Łukasz Grysiak Łukasz Grysiak
1407
BLOG

Skarbowa mafia urzędnicza

Łukasz Grysiak Łukasz Grysiak Polityka Obserwuj notkę 3

Trzecia Rzeczpospolita Polska. Kraj w którym po 25 latach od upadku komunizmu wszystko stoi na głowie. Kraj fasadowej demokracji kryjącej rządy na poły mafijnej kliki. Państwo "sprawiedliwości społecznej", która każe obywatelowi do połowy roku pracować na utrzymanie gigantycznego aparatu administracyjnego. Miejsce w Środkowo-Wschodniej Europie, z którego po latach reform i zapewnień o "zielonych wyspach" uciekło za chlebem blisko 3 miliony ludzi. Kraj, w którym sądy i prokuratury nie potrafią się uwolnić od standardów PRL, gdzie sprawy ciągną się latami bez żadnych efektów. Państwo chowające na cmentarzach zbrodniarzy stalinowskich z najwyższymi honorami. Kraj bilionowego długu publicznego, którego nie będą w stanie spłacić następne trzy pokolenia. Republika bezkarnych aferzystów, kłamiących od rana do wieczora polityków i sprzyjających im mediów. Kraj podzielony na NAS i ONYCH. Kraj gdzie obywatel traktuje państwo niczym najgorszego wroga i prześladowcę, nie bez racji. Gdzie zaufanie, podstawowy czynnik rozwoju w gospodarce rynkowej, jest towarem bardziej deficytowym niż mięso za Gomułki.

Jedną z największych w tym kraju patologii są urzędnicy i gigantyczna biurokracja. Dotyczy to zwłaszcza funkcjonariuszy aparatu skarbowego. Zniszczyli masę firm, masę ludzi doprowadzili na skraj rozpaczy, do bankructwa a nawet do samobójstwa. Są bezkarni. Ich działania w pewnym sensie przypominają sowiecką Czekę z czasów Feliksa Dzierżyńskiego. Wrogiem jest niemal każdy. A wroga trzeba zniszczyć. Żaden z urzędników III RP nigdy nie odpowiedział za swoje bezprawne działania. Oczywiście mamy taki przepis, który mówi o urzędniczej odpowiedzialności. Jak do tej pory nie skazano z niego nikogo. Nad Wisłą prawo albo jest nonsensowne i durne, albo - jeśli ma sens - z reguły pozostaje na papierze. W państwie gdzie dla prawa nie ma żadnego szacunku to nie może dziwić.

Jak zwykle w III RP, kiedy dojdzie do jakiegoś głośnego wydarzenia, sprawa staje się medialna, ci sami polityczni oportuniści i łgarze udając wielką troskę, godzinami debatują w świetle jupiterów. Potem sprawa przycicha i zsotaje wszystko po staremu. I tak do następnego razu. W taki mniej więcej sposób funkcjonuje nasze "państwo prawa", które z praworządnością ma tyle wspólnego ile krzesło z krzesłem elektrycznym.

1. Państwo winne samobójstwa

Przez 21 lat wraz z mężem walczyła o zwrot 3 mln zł nienależnie pobranego podatku akcyzowego. Musieli zlikwidować firmę, zwolnić 30 pracowników i sprzedać dom. Z rozpaczy popełniła samobójstwo, a Ministerstwo Finansów czuje się niewinne. 

Pod koniec maja sąd po raz… 17 odesłał do ponownego rozpatrzenia sprawę niesłusznego naliczania akcyzy już nie istniejącej firmie kosmetycznej prowadzonej przez małżeństwo Krystyny i Jarosława Chojnackich z Kartuz. Kobieta miała już dość walki z machiną biurokratyczną i urzędnikami, napisała list pożegnalny a następnie popełniła samobójstwo. Po tej tragedii minister finansów, Mateusz Szczurek zajął się sprawą. Szef resortu finansów jednak nie dopatrzył się nieprawidłowości w pracy swoich podwładnych.

„Przez 6 lat na skutek błędów i zaniedbania legislacyjnego oraz represji aparatu skarbowego byliśmy systematycznie okradani przez państwo płacąc podatek nałożony na podstawie niekonstytucyjnych przepisów. To nie rynek i wolna konkurencja zadecydowały o przyszłości naszej firmy ale urzędnicy skarbowi dokonali wyboru, która firma ma się rozwijać.” – napisał mąż pani Krystyny na stronie niepokonani2012.wordpress.com.

Mąż tragicznie zmarłej Krystyny Chojnackiej na antenie TVP INFO powiedział również, że Trybunał Konstytucyjny orzeł, że państwo wobec jego firmy działało nielegalnie – lecz nikt nie poniósł odpowiedzialności za śmierć, ani za zaniedbania w Ministerstwie Finansów oraz Urzędzie Skarbowym.

A zatem - W III RP nigdy nie ma winnych. Wszystko dzieje się "samo". A kobieta nie żyje. Trybunał Konstytucyjny orzeka, że działania były nielegalne a minister finansów twierdzi, że nikt nie zawinił. Poprzedni swój artykuł zatytułowałem "Między Bareją a Orwellem". Orwell jednak przeważa w całej rozciągłości.

2. Udowodnij, że nie jesteś bandytą!

Dolny Śląsk. Pan Czesław, właściciel kopalni kruszywa, postanawia sprzedać interes. Z kupującym ustalają cenę na 10 milionów. Umowa zawiera jednak aneks, mówiący, że jeśli okaże się iż kruszywa jest w rzeczywistości mniej niż założono to cena ulegnie zmianie. Urząd skarbowy nalicza podatek od kwoty pierwotnej czyli 10 mln. Okazuje się, że jednak kruszywa faktycznie jest mniej więc cena po obniżeniu wynosi 6 milionów. Normalna sprawa, wydawałoby się. W kraju normalnym tak, w Polsce - w żadnym wypadku.

Kontrolerzy skarbówki dochodzą do - niczym nie uzasadnionego - wniosku, że sprzedający jest oszustem. Umowa kupna-sprzedaży nie jest dla nich żadnym argumentem. "Dla mnie jesteś pan bandytą i to pana rola aby się z tego wytłumaczyć" - słyszy pan Czesław od jednego z urzędników. Bezprawnie zostaje naliczony ogromny podatek, firmę przejmuje syndyk a właściciel traci wszystko, łącznie z domem. Nocuje w bagażniku samochodu, jego żona u znajomych. Ludzie przechodzą przez urzędnicze piekło. 

Naczelny Sąd Administracyjny orzeka, że działania skarbówki są bezprawne ale syndyk ani myśli zejść z zajętego majątku. Orwell po raz drugi. Skala bezprawia i paranoi trudna do pojęcia. Wydaje się sprawą banalną, że jeśli NSA orzeka bezprawność działań to zajęty z tego tytułu majątek winien być zwrócony właścicielowi. O postawieniu w stan oskarżenia czekistów skarbowych nie wspomnę. Ale nie w III RP. W III RP NSA swoje a syndyk swoje. "Sąd sądem a sprawiedliwość musi być po naszej stronie!". Sprawa ciągnie się po dziś dzień.

3. Polmozbyt czyli Układ Zamknięty

Sprawa Polmozbytu to sztandarowy przykład totalnego absurdu i bezprawia właściwych dla afrykańskich republik bananowych. Oto relacja gazety "Puls biznesu" z 21 października 2011 roku:

"Czy to możliwe, by po aresztowaniu zarządu spółki na jej czele stanął przeprowadzający w niej kontrolę urzędnik skarbowy? Chyba tylko w Polsce!

Przedstawiamy wzorcowy przykład przejęcia spółki z udziałem organów państwa: prokuratury i urzędu skarbowego. Po aresztowaniu większościowego udziałowca Polmozbytu Kraków, zarządu i członków rady nadzorczej, łapę na firmie kładzie naczelnik urzędu skarbowego. Udziały aresztowanych za grosze wykupuje tajemniczy inwestor. Dobry scenariusz na film? Reżyser Ryszard Bugajski już rozpoczął kręcenie „Układu zamkniętego”, pokazującego mechanizmy niszczenia uczciwych przedsiębiorców przez sitwę urzędniczą.

W lutym 2003 r. do sprywatyzowanego Polmozbytu Kraków wkracza Jerzy Jakielarz, ówczesny naczelnik Urzędu Skarbowego Kraków-Śródmieście. Zawiadamia prokuraturę o rzekomych nadużyciach przy prywatyzacji firmy. Agenci CBŚ ruszają do akcji. Za kratki trafiają członkowie zarządu, rady nadzorczej i główny właściciel.

— W areszcie spędziłem rok. W efekcie tej nagonki straciłem wszystko: udziały w Polmozbycie, stanowiska w innych spółkach. Popadłem w ogromne długi. Nie podniosłem się już po tym ciosie. Dziś jeżdżę taksówką i wożę ludzi. Większość skromnych dochodów zabiera mi komornik— opowiada Witold Szybowski, były udziałowiec Polmozbytu (miał ponad 50 proc. walorów)

. Oprócz niego do aresztu trafiają m.in. Lech Jeziorny i Paweł Rey, członkowie rady nadzorczej spółki (równolegle prokuratura pacyfikowała należące do nich zakłady mięsne Krakmeat).

— Około godz. 6 rano moja mama, która mieszkała piętro wyżej, obudziła mnie i powiedziała: „Lechu zadzwonili do mnie z CBŚ, stoją pod domem, może wyjdź do nich”. Przyszli z kamerą. Rozpoczęło się kilkugodzinne przeszukanie — wspomina Lech Jeziorny.

W więzieniu trzymali go 9 miesięcy. Tyle samo Pawła Reya.

— Organy państwa zostały wykorzystane do przejęcia Polmozbytu. Czuję się skrzywdzony przez państwo polskie. Nadal jesteśmy w matni, bo proces karny trwa już ponad 6 lat i sprawa ciągle jest na etapie sądu rejonowego. To absurd — mówi Paweł Rey.

11 aresztowanym (zarzuty usłyszało 16 osób) zarzucono wyprowadzanie pieniędzy z prywatyzowanego Polmozbytu. Oskarżający w obu sprawach (Polmozbytu i Krakmeatu) prokurator Andrzej Kwaśniewski z krakowskiej Prokuratury Okręgowej chwalił się rozbiciem zorganizowanej grupy przestępczej, która miała zdefraudować 65 mln zł. Pieniądze, zamiast na restrukturyzację Polmozbytu, miały popłynąć do spółek zależnych.

— Nie było żadnego przestępstwa. Miał miejsce legalny i stosowany na całym świecie mechanizm wykupu menedżerskiego — wyjaśnia Lech Jeziorny.

Prokurator Kwaśniewski uważał, że była to bezprawna prywatyzacja za pieniądze prywatyzowanych spółek. Tuż po aresztowaniach w 2003 r. zaczynają się dziać niewiarygodne rzeczy. Posiadające 15 proc. akcji Ministerstwo Skarbu Państwa żąda zwołania NWZA w celu dokonania zmian we władzach spółki. Walne zwołuje główna księgowa, Alina Szmigiel.

Na walnym stawiają się akcjonariusze reprezentujący tylko 23 proc. akcji (reszta siedzi w areszcie). Ochroniarze nie wpuszczają na walne Grzegorza Nici, pełnomocnika aresztowanych większościowych akcjonariuszy (wkrótce też trafia do aresztu). W wyniku przewrotu na czele rady nadzorczej Polmozbytu staje Jerzy Jakielarz, kontrolujący spółkę szef urzędu skarbowego. Prezesem zostaje główna księgowa Alina Szmigiel. Urzędnik Jerzy Jakielarz kieruje radą przez 2 miesiące, a przez następne 2 lata pełni funkcję jej wiceprzewodniczącego, faktycznie zarządzając spółką. Jako członek rady nadzorczej Polmozbytu zarobił co najmniej kilkadziesiąt tysięcy zł. W mediach przekonywał, że nie był w żadnym konflikcie interesów. Obecnie jest na emeryturze. Nie udało nam się z nim skontaktować.

W tym czasie akcje Polmozbytu (także te zajęte przez prokuratora na poczet roszczeń rzekomo pokrzywdzonej spółki) skupował inwestor Paweł Czeredys, większościowy udziałowiec Polmozbytu Toruń. Bez przetargu za akcję płacił 80 groszy. Według Grzegorza Nici, pełnomocnika Witolda Szybowskiego, większościowego akcjonariusza spółki, rynkowa cena oscylowała w tamtym czasie między 8 a 20 złotych za sztukę. Paweł Czeredys za 600 tys. zł nabył 36 proc. akcji Polmozbytu Kraków, posiadającego atrakcyjnie położone nieruchomości o wartości rynkowej około 100 mln zł. Po pewnym czasie zdobył pełną kontrolę nad spółką. Okazało się jednak, że wrogie przejęcie władzy w spółce było niezgodne z prawem. W 2008 r. krakowski Sąd Okręgowy stwierdził bezprawność NWZA w 2003 r., na którym szefem rady nadzorczej ustanowiono urzędnika skarbowego Jerzego Jakielarza, a prezesem — Sylwię Szmigiel. Orzeczenie to utrzymał sąd apelacyjny. Prokurator Andrzej Kwaśniewski poniósł klęskę w sprawie Krakmeatu. Jego następca umorzył śledztwo w 2009 r., gdyż nie dopatrzył się przestępstwa. W ślimaczącym się procesie karnym dotyczącym Polmozbytu sąd podważył opinię biegłego, która była podstawą aktu oskarżenia.

Nie udało nam się skontaktować z prokuratorem Andrzejem Kwaśniewskim. Reporterom Polsatu także odmówił komentarza i zabarykadował się przed nimi w swoim gabinecie. W wypowiedzi dla jednej z gazet w 2008 r. stwierdził, że nie żałuje swoich decyzji, a prokuratura nie przyczyniła się do upadku Krakmeatu i krakowskiego Polmozbytu. Wkrótce być może rozpozna siebie w filmie Ryszarda Bugajskiego. Szefa urzędu skarbowego zagra Kazimierz Kaczor, a prokuratora — Janusz Gajos."

http://pwp.pb.pl/2507621,7063,urzednik-i-prokurator-dopadli-polmozbyt

Jak wiemy, film "Układ Zamknięty" powstał. Ten film dość dobrze obrazuje skalę mafijnych działań prokuratorsko-urzędniczych. Oczywiście żaden z tych państwowych - nazwijmy rzecz po imieniu - bandytów żadnej odpowiedzialności nie poniósł. Mało tego, czekista z prokuratury czyli A. Kwaśniewski awansował do Prokuratury Apelacyjnej! Dzieje się to w kraju, którego elita polityczna od świtu do nocy ma gęby wypełnione frazesami o "państwie prawa", "ułatwieniach dla przedsiębiorców", "wolnym rynku" i tak dalej.

Wybrałem tylko trzy przykłady. Dość reprezentatywne. Skali urzędniczej patologii w RP nie sposób opisać w jednym artykule. Nie sposób opisać jej nawet w grubej książce. Przypadków są setki, tysiące i dziesiątki tysięcy pomniejszych. Takich o których media nigdy nie napiszą. Wystarczy zobaczyć kilka odcinków "Państwa w państwie", jednego z sensowniejszych programów telewizyjnych. Prowadzący Przemysław Talkowski co rusz wyciąga kolejne przykłady skrajnego bezprawia, samowoli i arogancji urzędniczej. I nic kompletnie się nie dzieje. Tak naprawdę nikt nie jest zainteresowany przerwaniem tego zaklętego kręgu. Niestety, III RP coraz bardziej zaczyna przypominać bananową republikę w środku Europy. Nie łudźmy się, że elita polityczna, ta sama od sławetnych czasów Magdalenki, cokolwiek zmieni. Przecież to ta elita, nikt inny, odpowiada za całą skalę państwowego bezprawia. To w ich rękach są instrumenty naprawy bądź psucia państwa. Nie dziwmy się, że prokurator, który winien stanąć przed sądem awansuje. Przykład idzie z samej góry skoro były premier III RP za siedem lat dewastacji kraju w nagrodę poszedł szefować Radzie Europejskiej.

Łukasz Grysiak

Umiarkowany konserwatysta, bez dogmatyzmu. Antykomunista, wróg socjalizmu i lewicowej poprawności politycznej. Krytyk III RP jako państwa powstałego w sposób patologiczny. Wróg obecnej UE. Przeciwnik postrzegania i mierzenia rzeczywistości za pomocą schematycznych ram ideologicznych oraz teoretycznych dogmatów, niezależnie od ich zabarwienia. Pasjonat dziennikarstwa, historii i filmu a także muzyki rozrywkowej oraz podróży. Pisanie jest jedną z moich pasji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka