Nie jestem zwolennikiem rozmów wychowawczych między kibicami a piłkarzami, szczególnie tych w których używane są inne argumenty niż werbalne. Niedawno w komentarzach do jednej z notek, dyskutowaliśmy już na ten temat i wypowiedziałem się wtedy jednoznacznie przeciwko naruszaniu nietykalności cielesnej skórokopków, jednak w obliczu ostatnich wydarzeń w naszej piłce, warto temu zjawisku poświęcić chwilę.
Rozmowy wychowawcze znane są i stosowane w całym piłkarskim świecie od lat i nie inaczej jest w Polsce. Proceder ten nasilił się w naszej lidze ostatnimi czasy, a najgłośniej było o wypadkach w Warszawie, Gdańsku i Szczecinie.
W Szczecinie w tym sezonie niewiele się udaje i nie udała się nawet rozmowa wychowawcza. Kibice Pogoni okazali się być równie nieskuteczni, co ich drużyna i nawet nie dostali się do piłkarzy, z którymi chcieli porozmawiać, a po krótkich przepychankach z ochroną i policją niektórzy z nich wylądowali w areszcie.
Na grę Pogoni ta historia nie miała żadnego wpływu, jak przegrywali, tak przegrywają...
Inaczej rzecz się miała w Gdańsku i w Warszawie, ale po kolei.
Któregoś wieczoru, tuż po klęsce 0:5 u siebie z Koroną, piłkarze Lechii trenowali na swoim starym stadionie we Wrzeszczu. Nagle zostali otoczeni przez kilkudziesięciu kibiców, którzy postanowili osobiście wyjaśnić im znaczenie derbów z Arką. Tłumaczyli, tłumaczyli i wytłumaczyli, Lechia, jak dotąd największe rozczarowanie sezonu, doznała nagłej metamorfozy i zaczęła wygrywać. Na początek zwyciężyli Arkę w najważniejszym dla nich meczu sezonu, następnie rozgromili Wisłę Płock w Gdańsku. Skutecznie tłumaczyli?
Klasyk gatunku nastąpił w Warszawie. Słabiutka do tej pory Legia pojechała do Poznania i dostała na Bułgarskiej klasyczne wciry (3:0) od Lecha, a mogło być jeszcze więcej. Tego niektórym było za wiele i na reakcję długo nie trzeba było czekać. Na wracających z Poznania piłkarzy czekał przy Łazienkowskiej komitet powitalny i, z kilkoma wyjątkami, wszystkim piłkarzom sprzedał po klasycznym, ojcowskim wręcz liściu.
I żeby nie było, ani mi się to podoba, ani tego nie popieram, jednak trudno nie zauważyć, że efekty owej rozmowy z pewnością przerosły nawet oczekiwania komitetu powitalnego. Nagle ta sama Legia, która przegrywała w Mołdawii, Kazachstanie czy w Niecieczy, zaczyna wygrywać i ratuje sezon.
Nie twierdzę, że grają dobrze, nie twierdzę, że nagle przestali pomagać im sędziowie, ale faktem jest, że po klęsce z Lechem wygrali wszystkie pięć rozegranych meczów. Nawet jak grali słabo to wygrywali, są teraz skuteczni do bólu!
Trener tłumaczył, analizował, krzyczał, prosił i Bóg wie co jeszcze robił, ale dopiero po spotkaniu z kibicami na parkingu przy Łazienkowskiej Legia zaczęła wygrywać.
Przypadek? Nie sądzę...
W zeszłym tygodniu opisałem długą i nieudaną historię przedłużenia kontraktu jednego z najbardziej utalentowanych juniorów w naszej piłce, Kamila Jóźwiaka, z Lechem. Sporo pisałem o niechlubnej roli jego menedżera Przemysława Pańtaka i proszę, widać nie myliłem się.
Nastąpił nagły zwrot akcji polegający na tym, że Kamil wraz z ojcem poszedł do zarządu klubu na rozmowy jeszcze jednej ostatniej szansy. Różnica polegała na tym, że tym razem darowali sobie pana Pańtaka. I co? Nagle okazało się, że wszystko jest możliwe, a Kamil chce pójść szlakiem przetartym przez Linettego, Kownackiego, Bednarka i innych w Lechu. Oferty Leeds i Legii, która oczywiście próbowała wykorzystać sytuację, zostały odrzucone i Józiu zostaje w Kolejorzu!!!
I tym optymistycznym akcentem na dzisiaj kończę. Udanych typów.
1. Cracovia - Lechia
2. Górnik - Jagiellonia
3. Pogoń - Piast
4. Arka - Sandecja
5. Korona - Legia
6. Lech - Wisła Płock
7. Śląsk - Zagłębie
8. Termalica - Wisła Kraków