrzegania i mierzenia rzeczywistości za pomocą schematycznych ram ideologicznych oraz teoretycznych dogmatów, niezależnie od ich zabarwienia. Pasjonat dziennikarstwa, historii i filmu a także muzyki rozrywkowej oraz podróży. Pisanie jest jedną z moich pasji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka